Jaką odpowiedź słyszymy najczęściej od premiera, ministra, wojewody, prezydenta miasta, gdy obywatele zgłoszą pomysł, który ma ułatwić im życie, uprościć zawiłe prawo, usprawnić działanie władzy? Tego nie da się zrobić! Taka jest odpowiedź na każdy pomysł, które mógłby służyć wszystkim, ale niekoniecznie zapewnić dopływ „kasy” do kieszeni ważnych osobistości. Nie da się! – tak odpowiadają na każdy zarzut o brak zainteresowania sprawami, przy których trudno jest „kręcić lody”, wokół których nie znajdą się posady dla „swoich”, które nie zapewnią godziwych łapówek. Nie da się – i minister czy prezydent bezradnie rozkładają ręce. Gdy nie mogą na tym zarobić – to szkoda im czasu, nawet wtedy, gdy poza drzemką w swoim gabinecie nie mają nic lepszego do roboty.
Jak była odpowiedź na projekty Andrzeja Dudy, kandydata na prezydenta? Tego nie da się zrobić – zgodnie kręciła głowami cała rzesza naszych lokalnych i centralnych nieudaczników. Skąd wziąć na to pieniądze? – pytali zatroskani, ale nie o publiczny budżet, a o los lewych funduszy, których strumień mógłby zostać zablokowany. Nie pozwalają na to przepisy – wołali ci sami, dla których prawo nic nie znaczy dopóki mają „na telefon” prokuratorów i sędziów.
Taka sama jest reakcja na wszelkie plany reform. A po co cokolwiek zmieniać? Po co ponosić zbędne koszty? Opodatkować banki? W żadnym wypadku! Przychylność banków to podstawa życia ponad stan całego obozu dzisiejszej władzy. Zabronić hipermarketom wywozić pieniądze z Polski? Nic z tego! Kto wtedy będzie płacić tym, którzy dotąd na wywożenie pieniędzy przyzwalali? Pójdziemy z torbami! – łapią się za głowę aferzyści z rządzących partii. Nie zarobimy nawet na chleb z masłem! Jak poważnie traktować oficjalne zarobki i legalne dochody – narzekają w swoich gabinetach i zaufanych knajpach – jak żyć za te marne dziesięć czy piętnaście tysięcy?
Nie robimy polityki, budujemy boiska – pamiętamy jeszcze podobne hasła? Boisko budowali kuzyni wiceprezesa, z czego prezes miał 15 procent do kieszeni. Wiceprezes też nie był gorszy, więc zamiast cementu trzeba było sypać piasek, a za dwa lata ci sami kuzyni zabierali się za generalny remont. Prezes znów miał z tego 15 procent i jakoś się żyło.
Nie da się naprawić służby zdrowia, bo reformy dużo kosztują. Zamiast leczyć pacjentów lepiej kupować aparaturę, budować i remontować, bo na tym przynajmniej można zarobić. Nie da się zreformować szkoły, bo zamiast dopłacać do uczniów i nauczycieli, lepiej wydać pieniądze na szkolenia i wziąć procent od organizującej je firmy (szwagier jest właścicielem). Po co płacić żołnierzom, jak można „modernizować” armię i kupować drogi sprzęt, do którego właściciel firmy dorzuci niezaksięgowaną walizkę gotówki. A jeszcze lepiej „informatyzować” bo w razie czego nie połapie się żadna kontrola, jak państwowe miliony przemieniły się w prywatne.
W panice po wyborach, które przegrał Komorowski, a także przed wyborami, które czekają nas w październiku, władza będzie przekonywać, że jednak parę rzeczy „da się zrobić”, zwłaszcza tych, które zapowiada opozycja. Ale gdyby – nie daj Boże – wygrali raz jeszcze, zaraz wróci tradycyjne „nie da się”, a jego autorzy wyjadą na zasłużone wakacje.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia June 11 2015
710 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".