Ostatnia prosta, meta coraz bliżej, kampania wyborcza zbliża się do finału. Jeszcze dwa tygodnie najbardziej wytężonej pracy, jeszcze ostatnie pomysły wyborczych sztabów, jeszcze przedostatnie i ostatnie dyskusje w telewizyjnych studiach. Sondaże różnią się w szczegółach, ale średnia z ostatnich tygodni jest nieubłagana dla opozycji. Widać wyraźnie, że mobilizacja po stronie Prawa i Sprawiedliwości jest większa i wciąż systematycznie rośnie. Można się spodziewać, że w decydującym dniu, czyli w niedzielę 15 października, przyniesie premię w postaci kilku rozstrzygających punktów procentowych.
Przez Polskę przetoczyła się dyskusja o filmie, którym zachwycili się wszyscy wrogowie Polski. Polityczny gniot o szturmie na naszą granicę, nakręcony pod „warszawkę” i pod nagrody rozmaitych fundacji, specjalizujących się w wyciąganiu pieniędzy, miał pomóc opozycji doczołgać się do wyniku zbliżonego do poziomu Prawa i Sprawiedliwości. Wydaje się, że zamiast pomóc raczej zaszkodził, bo nikt rozsądny nie uwierzy w kłamstwa, produkowane dla zaspokojenia nienawiści do wszystkiego co polskie. Oczywiście jakieś egzaltowane paniusie i emerytowane gwiazdki pobiegną na „specjalne pokazy”, ale w kinach już z góry można założyć puste rzędy foteli i finansową klapę. Jak trzeba mieć pusto w głowie, a równocześnie jak trzeba być zacietrzewionym w rozmijaniu się z rzeczywistością, żeby wierzyć w polityczny sukces tej artystycznej miernoty.
Nawet liderzy opozycji ostrożnie i z pewnym zażenowaniem wypowiadali się o filmie i jego „twórcach”, ale tzw. Trzecia Droga pospieszyła się z pochwałami w wypowiedziach jej wiceprzewodniczącego. Można podejrzewać, że podobnie jak reżyserka tego dzieła, on sam nigdy na polsko-białoruskiej granicy nie był. Partia Hołowni, która przytopiła PSL (jej poseł Bartoszewski słusznie stwierdził, że film zaszkodzi całej opozycji), ma duże szanse nie osiągnąć wyborczego progu i nie wejść do Sejmu, dzięki czemu zmarnują się oddane na nią głosy. Na dwa tygodnie przed wyborami sondaże nadal pokazują znaczną przewagę PiS nad Platformą, reszta praktycznie się nie liczy i w Sejmie będzie tworzyć zabawne, ale z punktu widzenia wyborców bezużyteczne kluby i klubiki. Podobnie jak w obecnym Sejmie będzie można o niektórych posłach opozycji powiedzieć „mocni w gębie”, ale nic poza tym. Większość zresztą kandyduje w nadziei na zdobycie niezłej posadki na cztery lata i nie bez powodu popularnie nazywa się ich posłami dietetycznymi (co odnosi się do poselskich diet). Są też i tacy, zwłaszcza w Platformie, których celem jest zdobycie immunitetu, chroniącego przed prokuraturą.
Cała Polska upstrzona jest teraz banerami, czyli ceratowymi plakatami, rozwieszanymi na płotach i ogrodzeniach, ponieważ na bilbordy stać tylko nielicznych, którzy zdołali dorobić się na polityce. Większość kandydatów musi zadowolić się ulotkami i skromniejszymi plakatami, w nadziei, że stanie się cud i wyborcy zagłosują na osoby umieszczone na dalszych miejscach list wyborczych. Pojawiają się także reklamy w telewizji i Internecie, wciąż jednak nie gwarantujące powodzenia. Większość wyborców podjęła już decyzję na kogo głosować, więc teraz pozostaje przekonać tych, którzy wciąż jeszcze nie mają swojego zdania.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia September 28 2023
341 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".