17 września 1939 roku o drugiej w nocy, Wacław Grzybowski, ambasador Rzeczpospolitej w Moskwie został wezwany do sowieckiego komisariatu spraw zagranicznych. Tam odczytano mu notę, która głosiła, że państwo polskie stało się bankrutem, którego rozkład uwidoczniła wojna, Warszawa przestała pełnić funkcję stolicy, a rząd przestał istnieć. W związku z powyższym, jak oświadczono, strona sowiecka musi wziąć „pod opiekę” zamieszkującą terytorium Polski pobratymczą ludność ukraińską i białoruską. Dwie godziny później, około czwartej nad ranem Związek Sowiecki zbrojnie zaatakował Polskę, uderzając na całej długości, liczącej około 1400 kilometrów wschodniej granicy II RP. Polakom zacięcie zmagającym się od 1 września z niemiecką armią III Rzeszy został wbity nóż w plecy. Ale nie skończyło się tylko na Polsce. Bo trzeba pamiętać, że w dalszej kolejności Związek Sowiecki zaanektował część Finlandii, państwa bałtyckie i część Rumunii.
Musimy przypominać tamten tragiczny dzień 17 września 1939 roku, bo Rosja się nie zmieniła i nadal stanowi śmiertelne zagrożenie dla wolnego świata. Napadając w lutym tego roku na Ukrainę Putin użył podobnych argumentów, jakie przeciwko Polsce podnosił kiedyś Stalin – tym razem powodem rozpoczęcia regularnej wojny według moskiewskiej propagandy stała się konieczność wzięcia „pod opiekę” rosyjskojęzycznej ludności zamieszkującej ukraińskie tereny.
Jan L. Franczyk
· Napisane przez Administrator
dnia September 16 2022
633 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".