Gdy w połowie kwietnia otrzymałem w ramach Małopolskich Dni Książki autobiograficzne wspomnienie Władysława Bartoszewskiego „Mój Auschwitz”, postanowiłem przy najbliższej okazji poprosić profesora o sygnowanie tej książki. Nie zdążyłem, ten wybitny Polak, Honorowy Obywatel Miasta Krakowa zmarł 24 kwietnia i owszem byłem bardzo blisko Niego, ale żegnając Go w imieniu władz miasta Krakowa na pogrzebie w Warszawie 4 maja br.
Najpierw odbyła się uroczysta msza żałobna koncelebrowana przez kilkunastu księży pod przewodnictwem kardynała Kazimierza Nycza w Archikatedrze im. Jana Chrzciciela. Znakomite kazanie wygłosił krakowski biskup Grzegorz Ryś mówiąc o Zmarłym jako o człowieku pojednania, który zgodnie ze swoją wiarą potrafił przebaczać i wyrzec się nienawiści. Oficjalnie pożegnali Go prezydent RP Bronisław Komorowski, prezydent Niemiec Joachim Gauck, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, premier RP Ewa Kopacz i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Mówili o tym, że On jako więzień Auschwitz potrafił śmiało głosić potrzebę przebaczenia i pojednania z Niemcami. On jako członek Żegoty chciał, aby Polacy i Żydzi byli sobie braćmi. On jako więzień komunistycznych kazamat chciał, aby nie było wojny polsko-polskiej… Później odbył się pogrzeb na warszawskich Powązkach w alei zasłużonych z udziałem najwyższych władz RP, rodziny i licznej grupy tych, którzy chcieli oddać hołd Zmarłemu. We wszystkich przemówieniach w kościele i na cmentarzu przewijało się stwierdzenie, że był przyzwoitym człowiekiem. Co to znaczy w rozumieniu prof. Bartoszewskiego?
„Warto być przyzwoitym” to wspomnienia Władysława Bartoszewskiego zebrane przez niemieckiego wydawcę K. Lehmana. Pierwsze polskie oficjalne wydanie książki miało miejsce w 1990 roku w Wydawnictwie W drodze. Profesor Bartoszewski nigdy nie ukrywał, że dla niego ważną rolę w życiu odgrywała nadzieja, wiara w Boga i optymizm. Według niego, dzięki tym wartościom człowiek może przeżyć ciężkie chwile, trudne sytuacje, umocnić się i nie załamać. To sprawia, że może on wspierać tych, którzy utracili nadzieję i boją się o swoje życie. Być dla nich wzorem. A jednocześnie kołem ratunkowym. To niezwykle cenna właściwość osobowości i charakteru profesora.
„W więzieniach i obozach nauczyłem się też tolerancji. I że lepiej zachować w pamięci dobro, a zapomnieć zło, które nam ludzie wyrządzili. Inaczej nie sposób przeżyć. Chcę odepchnąć od siebie wszystko, co negatywne. Nie dlatego, żebym był święty, chciałbym po prostu żyć” - pisze Bartoszewski.
Dla profesora Bartoszewskiego ważny był każdy człowiek. On nie dzielił ludzi na lepszych i gorszych. On starał się każdego traktować w sposób sprawiedliwy i życzliwy. Takiego podejścia do ludzi nauczył go jego tata. „Ojciec mawiał: Jest mi obojętne, skąd kto pochodzi. Musi być uczciwy - i to wystarczy. To proste zdanie zachowało dla mnie sens na całe życie”.
Według profesora, dobro, którym się człowiek dzieli, pomnaża się i powraca. To sprawia, że warto być dobrym dla innych. „Wszystko, cokolwiek próbowałem w moim życiu uczynić dobrego, było mi oddane więcej niż stokrotnie, tysiąckrotnie może. Rachunek mojego życia dowodzi, że warto być przyzwoitym człowiekiem”.
A jaki jest rachunek naszego życia?
SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia May 07 2015
876 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".