Chociaż początek astronomicznej zimy wypada dopiero w przyszłym tygodniu (21 grudnia), to w zasadzie zimę już mamy. Tegoroczny sezon wędkarski praktycznie się zakończył. Znad wody poznikali wędkarze. Tylko wyjątkowo możemy spotkać spławikowca, który pomimo wszystko uparcie przysiadł z wędką na brzegu (wszak rzeki jeszcze nie pozamarzały). Czasami, ale to też rzadkość, spotkać możemy przechodzącego wzdłuż brzegu zawziętego spinningistę. Ale jeżeli tacy wędkarze pomimo wszystko pojawiają się w grudniu nad wodą, to znaczy, że swoją miłość do wędkowania przedkładają nad domowe wygody oraz że doskonale znają odwiedzane przez siebie i wody i ryby.
Ciekawą uwagę na temat zimowego wędkowania poczynił Jacek S. Jóźwiak w swojej znakomitej książce „Sztuka łowienia ryb w rzece”. Pisał on: „Nieco inaczej wygląda wędkarska jesień i zima na rzekach Pomorza i Pogórza. Właśnie w jesienne szarugi wylegają na brzegi Popradu, Dunajca, Sanu łowcy głowacic, w krainie lipienia pojawiają się muszkarze polujący na kardynały, a po nocy sylwestrowej brzegi pomorskich rzek zaludniają się – często ponad miarę – spinningistami tropiącymi trocie.
Jak widać, rzeczny wędkarz – jeśli tylko jego pasja jest szczera i silna – nie miewa martwych okresów. Musi tylko zmieniać łowiska, techniki połowu i nastawiać się na inne gatunki ryb”.
No tak. W grudniu nad wodę wędrują tylko najwytrwalsi. A reszta? Reszcie pozostaje czekanie do wiosny. Przeglądanie oraz konserwacja sprzętu i pełne tęskonoty oczekiwanie na nowy sezon. Bo przecież wraz z wiosną wszystko na nowo ożyje. Bo wiosną – tutaj znów pozwolę sobie przytoczyć fragment z cytowanej wcześniej książki Jóźwiaka - „woda, do tej pory martwa, niekiedy skuta lodem, zaczyna żyć własnym życiem. Rzeka pulsuje, podnosi się, „rozbiega” po łąkach. Cieplejsze dni, bezmroźne noce powodują ożywienie ryb. Na ożywienie wpływ mają także hormony – niektóre gatunki przystępują do tarła tuż po zejściu lodów, zaraz przy pierwszych ociepleniach. Inne doopiero kończą wykształcanie ikry i mlecza, odżywiają się więc na potęgę, instynktownie wiedząc, że od diety zależeć będzie ilość i jakość komórek rozrodczych oraz samo tarło.
Ryby jako stworzenia zmiennocieplne pożądają ciepła, więc za dnia – szczególnie wówczas, gdy świeci słońce – wychodzą na płycizny, gdzie woda nagrzewa się prędzej. Ludzie z przyrzecznych wiosek mawiają wówczas, że ryby poszły w ląd. A ryby faktycznie na ląd wówczas wyłażą. Podtopione łąki, przybrzeżne zarośla, pola dostarczają wielu szykującym się do rozrodu rybom ogromnej masy pokarmu. Wypłukiwane z gleby larwy owadów, dżdżownice i inne bezkręgowce pożerane są przez większość gatunków”.
Tak, tak. Ale to wszystko dopiero na wiosnę. Wcześniej musimy jakoś przetrwać tę zimę. I ryby, i my.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia December 18 2022
564 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".