Podobno Giertych ogłosił, że będzie kandydował do Senatu z własnego komitetu wyborczego. Oznacza to, że nikt go nie chce na swojej liście i będzie musiał samodzielnie zabiegać o głosy wyborców. Ciekawe, czy w jego okręgu wyborczym opozycja wystawi własnego kandydata, czy może jednak zdecyduje się poprzeć tak kontrowersyjną postać. Tzw. pakt senacki zakładał, że partie opozycji dogadają się i nie będą ze sobą konkurować. Problem w tym, że większość senatorskich mandatów chce zebrać Platforma, natomiast lewicy, Hołowni i PSLowi pozostawić skromne resztki. A jeszcze paru opozycyjnych prezydentów miast też chciałoby na wszelki wypadek zapewnić sobie immunitet, przynajmniej na cztery lata. Spór o obsadę paktu senackiego trwa i nie wiadomo, czy ostateczne porozumienie zostanie osiągnięte. Podobno w najtrudniejszej sytuacji jest Hołownia, bo nikt w opozycji nie wierzy w powodzenie jego kandydatów.
Plan wspólnej listy do Sejmu, do czego Tusk usiłował zmusić pozostałe partie opozycji, ostatecznie nie doszedł do skutku. Mimo wysiłków opozycyjnych mediów, liderzy opozycyjnej drobnicy nie zgodzili się na podporządkowanie Platformie. Tusk prosił, przekonywał, straszył, groził – nic nie pomogło. Teraz opozycyjne partie będą walczyć między sobą, ale wiadomo czym skończy się taka rywalizacja: w ostatniej chwili wyborcy nie zdecydują się zmarnować swoich głosów i zagłosują na najsilniejszą listę Platformy. Gorzej dla opozycji, jeżeli machną ręką i wcale nie pójdą głosować. Wówczas Platforma nie zyska, a małe partie mogą nie dostać się do Sejmu.
Podczas kampanii przed samymi wyborami opozycja będzie miała jeszcze jeden kłopot. Platforma będzie zapowiadać, że opozycja wybory wygra, a premierem zostanie Tusk. Tylko jaka jest możliwość stworzenia rządu, gdy każda z partii chciałaby dla siebie coś, na co nie zgodzą się pozostali? Tym bardziej, że nikt z ewentualnych koalicjantów nie chce Tuska na premiera, zresztą nie chce go także część jego własnej partii. Zwycięstwo opozycji jest bardzo mało prawdopodobne, ale gdyby tak się stało, to utworzenie wspólnego rządu graniczyłoby z cudem, a funkcjonowanie takiego rządu – o ile by powstał – okazałoby się szybko na tyle komiczne, że ponowne, przyspieszone wybory stałyby się koniecznością. To też ważny argument za tym, żeby nie głosować na nieudaczników z opozycji: nie tylko pogrążą Polskę w chaosie i kłótniach, ale przede wszystkim nie zapewnią stabilizacji, tak potrzebnej w czasie wojny na Ukrainie i międzynarodowych napięć. Już widzieliśmy ich ministrów obrony czy spraw wewnętrznych, nie mających pojęcia o swoich resortach i bagatelizujących ich znaczenie, nie mówiąc już o szkodliwych występach ministrów spraw zagranicznych, w oczywisty sposób szkodzących interesom Polski.
Gdy tylko zostanie ustalony termin wyborów parlamentarnych (najbardziej prawdopodobny to 15 października), rozpocznie się formalna faza kampanii i poznamy nazwiska kandydatów i listę ugrupowań startujących w wyborach. Obserwując dzisiejszą politykę i aktualne sondaże można przewidywać, że wynik wyborów rozstrzygnie się już pod koniec lata. Ale na to musimy poczekać jeszcze całe trzy miesiące.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia June 02 2023
429 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".