Od kilku miesięcy we wszystkich mediach omawiany jest problem tzw. tarczy antyrakietowej, czyli amerykańskich instalacji wojskowych, służących lokalizowaniu i niszczeniu rakiet czy pocisków, wystrzelonych gdzieś na świecie i zagrażających bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych lub ich baz znajdujących się w Europie. Jako teren, na którym mogłyby zostać rozmieszczone elementy antyrakietowej tarczy, wymienia się Polskę i Czechy, uchodzących w Waszyngtonie za sojuszników, do których można mieć zaufanie. Jeżeli jednak Polska czy Czechy odmówią współpracy w tworzeniu tarczy, z pewnością znajdą się inne państwa w tym regionie, które z ochotą zaoferują wykorzystanie swojego terytorium. Prawdopodobnie Amerykanie nie poproszą o to Litwy czy Estonii, nie chcąc jeszcze bardziej irytować Rosji, ale mogą zwrócić się do Rumunii, Bułgarii (które do NATO należą) czy np. do Macedonii lub Albanii (które o przyjęcie do NATO zabiegają).
Problem, który w Polsce jest wciąż do znudzenia przywoływany, to pytanie, ile my na tym zarobimy? Wynika z tego pytania, że Amerykanie powinni Polsce zapłacić już za samą gotowość do takiej przysługi. Jest to stawianie problemu na głowie: przecież to w naszym, a nie Amerykanów interesie jest ulokowanie tarczy właśnie w Polsce. Dlaczego? Ano dlatego, że po umieszczeniu amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, będziemy mogli znacznie mniej pieniędzy wydawać na własne wojsko i uzbrojenie. Wtedy ani nie kapryśna Francja, ani zapatrzone wyłącznie w swój interes Niemcy, ani inne zachodnie państwa NATO, gotowe poddać się każdemu, kto tylko tupnie nogą w pobliżu ich terytorium, ale właśnie Amerykanie będą się troszczyć o nasze bezpieczeństwo. Rosja może sobie ponarzekać, jak to już nieraz bywało – np. wtedy gdy wstępowaliśmy do NATO – ale nigdy już nie będzie dość mocna, by przeciwstawić się Ameryce. Rosja liczy się tylko z silnymi, jest więc oczywiste, że będzie nas traktować o wiele poważniej, gdy na naszym terytorium pojawią się – choćby tylko w bardzo skromnej liczbie – amerykańscy żołnierze.
Czy Polacy tego nie rozumieją? Oczywiście, ci którzy śledzą politykę międzynarodową, nie mają wątpliwości co do polskich interesów. Ponieważ jednak rządzi PiS i to temu rządowi przypadłby powód do dumy, opozycja woli zmarnować wyjątkową szansę, byle tylko zrobić na złość politykom Prawa i Sprawiedliwości. Trudno się dziwić dawnym komunistom, albo pseudo-narodowcom z Ligi Rodzin, zawsze zapatrzonym na Rosję, trudno też poważnie traktować towarzystwo zebrane w Samoobronie, jednak od partii tak jak PO pozującej na poważną i racjonalną siłę polityczną, można oczekiwać odrobiny rozsądku oraz obrony polskiej racji stanu. Nic z tego – w tej sprawie politycy PO uporczywie starają się osiągnąć poziom tak wybitnych mężów stanu jak Zemke, Kalisz, Szmajdziński czy – z innej paczki – Maciej Giertych. Czy polska opinia publiczna pozwoli się wyprowadzić w pole i uwierzy argumentom politycznych frustratów? Miejmy nadzieję, że zwycięży rozwaga, a bezpieczeństwo Polski okaże się ważniejsze od powyborczych urazów Tuska czy Komorowskiego.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia February 23 2007
1479 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".