Pół roku minęło jak jeden dzień – tak można nawiązać do słów popularnej niegdyś piosenki. Jeszcze niedawno komentowano sto dni rządu Tuska, dziś minęło już prawie dwa razy tyle. Premier wrócił z Ameryki Południowej i pozytywnie ocenił dokonania swoich podwładnych. Przez parę godzin opowiadał o planach rządu, podczas gdy śmiertelnie znudzeni ministrowie nawet nie starali się ukryć ziewania. Oczywiście z przemówienia wynikało, że chociaż jest świetnie, to już niedługo będzie jeszcze o wiele lepiej.
Czy rzeczywiście? Przyszłoroczny budżet zostanie już w całości przygotowany przez Platformę oraz PSL i nie będzie można na poprzedników zrzucać winy za rozmaite braki. A tymczasem rząd obiecał podwyżki, m.in. nauczycielom, urzędnikom, pocztowcom, kolejarzom, celnikom, nawet sędziom. Teraz związki zawodowe te obietnice przypomną. „Solidarność” i OPZZ już żądają 50 procent podwyżki dla nauczycieli i 15 procent dla pracowników budżetówki. Tymczasem rząd gotów jest dać nauczycielom 10 procent, ale nie wszystkim i nie w ciągu jednego roku. Jeszcze gorzej w budżetówce – tu podwyżki nie przekroczą 5 procent. Co na to zainteresowani? Tusk obiecał w tej kadencji zarobki takie jak w Unii Europejskiej, tymczasem średnia płaca w Polsce wynosi 870 euro (średnia – bo w rzeczywistości większość Polaków zarabia około 500 euro), podczas gdy w Grecji średnia osiąga 1080 euro, we Włoszech ponad 1600 euro (czyli trzy razy tyle co w Polsce), w Niemczech 2780 euro (pięć razy tyle co w Polsce). Kiedy dogonimy Europę? Na pewno nie za rządów Tuska, Pawlaka i Grada. Na razie to polskie ceny doganiają Europę, a w niektórych przypadkach nawet je przeganiają.
Według sondaży około 60 procent Polaków oczekuje szybkich zmian w składzie rządu, tymczasem Tusk, uwikłany w przeróżne zobowiązania, najważniejszych zmian dokonać nie zamierza. Zapewne skończy się na wyrzuceniu minister edukacji za skandaliczne błędy w zadaniach maturalnych oraz za brak koncepcji poprawy sytuacji w szkołach, być może odejdzie też minister, któremu tak bardzo nie idzie budowa autostrad, że postanowiono z większości z nich zrezygnować i zastąpić je drogami szybkiego ruchu. Jeżeli zadanie budowy tych dróg powierzone zostanie równie fachowemu ministrowi, to za rok usłyszymy, że zamiast dróg szybkiego ruchu będziemy musieli zadowolić się wyłącznie łataniem tego, co mamy obecnie. Tak się kończą fantazje ekipy, która jak dotąd nie splamiła się żadnym sukcesem.
Na pocieszenie życzliwe rządowi media donoszą, że jeden z ministrów zdradził dziennikarzom tajny plan Platformy. Przez dwa-trzy lata rząd będzie dreptać w miejscu i pozorować rządzenie, przez co ściągnie na siebie powszechną krytykę. W drugiej połowie kadencji prace ruszą z miejsca, a zmęczona publiczność ucieszy się, że wreszcie ktoś zabrał się do roboty. Wtedy powtórzy się cud i większość Polaków znów zagłosuje na Platformę. A potem znowu będzie można odpocząć…
Nie wiem, czy to prawda. Ale jeżeli tak, to grozi nam oddalanie się od poziomu życia Europy i przyglądanie z zawiścią, jak radzą sobie Słowacy, Węgrzy czy Litwini. A Tusk z małżonką wyruszą w kolejne podróże życia, zwiedzając Nową Zelandię, Cejlon i Alaskę. Oczywiście na koszt szczęśliwego elektoratu.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia May 29 2008
1258 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".