Zawsze podziwiałem mojego starego znajomego, Jacka, który kilkanaście lat temu, gdy zapytałem go, gdzie wybiera się na Sylwestra powiedział, że właśnie się pakuje i 31 grudnia wyrusza nad Parsętę, by 1 stycznia stanąć nad tą pomorską rzeką i zapolować na tamtejsze trocie.
Nigdy się na taką wyprawę nie zdecydowałem, ale znam wiele opowieści znajomych, którzy z początkiem stycznia polowali na trocie i łososie w Wieprzy czy Parsęcie. Te dwie rzeki znane są z występowania tych szlachetnych gatunków. Wieprza wypływa z jeziora Kołoleż w okolicach Głodowa w gminie Miastko w powiecie bytowskim. Jej długość wynosi 140,3 km, a uchodzi do Bałtyku w nadmorskiej dzielnicy Darłowa – Darłówku. Z kolei Parsęta wypływa z okolic Parsęcka na terenie Pojezierza Drawskiego, około 7 km na północny zachód od Szczecinka. Zasilana innymi rzekami oraz potokami spływającymi z pojezierza płynie w kierunku północno-zachodnim do Białogardu. Tam wypływa z pojezierzy i meandrując płynie nadal w kierunku północno-zachodnim. W okolicach miejscowości Pustary rzeka wpływa w Pobrzeże Koszalińskie i dość prostym, dolnym odcinkiem płynie do Kołobrzegu, gdzie uchodzi do Bałtyku. Parsęta ma 139 km długości.
W obu rzekach można spotkać piękne okazy. Choćby takie jak troć, którą jakiś czas temu złowił Igor Pomorski, wędkarz z Koła PZW „Jesiotr” ze Szczecinka. W Parsęcie w okolicy Dygowa wyciągnął troć wędrowną o wadze 13.5 kg i długości 122 centymetrów. Do wędkarskiego pojedynku doszło wieczorową porą, a olbrzym stawał dzielnie i walczył o życie ponad godzinę. Medalowa „złota” troć posmakowała niewielkiej obrotówki podanej jej na środku rzeki, a przy lądowaniu ryby na brzeg musieli pomagać wędkujący w pobliżu koledzy. Cóż, trocie potrafią dorastać do sporych rozmiarów – pojedyncze osobniki mogą osiągać nawet dwadzieścia kilogramów.
Łowienie troci i łososi wymaga bardzo dużo cierpliwości. Każdy odcinek rzeki trzeba obławiać bardzo dokładnie, centymetr po centymetrze. Trudno jest wskazać jakąś uniwersalną sztuczną przynętę. Raz sprawdzają się blachy miedziane, a innym razem ryby interesują się wyłącznie niklowanymi „Gnomami”. Wszystko zależy od warunków pogodowych i aktualnych upodobań ryb. Ale rzeczą podstawową przy polowaniu na łososiowate wydaje się być umiejętność „czytania” rzeki. A tej umiejętności nie da się nabyć jedynie czytając książki czy poradniki wędkarskie. Oczywiście lektura może być pomocna, ale prawdziwą wiedzę zdobywa się nad wodą. Zwłaszcza wtedy, gdy wędkujemy z doświadczonymi wędkarzami. To od nich możemy nauczyć się najwięcej. A gdy już umiejętność „czytania” rzeki sami posiądziemy, to kiedyś w przyszłości, również my staniemy się nauczycielami tych młodszych.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia December 30 2016
911 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".