W ostatnią niedzielę, podczas spotkania z wiernymi, papież Franciszek powiedział: „Jezus przypomina nam, że nawet słowa mogą zabijać! Dlatego nie tylko nie wolno nastawać na życie bliźniego, ale nawet wylewać na niego truciznę gniewu i ugodzić go oszczerstwami”.
Od razu przypomniała mi się historia z krytykowaną przez znane osobistości sportu Justyną Kowalczyk, po jej niezbyt udanym pierwszym występie na zimowej olimpiadzie w Soczi. Szastano wówczas przykrymi sądami, chociaż nikt nie wiedział, że nasza biegaczka ma połamaną stopę. Trend komentarzy się odwrócił, gdy Kowalczyk zdobyła złoto. Niektórzy nawet przepraszali za swoje wcześniejsze wypowiedzi. Dobre i to, gdy potrafimy przyznać się do błędu i przeprosić.
Łatwo krytykujemy innych, nie znając wszystkich okoliczności, dlaczego ktoś postąpił tak, a nie inaczej. Miażdżymy w naszych ocenach kogoś kto oddał swojego starego i schorowanego ojca do zakładu opiekuńczego, chociaż ten ktoś ma własny dom i jest bogaty. Z pogardą patrzymy na samotną dziewczynę wychowującą swoje dziecko i nie szczędzimy złośliwych komentarzy pod jej adresem. O kimś, komu dobrze się powodzi sądzimy, że na pewno nakradł, a o naszym znajomym, który zaangażował się w działalność polityczną rozpowiadamy, że zrobił tak, aby się dorobić. Gdy jednak krytyczne głosy i komentarze dotyczą naszej osoby, i gdy jakoś do nas dotrą, to wtedy zaczyna boleć.
Łatwo jest komuś zszargać dobre imię. Ale naprawić tak wyrządzoną krzywdę czasami jest bardzo trudno.
Jan L. FRANCZYK
· Napisane przez Administrator
dnia February 20 2014
1421 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".