Tutaj rozpoczynali swoje kariery znani krakowscy dziennikarze jak Olgierd Jêdrzejczyk czy Bruno Miecugow, autor cyklu felietonów „Sprawy du¿e i ma³e”, który kontynuowa³em w „G³osie Nowej Huty” i obecnie w „G³osie–Tygodniku Nowohuckim”. Bo nowohucka gazeta w roku 1957 przyjê³a tytu³ „G³os Nowej Huty”, by przekszta³ciæ siê w 1990 roku w³a¶nie w „G³os Tygodnik Nowohucki”. Z okazji sze¶ædziesiêciolecia istnienia nowohuckiej gazety lokalnej postanowili¶my w redakcji przypomnieæ publikacjami ludzi zwi±zanych z t± gazet± w minionych latach i przybli¿yæ trochê historii lokalnej prasy. W tym numerze zamieszczamy wspomnienia red. Tadeusza Zygmunta Bednarskiego, który przez lata wspó³pracowa³ z „G³osem Nowej Huty”, a by³ dziennikarzem „Gazety Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego”. W jego tek¶cie znajduje siê szereg imion i nazwisk znanych ludzi, których sylwetki prezentowa³ na ³amach „G³osu” red. Tadeusz Z. Bednarski. Zamieszczamy tak¿e refleksje red. Zdzis³awa Sroki, który karierê dziennikarza sportowego rozpoczyna³ w Nowej Hucie w latach piêædziesi±tych. Jest to jeden z nielicznych ¿yj±cych dziennikarzy, który pisa³ do pierwszych numerów lokalnej nowohuckiej gazety.
S£AWOMIR PIETRZYK
O MOIM ZAISTNIENIU W „G£OSIE”
Rocznice lubi³em zawsze. Ca³a moja dzia³alno¶æ autorska – a i teraz wspólnie z ¿on± Zofi± – wpisywa³a siê zawsze w jakie¶ „lecia”. Dawa³y one okre¶lony asumpt do zabrania g³osu w konkretnej sprawie w ustalonym czasie, materia³y nawi±zywa³y do rocznicy. Tak jest i z dzisiejszym moim g³osem w 60-lecie powo³ania w Nowej Hucie prasy lokalnej.
W tej pierwszej nowohuckiej gazecie o buñczucznym tytule i ja debiutowa³em – jak wielu m³odych polonistów. W sylwestrowym numerze z grudnia 1956 r., jeszcze jako student, og³osi³em liryk Choinkowe ozdoby. Przyjmowa³ go sekretarz redakcji, nieod¿a³owanej pamiêci red. Tadeusz Robak, któremu podoba³ siê i drugi przedstawiony wiersz o „noworocznym toa¶cie”, ale „wêgierskie wino” by³o zbyt wyra¼n± aluzj± do ¶wie¿o przelanej wêgierskiej krwi.
W kilka miesiêcy pó¼niej, od 3 numeru „G³osu Nowej Huty” w sierpniu 1957 r., ju¿ jako magister szukaj±cy zarobku, zacz±³em zamieszczaæ kilkunastowierszowe „kroniki wydawnicze”, jakie ukazywa³y siê dziêki uprzejmo¶ci zaprzyja¼nionych ksiêgarzy, jacy nie przeszkadzali robiæ notatki z nie kupowanych egzemplarzy, o czym pisa³em we wspomnieniu „Moje per³owe gody...” w „GNH” w lipcu 1987 r. we wspomnieniowym numerze 29–30. W tym¿e wspomnieniu na 30-lecie „G³osu” pisa³em, ¿e red. Roman Wolski zachêci³ mnie wiosn± 1962 r. do pisania w „GNH” cyklu „To ciekawe”. Pierwszy odcinek przypomnia³ tragediê „Titanica” w 50-lecie zatoniêcia. Od 1976 r. przez kilka lat ukazywa³ siê na ³amach „GNH” cykl o nazwach ulic i osiedli Nowej Huty oraz o jej pomnikach i rze¼bach.
Kontakty z „GNH” i Now± Hut± wyst±pi³y najpe³niej, gdy red. Marian Oleksy, równie¿ jak Wolski znaj±cy mnie z „Gazety Krakowskiej”, zaproponowa³ mi prezentacjê ciekawych postaci kultury dzielnicy. To by³a piêkna przygoda dziennikarza dokumentalisty i wspania³a szansa osobistych spotkañ z wybitnymi indywidualno¶ciami twórczymi.
Jak bardzo stawa³y siê plastyczne suche informacje, odnajdywane o tych ludziach w jakich¶ bibliograficznych materia³ach, s³ownikach, katalogach, programach teatralnych, informatorach do których siêga³em przed spotkaniami. Siedzia³em nieraz i piêæ godzin, przegl±daj±c szereg wycinków recenzji, materia³ów, notatek, fotografii, albumów, s³uchaj±c wynurzeñ serdecznych i bezpo¶rednich. Poznawa³em urok tych ludzi, dowcip, humor, intelektualn± g³êbiê, w kontaktach z cz³owiekiem, którego najczê¶ciej widzia³em po raz pierwszy. Byli to arty¶ci sceny np. Bogus³awa Czuprynówna, Anna Lutos³awska, Zdzis³aw Klucznik, Edward R±czkowski, Henryk Gi¿ycki; ludzie ¶wiata muzyki – Domicela i Juliusz £uciukowie, Krystyna Rapacka-Ro¶ciszewska; ludzie pióra – Jerzy Broszkiewicz, Stanis³aw Chru¶licki, Ryszard K³y¶, Stanis³aw Stanuch, Jerzy Walawski; arty¶ci pêdzla i d³uta – Waleria Bukowiecka, W³adys³aw Kruczek, Lucjan Mianowski, Jerzy Panek, Janusz Trzebiatowski; muzeolog Stanis³aw Buratyñski, nauczyciele, organizatorzy produkcji, urzêdnicy, spo³ecznicy… Wszystkie postacie by³y barwne, wro¶niête emocjonalnie w sprawy dzielnicy, przysparzaj±ce jej chwa³y.
Zostawi³em zatem pewien autorski ¶lad na kolumnach prasy nowohuckiej. A potem kontakty niejako odwróci³y siê i ja – a potem z ¿on± Zofi±, a nawet z wnuczk± Zuzann± – byli¶my wymieniani na ³amach „G³osu”, gdy red. S³awomir Pietrzyk wita³ serdecznie moje impresje szczawnickie („G³os”, 1995, 23VI nr 25), czy tego¿ autora „Na 50 lat pracy twórczej” („G³os”, 2008, 8II, nr 6), a i wspominaj±c nasz udzia³ w otwarciach wystaw Barbary Matuszczyk, Antoniego Kawa³ki, Stanis³awa Jakubczyka… i zabierany przy tych okazjach g³os, czy ostatnio, gdy o promocji naszej ju¿ 15 pozycji wydawniczej – Krakowskim szlakiem Fryderyka Pautscha – pisa³ Stanis³aw Wójcik. A notka w „Encyklopedii Nowej Huty”, autorstwa Ryszarda Dzieszyñskiego i Jana L. Franczyka, te¿ wielce cieszy, ¿e zaistnienie moje zauwa¿ono.
Tadeusz Z. Bednarski
Ze wspomnieñ red. Zdzis³awa Sroki, pisz±cego do „BS”
JAK ORGANIZOWA£EM SPORT W NOWEJ HUCIE
Gdy przyjecha³em do Nowej Huty w pocz±tkach 1952 roku mia³em niespe³na 20 lat. Ujrza³em puste pola, zwa³y b³ota i tu i ówdzie bazy transportowe. Nieco dalej, w okolicach klasztoru Cystersów, sta³y pierwsze bloki mieszkalne. Tam znajdowa³o siê centrum administracyjne. Ale co ciekawsze: wiele mieszkañ sta³o pustych. Pracuj±cy tam pracownicy fizyczni nie kwapili siê do sta³ego osiedlania siê w Nowej Hucie. Wielu z nich niedziele spêdza³a w rodzinnych stronach, wyje¿d¿aj±c w soboty zaraz po pracy i wracaj±c w pó¼nych godzinach na drugi dzieñ. Woleli mieszkaæ w hotelach robotniczych, gdzie czuli siê po trochu jak w koszarach w czasie odbywania s³u¿by wojskowej.
Oczywi¶cie junacy, którzy musieli tutaj odpracowaæ swoje mieszkali w namiotach. Ci rzadziej wyje¿d¿ali do swych rodzin. Wielu z nich mieszka³o przedtem daleko st±d: na Mazowszu, w Bia³ostockim, czy Lubelszczy¼nie, a nawet w Wielkopolsce, w odró¿nieniu od pracowników cywilnych, którzy przewa¿nie pochodzili z Kieleckiego, Ma³opolski, Podhala, czy Rzeszowszczyzny.
Komitet Kultury Fizycznej, którego by³em pracownikiem, mie¶ci³ siê na os. A O, w jednym z mieszkañ. Gdy zosta³em przyjêty tam do pracy, zaczêli¶my zastanawiaæ siê, jak organizowaæ ¿ycie sportowe pracowników Nowej Huty. Na razie nie by³o tam ¿adnego sportu masowego. Wysun±³em wtedy propozycjê, aby organizowaæ spartakiady w najprostszych do organizacji dziedzinach: ping-pongu i szachach. Mo¿na by³o tutaj skupiæ sporo zawodników w jednym miejscu. By³ to nieistniej±cy ju¿ budynek szko³y podstawowej w Mogile. Pamiêtam szok personelu, gdy pierwsi zawodnicy zjawili siê w... gumiakach. Ale grali zapamiêtale, a ich zaanga¿owanie udziela³o siê kibicom. Oczywi¶cie mam na my¶li ping-ponga, dyscypliny w jaki¶ sposób widowiskowej, gdy celuloidowa pi³eczka lata³a pod sufitem, a kibice ¶ledzili j± krêc±c g³owami, to w jedn±, to w drug± stronê. Z szachami by³o trochê inaczej. Przy ka¿dym stoliku sta³o kilku kibiców, którzy w du¿ym skupieniu analizowali posuniêcia zawodników.
Potem, gdy przysz³a wiosna organizowali¶my zawody na ¶wie¿ym powietrzu, na prymitywnych boiskach, czy wrêcz klepiskach. Biegi, skoki wzwy¿ i w dal, siatkówka, pi³ka no¿na. Mobilizowali¶my poszczególne za³ogi. Ka¿da baza transportu wystawia³a sw± reprezentacjê, a zawodnicy cieszyli siê potem nale¿yt± estym± w¶ród reszty pracowników. A w czasie zawodów doping by³ wrêcz osza³amiaj±cy. Naszymi poczynaniami organizacyjnymi zainteresowa³a siê redakcja „Budujemy Socjalizm”. Zaproponowali nam pisanie korespondencji z zawodów. Tak oto chwyci³em za pióro i sta³em siê dziennikarzem sportowym pisz±cym do lokalnej gazety nowohuckiej
Od wrze¶nia 1952 roku nie by³o mnie w Nowej Hucie. Zosta³em wybrany do szkolenia w zakresie tematyki sportowej wraz z koleg± Andrzejem Snopkowskim i wys³any do ostatniej klasy Liceum Pedagogicznego w Szklarskiej Porêbie, które mia³o tak± specjalno¶æ. Potem wróci³em do Nowej Huty. Nadal jednak zajmowa³em siê pisaniem korespondencji. Przy ZS „Budowlani” powsta³a sekcja koszykówki. Gra³em tam w latach 1953–54. Prezesem Zrzeszenia Sportowego „Budowlani” by³ wtedy Franciszek Hyla, pó¼niejszy dyrektor Totalizatora Sportowego w Krakowie, który patronowa³ naszej sekcji. Weszli¶my wtedy do drugiej ligi i w nagrodê dostali¶my popielate dresy. Paradowali¶my w nich na pochodzie pierwszomajowym budz±c zrozumia³± zazdro¶æ w¶ród innych sportowców. Nowa Huta potrzebowa³a coraz to wiêcej r±k do pracy. Dlatego po wsiach je¼dzi³y ekipy werbunkowe. Nale¿a³em do jednej z nich. Koledzy agitowali, zachêcaj±c do pracy wysokimi zarobkami i mieszkaniami, a ja opowiada³em o sportowcach, o zawodach, o wynikach. I z satysfakcj± stwierdzam, ¿e s³uchali mnie z wiêkszym zainteresowaniem, ni¿ kolegów. Pó¼niej zosta³em zastêpc± redaktora naczelnego pisma spó³dzielczego „Nasze Sprawy”, a przez 15 lat kierowa³em „Informatorem Kinowym” pisz±c m.in.. o repertuarze kin w Nowej Hucie: „¦wiatowid” „¦wit” i „Sfinks”. W ten sposób specjalno¶æ dziennikarza sportowego poszerzy³em o krytykê filmow±.
Zdzis³aw Sroka
***
Red. Zdzis³aw Sroka od lat jest zwi±zany z pras± lokaln±. Kierowa³ 15 pismami zak³adowymi m.in.. „Echem Che³mka„, „Fablokiem”. Pracowa³ jako dziennikarz sportowy w „Tempie” i dziale sportowym „Dziennika Polskiego” oraz „Echa Krakowa. Od lat kieruje redakcj± lokalnego pisma „Nasze Sprawy” ukazuj±cego siê m.in.. w My¶lenicach, Dobczycach, £apanowie i Gdowie, które sprzedaje siê w ponad 20-tysiêcznym nak³adzie. Od 21 lat kieruje Polskim Stowarzyszeniem Prasy Lokalnej.
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".