Kiedy w minioną sobotę Beata Szydło, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości i szefowa sztabu wyborczego Prezydenta Andrzeja Dudy, rozpoczynała nie tylko kolejną kampanię wyborczą, ale równocześnie przedstawiała najważniejsze cele przyszłego rządu, którego będzie premierem, Ewa Kopacz usiłowała zachować dobrą minę na politycznej stypie Platformy Obywatelskiej. Nawet prorządowe i wysługujące się władzy stacje telewizyjne musiały przyznać, że porównanie obecnej (a właściwie już byłej) i przyszłej premier, pokazuje nie tylko ogromną różnicę klasy i kompetencji, ale także dzielącą je przepaść w traktowaniu swoich obowiązków. O ile Beata Szydło wyliczyła zmiany, jakie nastąpią w kluczowych dziedzinach życia publicznego, to czytająca z kartki Ewa Kopacz nie miała nic istotnego do powiedzenia, poza płaczliwym przekonywaniem, że chociaż jej ekipa i partia zawiodły, to nadal pragną pozostać u władzy.
Jeszcze dzień wcześniej Platforma zapowiadała „wielki zwrot” i prezentację nowego programu. Okazało się, że zwrotu nie będzie, a na program trzeba poczekać do września, bo na razie ani nie ma żadnego pomysłu, ani nie wiadomo, kto mógłby zająć się jego ewentualną realizacją. Powołanie „tematycznych” zespołów, na czele których stają doszczętnie już ograni politycy Platformy oraz paru nowicjuszy z tak zwanego drugiego szeregu, nie tylko nie powstrzyma narastającego chaosu w obozie władzy, ale także nie stworzy realnej konkurencji dla programu Prawa i Sprawiedliwości. Przemówienie premier Kopacz, zapewniającej o gotowości dalszej pracy dla Polski, przypominało jej pamiętne sejmowe wystąpienie, gdy fantazjowała o przekopanej ziemi w miejscu smoleńskiej tragedii.
O ile osiem tysięcy działaczy PiS z całej Polski, obecnych w hali warszawskiego Torwaru, głośno wyrażało swój entuzjazm i radość ze zwycięstwa, to na masówce Platformy trudno było zauważyć choćby cień optymizmu. Nerwowe wybuchy śmiechu towarzyszyły jedynie żenującym wysiłkom Kopacz aby obrazić lub wykpić polityków PiS. Partia władzy do walki o jej utrzymanie nie ma już sił ani zapału. Zauważyli to zawodowi wychwalacze rządu, pośpiesznie ściągani do telewizyjnych studiów, aby chociaż trochę osłabić medialne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości.
Kampania parlamentarna ruszyła na dobre. Platformę czekają trudne chwile: nasilający się kryzys rządu i partii, wyprowadzka Komorowskiego z pałacu prezydenckiego, zaprzysiężenie Dudy, a w tle niewygodne dla Platformy rocznice: Powstania Warszawskiego, zwycięstwa nad bolszewikami w 1920 roku, utworzenia „Solidarności”. Po ośmiu latach rządów PO nie zbudowano ani szumnie zapowiadanego muzeum historii Polski, ani muzeum II wojny światowej, a jedyne co w tej dziedzinie udało się osiągnąć to muzeum historii polskich Żydów.
We wrześniu, w ostatnich tygodniach kampanii, wiele zmieni się w Polsce. Prezydent Andrzej Duda z pewnością nie będzie „strażnikiem żyrandola” jak jego poprzednik, a rządowa koalicja zostanie zmuszona do odrzucania zgłaszanych przez Prezydenta projektów ustaw, na które niecierpliwie czekają miliony Polaków. Kompromitacja Platformy stanie się jeszcze bardziej widoczna, bo partia która oszukiwała przez osiem lat, dziś ponosi konsekwencje afer, kłamstw i arogancji. Polska przygotowuje się do wielkiej i dobrej zmiany.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia June 25 2015
990 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".