Po kilku wstępnych uwagach na temat suma, jakie zamieściłem tydzień temu, dziś – dla pobudzenia apetytu na spotkanie z tą niezwykłą rybą – chciałbym przytoczyć relację z zacięcia i holowania prawdziwego potwora. Relację tę, w grudniowych „Wiadomościach Wędkarskich” z 1987 roku zamieścił Janusz Tymkowski z Warszawy. Wędkarz wyciągnął suma mierzącego 62 kilogramy o długości 2 metrów i 25 centymetrów.
Janusz Tymkowski wspominał: „12 lipca wybrałem się jak zwykle nad Kanał Żerański. Łowiłem na dwie gruntówki. Jako przynęta na jednej rosówki, na drugiej pijawki. Przez wiele godzin wędki stały jak zaklęte. Potem zamiast pijawek założyłem żabę… Zaraz po zarzuceniu nastąpiło branie. Złapałem za wędkę, ale kołowrotka nie mogłem zatrzymać, od razu wiedziałem, że mam dużą rybę. Zaczęła płynąć w stronę śluzy, na kołowrotku zostało ledwie parę metrów żyłki. Pomyślałem, że to już koniec emocji, na szczęście ryba zawróciła i odzyskałem trochę żyłki. Zobaczyłem, że na wędce mam suma olbrzyma, pokazał się bowiem na powierzchni w całej okazałości. - Oj, chyba nie wygram z tak wielką rybą – pomyślałem.
Wędkarze łowiący obok, jak tylko zobaczyli suma, zaraz pozwijali swoje wędki, żeby się nie zaplątał w żyłkach. Hol był ciężki, jakbym na żyłce wlókł pień drzewa. Sum najpierw poszedł w grunt, potem dał się podciągnąć ze 30 metrów i z powrotem ruszył w stronę śluzy.
Na kołowrotku miałem 100 metrów żyłki 0,60 mm, przypon 0,40. Żyłka polska, nie najnowsza, bałem się, że może pęknąć. Szpula była prawie pusta, gdy sum znów zawrócił. Dał się podciągnąć kilkadziesiąt metrów i stanął. Myślałem, że to już koniec walki, że zaplątał się w liny, których tu na kanale nie brakuje. Ciągnąłem co sił, aż żyłka jęczała, ale to nic nie dało. Sum ani drgnął.
Postawiłem wędkę, czekałem. Może sum wyjdzie z tej zawady? Po 15 minutach chciałem rwać żyłkę, ale w tym momencie sum znowu ruszył. Raźniej mi się zrobiło na sercu, że walka będzie trwała dalej. Wyczułem jednak, że sum słabnie. Walkę z sumem obserwowało wielu wędkarzy.
(…) Po paru minutach znów go podciągnąłem, ale znajomy nie mógł sobie sam osęką poradzić. Rzuciłem wędkę, chwyciłem suma za dolną szczękę i w ten sposób go wyciągnęliśmy. Sum naprawdę okazał się olbrzymem. Z ręki sączyła mi się krew, ale bólu nie odczuwałem, tak cieszyłem się, że wygrałem tę ponad godzinną walkę. Jest to największy sum, którego złowiłem”.
Cóż, walka z taką rybą pozostaje w pamięci wędkarza chyba do końca życia. A sumy takie, jak sum Janusza Tymkowskiego można upolować także i dzisiaj. Również w Wiśle w okolicach Krakowa. A więc, do dzieła. Takich sumów wszystkim życzę.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia August 07 2022
539 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".