Czasami mo¿na us³yszeæ powiedzenie, ¿e du¿a woda – to du¿a ryba, a ma³a woda – to ma³a ryba. Nie zawsze tak jest. Szczególnie w przypadku karpi. To w³a¶nie stosunkowo niewielkie naturalne jeziorka, glinianki czy po¿wirowe wyrobiska najczê¶ciej kojarzone s± z du¿ymi karpiami. Zalet± takiej ma³ej wody jest to, ¿e niewielkie zbiorniki s± do¶æ klarowne, ¿e nie trzeba jakiego¶ specjalnego wysi³ku, by taki zbiornik wszechstronnie poznaæ. A gdy jeszcze oka¿e siê, i¿ populacja karpi w takim jeziorku czy wyrobisku jest liczna, to wêdkarskie sukcesy s± tylko kwesti± czasu.
Oczywi¶cie takie niewielkie zbiorniki ró¿ni± siê miêdzy sob±. W¶ród s± takie, w których króluje mu³. Tymczasem panuje do¶æ powszechna opinia, ¿e w takich starych, zamulonych zbiornikach nie warto ³owiæ. Maj±cy takie przekonania wêdkarze argumentuj±, ¿e prawdopodobieñstwo wyszukania przynêty przez karpia, a tym samym brania, w takich warunkach graniczy z cudem. No, ale je¶li ju¿ trafili¶my na takie, ukryte w lesie jeziorko? Piêkne, ciesz±ce oko, ale z mu³em… Odej¶æ? Poszukaæ innej wody? A mo¿e spróbowaæ przystosowaæ siê do warunków, jakie stworzy³a natura?
Kiedy¶ trafi³em na takie zamulone jeziorko. Po raz pierwszy wybra³em siê tam ¶witem, bez wêdek, by poobserwowaæ sam± wodê. By³o mo¿e parê minut po szóstej, gdy w odleg³o¶ci kilkunastu metrów od brzegu, w pobli¿u powalonego dêbowego pnia, na g³adkiej jak lustro wodzie, zobaczy³em setki drobnych b±belków. Widowisko trwa³o oko³o godziny. Tylko co jaki¶ czas skupisko b±belków przenosi³o siê w inne miejsce. To bez w±tpienia by³y ¿eruj±ce karpie.
Przez dwa koleje dni przychodzi³em nad tê wodê i w trzech wybranych miejscach rzuca³em po kilka rozgotowanych ma³ych ziemniaków. Niezbyt du¿o, robi³em tak przecie¿ nie po to, by karpie siê przejad³y, ale po to, by tylko rozsmakowa³y siê w gotowanych ziemniakach.
Trzeciego dnia nad jeziorkiem zjawi³em siê jeszcze przed ¶witem. Szarza³o, gdy rozpakowywa³em sprzêt. Po kilkunastu minutach do wody posz³y dwa zestawy gruntowe, z kawa³kami ziemniaków na haczykach. W miejsca, gdzie ulokowana zosta³a przynêta, rzuci³em jeszcze kilka niewielkich ziemniaków. By wszystko wygl±da³o tak, jak w dniach zwyk³ego nêcenia.
Zaczê³o siê kilka minut przed szóst±. Najpierw w odleg³o¶ci kilkunastu metrów zobaczy³em znajome b±belki, które po paru minutach zaczê³y zbli¿aæ siê w kierunku moich zestawów. Serce zaczê³o mi biæ mocniej. A gdy po paru minutach jedna z sygnalizacyjnych bombek niemal walnê³a o kij, przesta³em na chwilê oddychaæ z emocji. Podbieg³em do kija i elastycznie zaci±³em. Wygiêta szczytówka mówi³a wszystko. By³ karp. I to du¿y karp.
Walczy³em z nim kilkana¶cie minut. Chodzi³o mi to, by go zmêczyæ, a jednocze¶nie nie dopu¶ciæ, by uciek³ w okolice zatopionego pnia. Gdyby tam dotar³ i owin±³ ¿y³kê wokó³ jakiej¶ ga³êzi, móg³bym siê z nim po¿egnaæ. Na szczê¶cie uda³o siê utrzymaæ go na otwartej wodzie i zmêczonego do¶æ porz±dnie doholowaæ do brzegu. Jednak odetchn±³em dopiero wtedy, gdy mia³em go ju¿ w podbieraku. By³ du¿y jak na ten niewielki zbiornik. Mierzy³ prawie czterdzie¶ci osiem centymetrów wa¿y³ prawie trzy kilogramy.
Jakub Kleñ
· Napisane przez Administrator
dnia December 20 2015
1016 czytañ ·
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".