Nawigacja
· Strona główna
· Nowohuckie Linki
· Fotohistorie
· Szukaj
· Dzielnice
· NH - Miejsce dobre do życia
W Głosie
 Felietony
 Miss Nowej Huty -
XXI edycja

 Nowohucianie
 Humor
 Prawnik radzi
Ostatnie artykuły
· [2024.12.20] O karpi...
· [2024.12.20] Paradok...
· Na niedzielę 22 grud...
· [2024.12.20] Stracon...
· [2024.12.13] Na bole...
Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
· Na sprzedaż działka ...
· Akcja poboru krwi
· Krótkie włosy - piel...
· Sekcja rekreacyjna G...
· TBS w nowej hucie?
Najciekawsze tematy
Brak tematów na forum
[2011.01.13] Pozabijamy się na chodnikach
W dzisiejszym „Głosie” publikujemy tekst o krakowskim Lokalnym Programie Rewitalizacji, w którym znalazła się m. in. „stara” część Nowej Huty. Oczywiście wszelkim działaniom, które mogą poprawić wizerunek naszej dzielnicy należy tylko przyklasnąć, a zaangażowanym w projekt społecznikom kibicować. Problem w tym, że na efekty ambitnego programu trzeba będzie poczekać, a to z czym aktualnie styka się wielu mieszkańców, już dzisiaj woła o pomstę do nieba. Mam na myśli nowohuckie chodniki. I nie chodzi nawet o estetykę miasta, ale o zwykłe bezpieczeństwo. Nie chodzi mi też o stare chodniki, ale o te, które wykonane zostały kilka lat temu. Gdy na dobre puści mróz, który dzisiaj trzyma chodnikowe płytki na uwięzi, zobaczymy jaki jest standard wykonanych w Nowej Hucie chodnikowych remontów. Chodniki wykonane wzdłuż alei Róż „klawiszowały” już w lecie i na jesieni. W listopadzie i grudniu złapał mróz i… dokonał reszty. Płytki już wystają jedna nad drugą. Na wiosnę trudno będzie tamtędy przejść. W podobnym stanie jest chodnik przy placu Centralnym od strony al. Jana Pawła II. Gdy zrobi się ciepło będzie tam prawdziwe trzęsawisko.
Na te prace miasto wydało setki tysięcy złotych, które dosłownie zostały utopione w błocie. Bo mróz mrozem, ale jakoś płytki na ul. Grodzkiej się nie rozchodzą, nie „klawiszują”. Inaczej jest w Nowej Hucie. Tutaj mamy przykład zwykłego partactwa. Szybko ułożyć płytki, wziąć kasę i zabiegać się o następną fuchę – taka filozofia zdaje się przyświecać wielu firmom wykonującym u nas prace brukarskie (przy okazji można odnieść wrażenie, że władze Krakowa tolerują takie podejście, bo jakoś nie słyszałem, by wymuszały na swoich kontrahentach solidność). A, że chodniki, po dwóch czy czterech latach, zaczynają się rozlatywać, to już problem mieszkańców.
Jan L. FRANCZYK
 
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)
Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Reklama


Wygenerowano w sekund: 0.07 30,014,461 unikalnych wizyt