Po przeszło dwóch miesiącach rosyjskiego najazdu na Ukrainę, sytuacja wojskowa jest wciąż daleka od rozstrzygnięcia. Rosjanie po porażce pod Kijowem większość swoich sił skierowali na Donbas i na południowo-wschodnią część Ukrainy. Wprawdzie ofensywa posuwa się naprzód, ale niemrawo i przy ciężkich stratach. Równocześnie naloty, bombardowania i mordy dokonywane przez rosyjskich żołnierzy na cywilach nie złamały ducha walki Ukraińców. Ponadto sytuacja zmieniła się w ciągu ostatnich dwóch tygodni: państwa NATO, a przede wszystkim Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, dostarczają na Ukrainę ciężkie uzbrojenie, a nie jak dotychczas jedynie broń defensywną. Warto wiedzieć, że Polska i w tej sprawie dawała przykład, mówienie o tym zostawmy jednak na po wojnie. W każdym razie Ukraina ma teraz lepsze uzbrojenie niż na początku agresji i podejmuje lub planuje podjąć lokalne kontrofensywy.
Co w takiej sytuacji zrobi Rosja? Sukcesów na froncie nie widać, pierwsze tygodnie przyniosły blamaż rosyjskiej armii, który dziś usiłuje przesłonić okrucieństwem. Zachód coraz śmielej pomaga Ukrainie, nie tylko w dostawach sprzętu (w tym czołgi i rakiety), ale także w szkoleniu żołnierzy, który ten sprzęt (często najwyższej jakości) będą obsługiwać. Putin zgrzyta zębami, a rosyjska propaganda mówi już nie o „operacji wojskowej” na Ukrainie, ale o konfrontacji z całym NATO. Czy ofensywa rosyjska, na razie grzęznąca w ciężkich walkach, przyniesie sukces Moskwie? Wydaje się to coraz bardziej wątpliwe. Czy Putin może przyznać się do porażki, już nie przed światem, ale przed własnym narodem, przekonanym o niezwyciężonej sile Rosji? Jaką podejmie decyzję, gdy miną kolejne tygodnie, a wojna będzie pochłaniać coraz więcej strat wśród rosyjskich żołnierzy?
To jest pytanie, które dziś stawiają sobie wojskowi w Europie i Ameryce. Co się stanie, gdy Putin w desperackiej furii zdecyduje się użyć broni masowego rażenia, np. broni chemicznej, biologicznej lub – co najbardziej prawdopodobne – broni jądrowej. Rosja w swoim arsenale posiada m.in. ładunki jądrowe o małej mocy, słabsze od bomby użytej w Hiroszimie. Takimi bombami może zaatakować siły ukraińskie, może też użyć ich przeciwko miastom. Jak wtedy zareaguje świat? Skażenie jądrowe nie będzie problemem tylko dla Ukrainy, ale także dla państw sąsiednich. Rosja jest za słaba, żeby zaatakować NATO w odwecie za uzbrajanie Ukrainy. Użycie broni jądrowej będzie ostrzeżeniem dla Europy, że zraniona w swej dumie Rosja gotowa jest na wszystko. W NATO wybuchnie panika, szczególnie w Niemczech, ale pewnie także w krajach odległych od wojny, takich jak Włochy czy Hiszpania. Aby NATO mogło zareagować konieczna jest zgoda wszystkich sojuszników. Bardzo wątpliwe, czy będzie zgoda na bezpośrednią, wojskową interwencję na Ukrainie. Skoro dzisiaj nie ma zgody co do solidarnego i mocnego użycia sankcji wobec Rosji, to trudno sobie wyobrazić taką zgodę na ryzyko wciągnięcia do wojny całej Europy. Cóż z tego, że taka wojna zakończyłaby się zwycięstwem, jeżeli wcześniej trzeba będzie walczyć? A do tego leniwa i dostatnia Europa nie jest zdolna. Atak jądrowy przesądziłby o zwycięstwie agresora, Putin dla Rosjan znów okazałby się bohaterem, a świat odtąd żyłby w przekonaniu, że użycie broni jądrowej na skalę mniejszą niż III wojna światowa, jest możliwe i pozostaje bezkarne.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia May 07 2022
576 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".