W najbliższą środę, 13 grudnia, minie 36 lat od wprowadzenia przez władze komunistyczne stanu wojennego na terenie całego kraju. To szmat czasu. Wyrosło już nowe pokolenie Polaków, dla których tamten czas jest odległą przeszłością. A przecież był to czas wyjątkowo dramatyczny. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku internowano tysiące działaczy związanych z opozycją demokratyczną i „Solidarnością”. Jak wyliczyli historycy, w trakcie trwania stanu wojennego internowano łącznie 10 131 osób, których osadzano z reguły z budynkach zakładów karnych, często w fatalnych warunkach. Życie straciło około 40 osób, w tym 9 górników „Wujka” zabitych w trakcie pacyfikacji strajku.
Jedyną instytucją, w której rodziny internowanych i skazanych szukały pomocy, a która szeroko tę pomoc świadczyła, był Kościół katolicki. Dwie sytuacje z tamtego okresu zapadły mi głęboko w pamięć. Pierwszą z nich była wizyta kard. Franciszka Macharskiego w Zakładzie Karnym w Wiśniczu Nowym, gdzie internowano ludzi z Krakowa i Nowej Huty. Kardynał przyjechał do nas na Boże Narodzenie. To był nasz pierwszy kontakt ze światem znajdującym poza murami więzienia. Druga sytuacja wiązała się z moimi rodzicami. W czasie, gdy ja siedziałem za kratami, władze próbowały rodziców usunąć z mieszkania w Nowej Hucie. Pomogli im prawnicy skupieni przy Kurii Metropolitalnej w Krakowie – a szczególnie nieżyjący już mecenas, dr Andrzej Rozmarynowicz. Zawsze będę to pamiętał.
Jan L. FRANCZYK
· Napisane przez Administrator
dnia December 08 2017
1252 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".