W ubiegłym tygodniu napisałem trochę o łowieniu płoci wczesną wiosną. Dzisiaj chciałbym zainteresować wędkarzy niektórymi właściwościami, czy też cechami charakterystycznymi dla tego gatunku. Chciałbym napisać parę słów o właściwościach zdeterminowanych biologicznie, które jednak mają wpływ na to, w jaki sposób płocie łowimy. Bo właściwości te wymuszają na nas określone zachowania. Wymuszają je po to, abyśmy płocie łowili po prostu skutecznie.
Po pierwsze, powinniśmy pamiętać, że płoć należy do ryb aktywnych za dnia. Jest gatunkiem ruchliwym, używającym wzroku do orientacji przestrzennej oraz zdobywania pokarmu. Tyle tylko, że płoć jest krótkowzroczna, a to znaczy, że widzi ostro przedmioty położone tylko w bezpośredniej bliskości.
Płoć jest dosyć odporna na zanieczyszczenie wody. W wodzie, w której zginą pelugi, sieje, sielawy, a następnie węgorze, szczupaki i sandacze, w takiej wodzie nadal szanse przetrwania będą miały właśnie płocie oraz leszcze i ukleje.
Płocie dobrze znoszą wodę o średniej zawartości tlenu – to jest od 5 do 6 miligramów na 12 litr wody. W wodzie, w której pstrągi potokowe czy lipienie czuły by się zdecydowanie źle, płocie czują się całkiem dobrze. Zresztą podobnie jak leszcze, sumy czy karasie.
Jak widać, płoć nie jest specjalnie wybredna jeśli chodzi o jakość wodnego środowiska, dlatego ryby te spotkamy w jeziorach, rzekach, zbiornikach zaporowych, w starorzeczach, stawach i wyrobiskach pożwirowych, a także w zupełnie drobnych zbiornikach wodnych i gliniankach. W rzekach ryba ta zasiedla przede wszystkim krainę leszcza i brzany, ale spotkać ją można także w krainie lipienia.
I jeszcze jedna ciekawa i ważna z punktu widzenia wędkarskiego cecha biologiczna płoci. Otóż niektóre ryby - płocie, wzdręgi, kiełbie czy leszcze – mają w swojej skórze specjalne komórki, które przy zranieniu wydzielają specjalną substancję ostrzegawczą. Substancja ta jest łatwo wyczuwalna dla gatunkowych towarzyszy, nawet wówczas, gdy nie mogą oni zranionej ryby ani widzieć ani słyszeć. Gdy ryby poczują tylko ten swoisty zapach – rozpierzchają się w panice. Ryby, które pływają w pojedynkę na chwilę drętwieją, jakby oceniając niebezpieczeństwo agresji i podejmują „decyzję” na przykład o ucieczce.
Tym właśnie zapewne można tłumaczyć nagłą przerwę w braniach, na przykład po zerwaniu się z haczyka zaciętej wcześniej ryby. To także czyni wiarygodnymi porady, jakie można znaleźć w wielu wędkarskich publikacjach, aby w przypadku połowu gatunków, które żerują w mniej lub bardziej licznych stadach, starać się zaciętą rybę, o ile to możliwe, w miarę szybko wyprowadzić poza obszar łowiska.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia February 21 2025
22 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".