Koniec sierpnia to kolejna rocznica powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność. Stał się on w momencie powstawania symbolem przełamania monopolu władzy na rozwiązywanie spraw pracowniczych. Nie miejsce tutaj na wspominanie ułomnego systemu, gdzie omnipotentna partia chciała decydować o wszystkim. Powstanie „Solidarności” przy olbrzymim poparciu społecznym, doprowadziło do powstania rzeczywiście niezależnego związku zawodowego od ludzi sprawujących władzę. Związki zawodowe przez lata związane z władzą straciły nie tylko monopol na reprezentowanie ludzi pracy, ale także swój potencjał członkowski.
Po ostatniej dekadzie PRL, hamującej zmiany i odrodzeniu się demokratycznej Polski, w latach dziewięćdziesiątych narodził się pluralistyczny system związkowy. Właściwie nie było żadnych ograniczeń w tworzeniu związków i pojawiły się zakłady pracy, gdzie działało ich nawet kilkanaście. Takim przykładem było górnictwo, a nawet jest do dzisiaj. Jest wielu krytyków takiego systemu wskazując nawet na wypaczenie idei reprezentacji pracowniczej. Albowiem w tym przypadku dochodzi już raczej nie do obrony szeroko rozumianych praw pracowniczych, ale bardziej wykorzystywania obowiązującego prawa do ochrony pojedynczych pracowników wchodzących w skład władz, tych często niedużych związków.
Z czasem jednak ukształtował się system, gdzie powstało kilka dużych central związkowych zrzeszających większość istniejących związków zawodowych. Do takich central należy np. OPZZ. Oczywiście istotną rolę odgrywa również NSZZ „Solidarność”. Władza starała się współpracować ze związkami zawodowymi dając im szansę niezależności. Takim przykładem była Komisja Trójstronna skupiająca nie tylko reprezentantów związków zawodowych, ale oprócz przedstawicieli władzy także reprezentację pracodawców. Od dwóch lat tę ideę kontynuuje Rada Dialogu Społecznego, której podstawowym celem jest rozpatrywanie spraw o dużym znaczeniu społecznym lub gospodarczym, próbując zawierania porozumień między rządem, pracodawcami, a związkami zawodowymi.
Niestety ostatnio wchodzący w skład Rady Dialogu Społecznego coraz bardziej narzekają na sprawujących władzę. Zdaniem jednego z przywódców jednej z największych centrali związkowych ze „złą przeszłością”, rząd traktuje dialog instrumentalnie. Coraz częściej powstają ustawy poselskie, które nie są konsultowane ze stroną społeczną. Rząd coraz częściej przedstawia gotowe rozwiązania z komentarzem „tak ma być” i tylko jedna centrala z pięknymi tradycjami, a obecnie prorządowa, godzi się z tym.
To nie wystarcza i ostatnio doszło do zerwania posiedzenia Rady Dialogu Społecznego ze względu na brak kworum. Chodziło o podwyżki płacy minimalnej na przyszły rok. Już RDS w tej sprawie została postawiona przed faktem dokonanym, więc część jej członków nie chce powtórki z historii. Od tego momentu znaczna część partnerów dialogu społecznego jawnie zaczyna negować taki „dialog”. Nie chcą już być zaskakiwani propozycjami rządu, które wcale nie są konsultowane, a RDS jest stawiana przed faktem dokonanym. Tak np. było z likwidacją tworzenia obowiązku regulaminów pracy i wynagradzania w firmach zatrudniających od 20 do 40 pracowników, które przeforsowało ministerstwa rozwoju. Oby nie była to powtórka z historii, gdzie „najmądrzejsza” władza wywodząca się z partii rządzącej wie wszystko najlepiej.
SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia September 03 2017
1021 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".