Wygląd leszcza bywa zróżnicowany – zależny jest od wieku ryby, a także od warunków w jakich ona żyje. Małe leszcz są szczupłe, cienkie w przekroju, płaskie, dlatego wielu wędkarzy nazywa je „polsilverami” - od nazwy popularnych kiedyś żyletek do golenia. Ale wyrośnięte leszcze, mierzące sześćdziesiąt, a nawet ponad siedemdziesiąt centymetrów to już prawdziwe prosiaki – zawsze z charakterystycznym ryjkiem, którym z lubością grzebią w mulistym dnie. To leszcze, które mają wystarczającą ilość dobrego jakościowo pokarmu. Są wtedy grube, z szerokimi grzbietami. Gdy pożywienia brakuje leszcze pozostają płaskie (jak wtedy, gdy były młode) – można powiedzieć, że to takie rybie kościotrupy – trochę skóry z łuskami opiętej na leszczowych żebrach.
Co ciekawe, leszcze o jednakowej długości i wysokości (wygrzbieceniu) ciała mogą się znacznie różnić swoją masą. A przez swoje rozmiary leszcz wygląda na cięższego niż jest w rzeczywistości i przy żadnym innym gatunku ryb wędkarze tak często nie mylą się w szacowaniu masy swojej zdobyczy „na oko”.
Ubarwienie leszcza zależy od wody w jakiej ta ryba żyje. Leszcze żyjące w przejrzystych wodach są ciemne, a ich grzbiet kontrastuje w jasnym brzuchem. Dojrzałe leszcze zamieszkujące nieprzejrzyste wody są ubarwione mniej atrakcyjnie. Ciemna barwa ich grzbietu może zmieniać się w jasnoszarą lub jasnobrązową i łagodnie przechodzić w srebrzyste lub złociście zabarwione boki, a dalej w jasnokremowy lub srebrzystobiały brzuch.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku na leszcze jeździliśmy z bratem nad jezioro zaporowe w Czchowie. Był tam cypel wychodzący w kierunku środka akwenu, który tworzył stosunkowo płytką i zamuloną zatoczkę. Tam o świcie było prawdziwe leszczowe eldorado. Nie zdarzyło się byśmy przed południem wracali do swojego wakacyjnego wiejskiego domu bez pełnych siatek. A wieczorem była grillowa uczta, bo leszcze naprawdę potrafią być bardzo smaczne, mają delikatne białe mięso, które z łatwością zsuwa się z grubych ości tej ryby. Drugim, bliższym naszego stałego zamieszkania leszczowym miejscem, od kilkunastu lat jest coraz czystsza Wisła w okolicy Mogiły i Łęgu. Tam można było trafić na prawdziwe leszczowe potwory. Ryby te dochodziły do pół metra długości i łakomiły się na zwyczajne białe robaczki.
Życie wędkarzom ułatwia stadny charakter leszcza. Ryby te nawet w czasie żerowania trzymają się blisko siebie, tak że ich pyski penetrujące dno mogą być oddalone od siebie zaledwie o kilka centymetrów. Trafienie w takie żerujące stado niemal gwarantuje wyciągnięcie całej partii leszczy – najczęściej o zbliżonych do siebie rozmiarach. Oczywiście jeśli wyciągając pierwszego leszcza nie narobimy takiego hałasu, że spłoszymy żerujące stado.
A więcej o tej przesympatycznej rybie postaram się napisać w przyszłym tygodniu.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia June 11 2015
897 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".