Co oznacza wyrzucenie Jarosława Gowina z rządu i jakie będą tego skutki? Powodem dymisji była publiczna krytyka rządu, ogłaszana zarówno przez Gowina, jak i kilkoro jego popleczników. Podejmowane jeszcze rok temu próby dogadania się z opozycją, jak i obecne kwestionowanie zgłaszanych przez rząd projektów ustaw, doprowadziły do tego, że Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się uwolnić od szkodliwego koalicjanta. Jeżeli dodać do tego spartaczoną reformę szkolnictwa wyższego, za co Gowin odpowiadał jeszcze jako minister, a także pazerność w obsadzaniu podległych mu jako ministrowi i wicepremierowi stanowisk osobami, których główną kompetencją była gotowość zapisania się do jego partyjki, to powodów było aż nadto. Pomysł, aby korzystając z przywilejów i możliwości członka rządu równocześnie działać na jego szkodę był tak bezczelny, że musiało się to skończyć radykalnym rozstaniem.
Na początku kadencji Gowin miał 18 posłów, którzy byli ważnym elementem koalicji Zjednoczonej Prawicy. Ale kombinowanie jak być koalicjantem, a równocześnie umizgiwać się do opozycji, szybko zraziły wielu dotychczasowych stronników. Posłów oddanych Gowinowi ubywało, aż wreszcie wytrwało przy nim tylko czworo. Nic nie zostało z wielkich planów konkurowania z PiS, czym usiłował mamić wielu samorządowców i przedsiębiorców. Dopóki mógł rozdawać posady, mógł liczyć na grono oddanych klientów. Ilu z nich zostanie teraz, gdy posad i pieniędzy już nie będzie?
W maju zeszłego roku podobno rozważano pomysł, aby Gowin przeszedł na stronę opozycji i za fotel marszałka Sejmu doprowadził do upadku rządu. Plan się nie powiódł, bo Gowin okazał się za słaby i opozycja zlekceważyła jego zabiegi. Teraz jego grupka posłów liczy się tylko o tyle, o ile może wzmocnić opozycję podczas sejmowych głosowań i dać nadzieję na utratę większości przez PiS. Platforma chętnie go wykorzysta, ale równocześnie pamięta, jak już raz ją zdradził. Partyjka, często nazywana Nieporozumieniem, szybko pójdzie w rozsypkę i w opozycyjnych planach przestanie być brana pod uwagę. Pozostanie więc żebranie w PSL o przygarnięcie na listach, co dla paru obecnych posłów zapewne jest możliwe, choć bez gwarancji powodzenia. Reszta partyjnych działaczy będzie musiała zadowolić się ubieganiem o mandaty radnych w gminach czy powiatach, ale już bez szyldu PiS, z którego poprzednio skwapliwie korzystała. Większość z nich żadnych mandatów nie zdobędzie, a ich lider będzie służył za przystawkę PSL-owi albo Hołowni. Tak kończą się kariery tych, którzy przeceniają swoje polityczne talenty i nie potrafią opanować wygórowanych ambicji. Gowin zasłużył sobie na to, że nikt nie będzie go żałować.
Prawo i Sprawiedliwość nadal przewodzi Zjednoczonej Prawicy. Gowina zastąpią nowi partnerzy, tacy jak Republikanie, powołani m.in. przez byłych posłów Porozumienia. Program rozwoju Polski będzie kontynuowany wbrew nadziejom opozycji, która chciałaby państwa służącego cwaniakom i kombinatorom. Z zażenowaniem przyjdzie nam obserwować jak Gowin będzie łasić się do opozycji i żebrać o zainteresowanie zagranicy. Ale kto uwierzy politykowi, który oszukał swoich koalicjantów? Przygarną go, ale potem wyrzucą na polityczny margines. Przykre jest jednak to, że długo trzeba będzie naprawiać szkody, które wyrządził.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia August 21 2021
645 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".