Nowohuckie osiedla – Najpierw C-1 dziś - Teatralne
Teatralne to osiedle ostatnie przed ulicą Kocmyrzowską os, która była granicą rozwoju urbanistycznego Nowej Huty do końca lat pięćdziesiątych. Pierwsze nowohuckie osiedla zaczęły powstawać wzdłuż funkcjonujących dróg: w stronę Pleszowa i Kocmyrzowa. Budowę domów w dzisiejszych osiedlach Krakowiaków, Górali, Teatralnym rozpoczęto w połowie 1950 roku.
Początek, a potem rozbudowa dzielnicy związane były z ekspansją największego zakładu, który dał mieszkania i nowe życie jego pracownikom. Jakie? – pokazuje wystawa Magdaleny Smagi „Osiedleni Teatralne” w nowohuckim oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa w Alei Róż. Osiedle sąsiedzkie
Plany osiedli nowohuckich przygotowywali planiści z Miastoprojektu. Były oparte na założeniach „jednostki sąsiedzkiej”, stworzonej przez Clarencea Artura Perr’yego w 1923 r. Nowa Huta składa się z jednostek – osiedli. W osiedlu Teatralnym jest podobnie. „Teatralne” - roboczo było zwane C-1, było jedną z takich „sąsiedzkich” jednostek. Osiedle składało się z trzech kolonii architektonicznych.
Historia rodzinna Danuty Grządziel podobna jest do historii innych nowohuckich rodzin. Opowiada ją w wywiadzie dla autorki wystawy: „Mój tato pochodził ze Skomielnej Białej koło Rabki, natomiast mama pochodziła z Tropia. To taka niewielka miejscowość nad Dunajcem. Tato przyjechał do Huty wcześniej, a mama trochę później i tu się poznali. Tato pracował od początku w Przedsiębiorstwie Budownictwa Mieszkaniowego. Bardzo dużo ludzi, właśnie z osiedla Teatralnego i okolicznych bloków pracowało w tym przedsiębiorstwie.
Wszyscy, przyjeżdżający do Nowej Huty najpierw mieszkali w hotelach, potem dostawali tu mieszkania. Ja się urodziłam w Hucie. Na początku, przez dwa lata mieszkaliśmy w barakach nad zalewem. W 1956 roku dopiero tato dostał mieszkanie na osiedlu Teatralnym i od tej pory mieszkaliśmy właśnie tu. W barakach warunki były paskudne. Mama opowiadała, że w zimie zamarzały ziemniaki. W mieszkaniu mieliśmy jeszcze piec na węgiel, do tego mój tato bardzo bał się wojny, wiec zgromadził ogromne zapasy węgla w piwnicy, w 1981 roku ten węgiel jeszcze był…
Mieliśmy duże mieszkanie – aż 52 m. kw. Duży pokój to był naprawdę duży, chyba ze 20 metrów kw. A i ten drugi pokój też nie był mały, bo to było mieszkanie narożne. Mieszkania w środku klatki schodowej są z kolei małe i pokoje są tam naprawdę malutkie. W naszym mieszkaniu kuchnia była widna, do tego łazienka – wszystko było tylko, jak na tamte czasy, nie było bogato urządzone”. Zaczynało się normalne życie. D. Grządziel należała do pierwszych roczników dzieci, które uczęszczały do wybudowanej w osiedlu Szkoły Podstawowej nr 87, noszącej im. Janka Krasickiego.
Mara Bartoszek, absolwentka XI (już miejscowego, w os. Teatralnym) LO opowiada o innym aspekcie mieszkania w Nowej Hucie: często lokatorzy musieli dzielić się mieszkaniem, ale też chętnie przyjmowali do siebie kuzynów ze wsi, pomagając w ten sposób w awansie społecznym: studiującym w Krakowie młodym kuzynom, czy podejmującym pracę w mieście, co często potem było przyczółkiem do zamieszkania w Krakowie. „W os. Teatralnym mieszkałam od 1956 roku. Rodzice pochodzili ze wsi o nazwie Kępie w powiecie miechowickim. To było w roku 1952 , mieszkanie dostali właśnie tutaj, na os. Teatralnym, w bloku na drugim piętrze. To były dwa pokoje z kuchnią - do podziału. Moi rodzice dostali jeden pokój, a drugi zajęła współlokatorka. Kuchnię mieliśmy oczywiście wspólną. Po paru latach wyprowadziła się, no i wtedy całe mieszkanie dostaliśmy my. Było bardzo duże – 50 m. kw. Dwa ładne pokoje z dużą ,jasną kuchnią. W małym pokoju były wbudowane szafy wnękowe. Jedyną wadą tego mieszkania był brak parkietu. Na innych osiedlach parkiety były – u nas nie.
Tata pracował w KBM-ie, który był w miejscu gdzie dzisiaj Tomex. Był ślusarzem – wspomina w rozmowie z Magdaleną Smagą pani Maria.
W latach 90 – tych KBM zostało zlikwidowany a plac zaadaptowano na targowisko. Ojciec pani Marii przeszedł na emeryturę w 1994 roku. Mama początkowo była w domu, do pracy poszła dopiero jak nas odchowała, żeby dorobić sobie troszkę.- U nas zawsze koś mieszkał, często przyjeżdżali krewni ze wsi. Nasz kuzyn Rysiek, który studiował na AGH, też u nas mieszkał. Potem przyjechała moja kuzynka, która mieszkała co najmniej 5 lat. Pracowała w Vistuli i mieszkałyśmy razem – wspomina M.Bartoszek. W gumiakach do teatru
W styczniu 1951 roku mieszkało w Nowej Hucie już ponad 5 tys. osób. 25 marca 1951 roku odbyło się pierwsze posiedzenie Dzielnicowej Rady Narodowej, kolegialnego organu dzielnicowego, o znacznie większych i samodzielnych uprawnieniach. Przewodniczącym tej pierwszej rady wybrano Juliana Aniołę. Życie kulturalne wyglądało wówczas bardzo skromnie. Skupiało się wokół zakładowych wycieczek w okolice Krakowa, do kin i teatrów w Krakowie, do muzeów, sporadycznie do operetki. Zakładowy Dom Kultury HiL rozpoczął swą działalność w 1955 roku.
Wreszcie, przyspieszony polityczną dyskusją o życiu nowohuckich robotników wywołaną głośnym wierszem Adama Ważyka „Poemat dla dorosłych” opublikowanym w sierpniu 1955 roku, a w os. Teatralnym działalność rozpoczyna Teatr Ludowy. Pierwsza premiera „Krakowiaków i Górali” odbyła się 4 grudnia 1955 roku.
Maria Tomanik w wywiadzie dla Magdaleny Smagi: „W Nowej Hucie klasa robotnicza mieszkała w hotelach robotniczych. Jak wybudowano Teatr Ludowy to wmawiano jej, że do teatru w garniturach chodzą tylko burżuje. Mój ojciec opowiadał, że lud chodził do teatru w tym, w czym stał. Ludzie w ogóle nie zmieniali odzieży. Uczyłyśmy więc dzieci, ze teatr to jest miejsce szczególne i z szacunku do aktorów, artystów powinniśmy ubrać się elegancko i zachowywać stosownie. Gdy Jerzy Fedorowicz dyrektorował w Teatrze Ludowym to urządzaliśmy tam różne szkolne imprezy. Między innymi bardzo uroczyste ślubowania pierwszych klas gimnazjalnych”. Romeo i Julia w stylu subkulturowym
Potem, w latach dziewięćdziesiątych w Tatrze Ludowym, też wydarzyła się nietypowa premiera.
Jerzy Fedorowicz: „Wszystkie awantury przed teatrem, a zwłaszcza wybijanie szyb w autokarach przypisywane było skinheadom. Spotkałem się więc z nimi na pogrzebie Andrzeja Zauchy i powiedziałem im żeby przyszli do teatru, bo chcę z nimi o tym porozmawiać . Skinheadzi przyszli na próbę sztuki o świętym Franciszku. Obiecałem im że przygotuję dla nich specjalny projekt a oni obiecali, ze nie będą „dymić” przy teatrze. Mogło dojść do rozróby bo od strony Arki przyszła grupa osób, które chciały rozprawić się ze skinheadami. Była to grupa różnych subkultur. Wtedy wyszedłem do nich i powiedziałem, że jeśli dojdzie do bójki to wezwę policję: ja zostanę wyrzucony a teatru nie będzie - zostaną tylko krzaki i pokrzyw, a przecież to wszystko dla ich dzieci. I rozeszli się. Postanowiłem zaprosić do teatru i skinheadów i punków. Przedstawiłem im propozycję że wystawimy okrojony dramat Romeo i Julię w wersji bardzo okrojonej gdzie skinheadzi zagrają Capulettich, a punki Montecchich.(…)
Były też role dla innych subkultur muzycznych. To narzuciło życie. Robiliśmy konkurs do roli Julii przygotowywanym przez Krzysztofa Orzechowskiego przedstawieniu dla Teatru Ludowego. Dziewczyna, która wygrała to bardzo znana dziś aktorka Dominika Bednarczyk”.
Próby do przedstawienia były obserwowane przez telewizje świata, Premiera budziła duże zainteresowanie. Potem posypały się liczne zaproszenia zagraniczne. Pojechaliśmy do Berlina. Rozpoczęliśmy dwuletnie turnee po Niemczech. „Świt” kinomanów
W rok po Teatrze Ludowym w 1956 roku kinomanom oddano w os. Teatralnym Kino „Świt”. Ewa Skoczylas-Tkacz: „To były czasy kiedy Huta tętniła życiem. W każdym niemal miejscu przy Świcie, przy Światowidzie były sceny, na których występowały zespoły muzyczne. My, jako malutkie dzieci, wtedy chodziliśmy i podpatrywaliśmy to wszystko. Kina, one wtedy tętniły życiem, bo luzie wtedy bardzo często chodzili o kina. Może repertuar był trochę uboższy i nie było możliwości oglądania takiej ilości filmów jak teraz, ale chodzenie do kina było bardzo fajne, modne i zawsze to było duże wydarzenie. Ja chodziłam do Świtu, do Światowida zresztą też. Pamiętam jak byłam nastolatką to siostra brała mnie na Konfrontacje. Kupowało się specjalny karnet ważny dwa tygodnie i oglądało filmu które później przez cały rok leciały w kinach. To było bardzo fajne przede wszystkim duże wydarzenie dla mnie. Właśnie wtedy na Konfrontacjach oglądałam „Sprawę Kramerów”. Ostatni film, który oglądałam w kinie Świt to było „Ogniem i mieczem”. Później kino podupadło. Serce mnie bolało jak szłam i parzyłam na to co się tu ziało jak wyciągano ze środka cała widownię…
***
Drugi etap rozbudowy Nowej Huty rozpoczęto pod koniec lat pięćdziesiątych (1959 do 1966). Wcześniej „Biprostal opracował założenia rozbudowy huty stali do zdolności produkcyjnej 3,3,- 3,5 mln ton. Pod koniec lat pięćdziesiątych Nowa Huta – miasto hutników i ich rodzin, ograniczone ulicami Kocmyrzowską, Bienczycką, Bulwarową, z jednej strony, Rewolucji Kubańskiej i Planu 6-letniego, pękało w szwach.
Trzeci etap rozbudowy największego krakowskiego zakładu nastąpił w latach 1967 – 1976.
Rozbudowa kombinatu musiała pociągnąć za sobą rozwój miasta. Ogłoszono konkurs na zagospodarowanie nowych terenów – dzielnica miała poszerzać się na bieńczyckie pola. W 1961 Nowa Huta przekroczyła ulicę Kocmyrzowską.
Trzecią dekadę Nowa Huta witała osiedlami mistrzejowickimi…
* * *
Więcej o osiedlu Teatralnym, jego historii i mieszkańcach znajdziecie na wystawie „Osiedleni Teatralne”, którą można oglądać w Alei Róż do lutego przyszłego roku i w katalogu wystawy.
Krystyna Lenczowska
repr. foto autorka
Stragany z owocami pod kinem Świt. Lata sześćdziesiąte. Fot. Józef Lewicki, ze zbiorów MHK.
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".