Cała Europa, w tym Polska, zmaga się z tzw. trzecią falą pandemii, czyli zarazy, która rok temu pojawiła się w Chinach. Na szczęście doświadczenia pierwszej i drugiej fali sprawiły, że jesteśmy na to przygotowani. Powstały szpitale tymczasowe, przygotowane specjalnie dla pacjentów ciężko znoszących zakażenie koronawirusem. Przez kilka miesięcy bezmyślna opozycja narzekała, że te szpitale stoją puste, bo wystarczająco dużo jest miejsc w zwykłych klinikach. Codziennie można było słuchać opozycyjnych głupków, którzy przekonywali, że niepotrzebnie wydano dużo pieniędzy i zatrudniono personel do obsługi pustych łóżek. Wtedy w całej Polsce dziennie chorowało parę tysięcy osób i rzeczywiście nie było potrzeby kierowania pacjentów do szpitali tymczasowych. Gdy jednak przyszła trzecia fala i zarażonych jest codziennie kilkanaście tysięcy osób, opłaciła się przezorność i dzięki temu w Polsce nie ma problemu z brakiem miejsc w szpitalach (jak np. w Czechach, które zwróciły się do Polski o pomoc w przyjmowaniu pacjentów). Wyobraźmy sobie, jak dramatyczna byłaby nasza sytuacja, gdy w rządzie mielibyśmy Tuska, Kopaczową czy Trzaskowskiego. Humorystyczne postaci opozycyjnego kabaretu, jak Budka, Szłapka czy Nitras, rozkładałyby bezradnie ręce i apelowały o chorowanie w domach.
Podobnie opozycja traktuje inwestycje, których zadaniem będzie nadać gospodarce nowego impetu już po cofnięciu się fali pandemii. Tunel drogowy w Świnoujściu, którego przekopywanie właśnie rozpoczęto, wywołuje kpiące uwagi opozycyjnych nieudaczników. Podobnie przekop Mierzei Wiślanej, budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego czy plan uruchomienia atomowych elektrowni. Po co nam inwestycje – pytają jeden po drugim opozycyjni „fachowcy” w rodzaju Budki czy Hołowni. Oczywiście, gdyby oni rządzili, pieniędzy brakowałoby na wszystko, nie tylko na inwestycje. Jest też i inny powód niezadowolenia opozycji. W Europie panuje przekonanie, ze Polska rozwija się niebezpiecznie szybko, co może być złym przykładem dla lewicy i liberałów, rządzących na Zachodzie. Stąd wypowiedzi naszych politycznych karzełków: po co mamy budować wielkie lotnisko w centrum Polski, skoro jest już duże lotnisko w Berlinie? Po co mamy uruchomiać kolejny port w Elblągu, skoro i tak jesteśmy konkurencją dla niemieckich portów? W Brukseli i Berlinie z irytacją obserwuje się rozwój Polski, a także coraz mniej wierzy w możliwość odzyskania władzy przez lewicowo-liberalną opozycję.
Platforma, Hołownia, SLD i cała reszta dobrze wiedzą, że gdy skończy się poparcie z Zachodu, skończą się też pieniądze, poparcie obcych mediów i możliwości działania. Chcąc za wszelką cenę przypodobać się brukselsko-berlińskim protektorom, sięgają po rewolucyjną ideologię, dziś modną w europejskich salonach. Stąd ataki na Kościół, stąd poparcie dla przemysłu aborcyjnego, stąd propaganda na rzecz „małżeństw” homoseksualnych i oddawania im dzieci w drodze adopcji. Chuligańskie awantury „strajku kobiet” mieszają się z planami wprowadzenia „hucznych pierwszych urodzin” zamiast chrztu dla dzieci, czy „ceremonii rozkwitu” zamiast pierwszej Komunii. Przypomina to najczarniejsze lata komunizmu, gdy za ochrzczenie dziecka można było stracić pracę. Na szczęście nie zanosi się na to, żeby opozycja miała jakiekolwiek szanse na przejęcie steru rządów.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia March 12 2021
864 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".