W niedzielnych, najbardziej „europejskich” wyborach, jak zawsze podkreślali politycy Platformy Obywatelskiej, prawdziwą klęskę poniosła Koalicja Europejska, złożona z PO, Nowoczesnej, SLD, PSL-u i Zielonych. Bo wynik gorszy o 7 proc. od rezultatu uzyskanego przez obóz Prawa i Sprawiedliwości uznać należy za sromotną porażkę. Środowiska niechętne PiS-owi zmobilizowały wszystkie swoje siły (od skrajnych liberałów po czołowych polityków dawnej PZPR), uruchomiły bezprecedensowy strajk szkolny w okresie egzaminów i matur, próbowały skompromitować PiS dmuchaną aferą z udziałem austriackiego biznesmena. Wszystko na nic. Przy wyjątkowo wysokiej frekwencji, która wyniosła 45,68 proc., Polacy zdecydowanie wskazali, kogo obdarzają największym zaufaniem.
Na wyraźne zwycięstwo obozu Prawa i Sprawiedliwości wpływ miały zapewne także niedawne ekscesy związane z promowaniem wynaturzeń seksualnych i szydzenie ze zwykłych katolików. Nie pomogło to specjalnie ugrupowaniu Biedronia, które w lutym notowało 12 proc. poparcia, w marcu 14 proc., a w niedzielnych wyborach osiągnęło nieco ponad 6 proc. Nie pomogło Biedroniowi, a na pewno zaszkodziło Koalicji Europejskiej.
45,38 proc. poparcia dla PiS, przy 38,3 proc. dla Koalicji Europejskiej to dobry prognostyk dla Zjednoczonej Prawicy przed jesiennymi wyborami do polskiego parlamentu. I zarazem sygnał trudnego czasu dla polityków opozycji, którzy chyba już zrozumieli, że program wyborczy składający się z jednego punktu: „PiS jest zły”, to trochę za mało, by wygrać wybory. A jeśli tego nie zrozumieli, to mogą zacząć przygotowania do scenariusza, w którym Prawo i Sprawiedliwość uzyskuje w Sejmie większość konstytucyjną.
Jan L. FRANCZYK
· Napisane przez Administrator
dnia May 31 2019
1494 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".