Z dużym zaniepokojeniem, ale zarazem zdziwieniem obserwuje protesty rolników. Daleki jestem od ich lekceważenia, a nawet wręcz wykpiwania, jak to czynią niektóre media ukazujące „bogatych” właścicieli traktorów o kilkuset tysięcznej wartości, blokujących drogi. Jednak nie zgadzam się także z etatowymi narzekaczami na rząd, który niszczy polskie rolnictwo. Tym bardziej, że są to Ci sami ludzie, którzy już przed laty namawiali rolników, aby Polska nie przystępowała do Unii Europejskiej. Mało tego wręcz straszyli polskich chłopów nieszczęściami, które im przyniesie przystąpienie do wspólnoty europejskiej.
Najlepiej niech przemówią fakty. Od wejścia Polski do UE, do końca 2014 roku napłynęło do Polski 34,5 mld euro w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Jeśli pomnożymy to na okrągło tylko przez 4 złote, to da to niezłą sumkę 138 mld zł. Jest to tendencja rosnąca, bo tylko w ubiegłym roku było to 5,1 mld euro, czyli ponad 20 mld zł. Polscy rolnicy korzystają z dwóch filarów Wspólnej Polityki Rolnej tj. dopłat bezpośrednich, ale także Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Jak mówił w jednym z wywiadów minister rolnictwa i rozwoju wsi Marek Sawicki, za pieniądze z Brukseli zmodernizowaliśmy polskie rolnictwo, które z zacofanego i niekonkurencyjnego stało się jednym z nowoczesnych w Europie. W ciągu dziesięciu lat produkcja rolna wzrosła niemal o 100 procent, a eksport z 4,5 mld euro w 2002 roku do 20 mld zł w 2013 roku. Z kraju o niedoborze żywności, deficytowym w zakresie jej produkcji, staliśmy się jej eksporterem netto na poziomie 6 mld euro.
Nasze rolnictwo jest w niezłej kondycji. Polska jest w czołówce drobiarstwa, ogrodnictwie i mleczarstwie. Ponad 300 tys. gospodarstw to przedsiębiorstwa, które zaliczają się od czołówki europejskiej i jak szacuje się ok. 200 tys. gospodarstw odkłada co najmniej 16 tys. euro po sezonie pracy.
Dlaczego zatem rolnicy rozpoczęli protesty? No cóż przyzwyczajeni do rosnących dochodów, w minionym roku po raz pierwszy odnotowali ich spadek o 5,6 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Co wcale nie zawaliło ich dochodów, bo np. rolnicy litewscy odnotowali spadek dochodów o 19 proc, a fińscy o 23 proc. Jest to efekt dekoniuktury związanej z ograniczeniami w handlu z Rosją, co dotyka głównie państwa sąsiednie, w tym Polskę. Również dotknął hodowców świński dołek, który jest cykliczny. Ten proces jest zmienny i tak jak jest dołek, za jakiś czas przyjdzie wzrost cen na rynku wieprzowiny. Ponadto Polska szuka innych rynków zbytu swojej nadwyżki produkcji rolnej i to nawet atrakcyjniejszych niż rynek rosyjski. Dlatego rolnicy powinni być spokojni o swoje dochody i nie domagać się od razu ich rekompensaty z budżetu państwa, czyli naszych podatków. Czy mają im dopłacać emeryci i renciści, którzy otrzymali 36 zł waloryzacji swoich świadczeń w tym roku lub zarabiający minimalne pensje w granicach 2000 zł? Tym bardziej, że w latach 2014-2020 na polską wieś trafi kolejne 42,4 mld euro. Zatem postulaty ekonomiczne rolników w świetle powyższych faktów są co najmniej dziwne. Tylko jeden postulat zasługuje na uwagę, to jest ochrona polskiej ziemi przed jej wykupem przez zachodnich przedsiębiorców. Mam jednak nadzieję, że parlament uchwali taką ustawę, która ograniczy jej zbyt np. uzależniając to od znajomości języka rodzimego, tak jak jest to w Danii lub dając preferencje w jej nabywaniu polskim rolnikom. Do tego jednak nie trzeba urządzać strajków i blokad, które utrudniają życie nie rządowi, ale zwykłym obywatelom naszego kraju lecz wybrać do Sejmu ludzi, którzy dopilnują tych spraw.
SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia March 05 2015
905 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".