Nawigacja
· Strona główna
· Nowohuckie Linki
· Fotohistorie
· Szukaj
· Dzielnice
· NH - Miejsce dobre do życia
W Głosie
 Felietony
 Miss Nowej Huty -
XXI edycja

 Nowohucianie
 Humor
 Prawnik radzi
Ostatnie artykuły
· [2024.12.20] O karpi...
· [2024.12.20] Paradok...
· Na niedzielę 22 grud...
· [2024.12.20] Stracon...
· [2024.12.13] Na bole...
Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
· Na sprzedaż działka ...
· Akcja poboru krwi
· Krótkie włosy - piel...
· Sekcja rekreacyjna G...
· TBS w nowej hucie?
Najciekawsze tematy
Brak tematów na forum
[2021.12.10] W noc grudniową
Było dwadzieścia minut przed północą, gdy ktoś zapukał do drzwi mojego mieszkania. W pierwszej chwili pomyślałem, że to któryś z moich znajomych najwyraźniej przesadził z porą na wizytę. Ale, gdy spytałem: „Kto tam?”, w odpowiedzi usłyszałem: „Milicja. Proszę otworzyć”. Nie otworzyłem. Powiedziałem, żeby przyszli rano, z nakazem prokuratora. Odeszli, ale wrócili parę minut po północy. Gdy znów powiedziałem, że nie otworzę, zaczęli łomem wyważać drzwi. Po chwili do mieszkania wpadło dwóch mężczyzn ubranych po cywilnemu, z wyciągniętą bronią i dwóch umundurowanych milicjantów. Powiedzieli, że jest stan wojenny. Pokazali papier z decyzją o internowaniu. Rodzice byli przerażeni. Siostra, wówczas uczennica szkoły podstawowej, płakała w sąsiednim pokoju. Uspokoiłem, na ile mogłem, rodziców oraz siostrę i w asyście esbeków wyszedłem z bloku, w którym mieszkałem. Czterech milicjantów wsiadło do małego fiata. Ja zostałem zapakowany na tyle siedzenie dużego fiata, pomiędzy dwoma esbekami. Pozostałych dwóch siedziało z przodu. Ruszyliśmy spod budynku. Wtedy po raz pierwszy poczułem realność możliwej śmierci. W duchu przepraszałem Boga, za wszystkie swoje nieprawości, jakich w życiu nazbierało się sporo. Bo brałem pod uwagę i to, że pojedziemy nad płynącą niedaleko rzekę Dłubnię i tam, bez świadków, zakończę swoje życie. Gdy po kilkunastu minutach podjechaliśmy pod budynek komendy milicji na os. Zgody poczułem autentyczną ulgę. A gdy w komendzie, „na dołku” zobaczyłem na dodatek kilku kolegów, mój nastrój wyraźnie się poprawił.
Parę godzin później, nad ranem, w niedzielę 13 grudnia 1981 r., skutych parami, wyprowadzono nas przed budynek komendy i zapakowano do dużych więźniarek. Pustymi o tej porze i ośnieżonymi ulicami Nowej Huty wywożono nas do zakładu karnego w Nowym Wiśniczu. Tak zaczynał się dla nas stan wojenny.
Jan L. Franczyk
 
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)
Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Reklama


Wygenerowano w sekund: 0.06 30,006,758 unikalnych wizyt