Wrzesień i następujący po nim październik, to chyba najlepsze miesiące polowania na sandacze. Pokazują to zresztą wędkarskie statystyki. Najwięcej „medalowych” sandaczy złowiono jesienią i trochę mniej latem. W okresie wiosennym i zimowym były to już tylko pojedyncze sztuki. Oczywiście, mówiąc o zimie mamy na myśli grudzień, a mówiąc o wiośnie myślimy o pierwszych tygodniach czerwca. Dlaczego? Bo od 1 stycznia do 31 maja sandacz znajduje się pod ochroną. Co prawda, sandacz może się i wtedy zaczepić, ale wówczas jesteśmy zobowiązany delikatnie go odhaczyć i z powrotem wpuścić do wody.
Sandacz powszechnie uważany jest za jeden z najcenniejszych gatunków ryb słodkowodnych. Taką opinię zawdzięcza walorom smakowych swojego mięsa. Ale nie bez znaczenia jest i to, że sandacz rośnie dość szybko, szybciej niż wiele innych gatunków ryb, co podnosi jego znaczenie gospodarcze. No i generalnie żywi się mało cennymi pod względem gospodarczym gatunkami, takimi jak ukleja, jazgarz, stynka czy drobne płocie.
Sandacz jest również atrakcyjny pod względem wędkarskim. Potrafi dorosnąć do 120 centymetrów długości i osiągnąć wagę 8-12 kilogramów. Sandacz, który jest polskim rekordem, został złowiony w roku 1980. Mierzył 109 centymetrów i ważył aż 15,6 kg. Został złowiony przez krakowskiego wędkarza Wacława Biegana w Nidzie na małą, 3-centymetrową żywą żabkę. Jednak rekordowe sandacze były łowione przeważnie na niewielkie ukleje. Na drugim miejscu uplasowali się spinningiści łowiący te ryby na błystki wahadłowe. Na trzecim miejscu – łowiący na martwą rybkę.
A na czwartej pozycji znaleźli się wielbiciele blaszek obrotowych. Pojedyncze sztuki zostały złowione na rosówkę. No i nasz rekordowy sandacz, który połakomił się na małą żabkę przeznaczoną pierwotnie dla szczupaka. Wymienione rodzaje przynęt wskazują przy okazji na metodę połowu sandacza i rodzaj używanego sprzętu. Jest nią albo użycie wędki spinningowej albo wędki gruntowej – ze spławikiem lub bez niego. Przy okazji charakteryzowania sandaczowych przynęt warto zauważyć tylko, że w wędkarstwie nic nie jest pewne na 100 procent. Leszek, mój kolega po kiju, kilkanaście lat temu w Zesławicach złowił pięknego sandacza na kilka białych robaków okraszonych żółtym ziarnem konserwowej kukurydzy. Cóż, bywa i tak.
O jeszcze jednej kwestii, wynikającej ze statystki połowów rekordowych sandaczy, warto wspomnieć. Otóż stosunkowo najmniej rekordowych ryb tego gatunku złowiono w dni deszczowe. Z czego to może wynikać? Albo z tego, że sandacze nie lubią deszczu. Albo z tego, że deszczu nie lubią wędkarze (rzadko wtedy łowią, więc i ryb wyciągają niewiele). Albo wreszcie z tego, że deszczu nie lubią zarówno wędkarze jak i sandacze.
A za tydzień napiszę o tym, w jakich miejscach – gdy już znajdziemy się nad wodą - poszukiwać sandaczy?
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia September 16 2022
616 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".