„Jeżeli złowicie kiedyś niewielką rybkę, smukłą jak ukleja, ubarwieniem przypominającą wyblakłą płotkę, szerokim zaś łebkiem kiełbia, to z pewnością będzie to jelec” – napisali w swojej książce „Wędkarstwo gruntowe, cz. II” Jacek Kolendowicz i Tadeusz Zalewski. Mało doświadczony wędkarz może pomylić jelca zarówno z płocią czy kleniem, jak i z niewyrośniętym jaziem. Tylko z kiełbiem nie da się go pomylić. Ubarwienie, „przypominające wyblakłą płotkę”, o którym wspomnieli cytowani przeze mnie autorzy, jest oczywiście pewnym uproszczeniem, gdyż w naszych wodach żyje kilka odmian jelców, które nieco różnią się od siebie właśnie ubarwieniem.
Jelce nie należą do ryb dużych. Już dwudziestocentymetrowe sztuki uchodzą za spore, chociaż w dobrych warunkach mogą dorastać nawet do trzydziestu centymetrów. Jelce, chociaż w Polsce dość pospolite, niegdzie nie występują w dużej licznie. Może dlatego, jakiś czas temu, wprowadzono wymiar ochronny dla tej ryby, który wynosi 15 centymetrów. Jelce najczęściej łowi się z pobudek sportowych, ponieważ jego wartość kulinarna jest problematyczna – mięso ma białe, suche i bardzo ościste. Niektórzy używają jelców w charakterze żywca (dość dużego, bo – przypominam – jelec ma wymiar ochronny). Nadaje się do tego znakomicie, gdyż na haczyku żyje długo i odznacza się dużą ruchliwością – co w swoim, wydanym jeszcze w 1972 roku, „Poradniku wędkarskim” podkreślał Józef Wyganowski. Z wymienionych powodów, jelce nie cieszą się uznaniem wędkarzy (poza tymi, którzy używają go w charakterze żywca). Ten brak uznania przejawia się i w tym, że jelce nie występują w wykazie gatunków medalowych. I nawet gdybyśmy złowili rekordowego jelca, pozostanie nam jedynie osobista satysfakcja i pamiątkowe zdjęcie. Medalu nie dostaniemy.
Jelce żyją głównie w rzekach, w ich górnym i środkowym biegu. Stamtąd przedostają też do stawów czy młynówek. Ryby te dość dobrze zaaklimatyzowały się również w niektórych zbiornikach zaporowych. Przyzwoite jelce łowione były nawet w niewielkich strumykach, których szerokość nie przekraczała jednego, czy dwóch metrów. Jednak najłatwiej spotkać je w rzekach i rzeczkach podgórskich, gdzie przebywają w miejscach prądowych ze żwirowatym lub kamienistym dnem. Żerują zarówno z dna, w toni jak i z powierzchni.
Jelce najczęściej łowi się zestawami spławikowymi lub na sztuczną muchę. Jeśli zdecydujemy się na przynęty zwierzęce (a charakter wody i związane z tym przepisy na to pozwalają), najlepiej sprawdzają się białe robaki, bardzo małe robaki czerwone lub ich kawałki albo larwy ochotki. Przynęty muszą być małe, gdyż jelec ma mały pyszczek. Jeżeli jelce żerują z powierzchni, wtedy sprawdzają się zwykłe muchy (lub inne niewielkie owady), a nawet małe kawałki chleba. Problem w tym, że jelce są rybami wyjątkowo kapryśnymi – jednego dnia doskonale biorą na białe robaki, a następnego interesują się tylko robakami czerwonymi.
Z wędkowanie bywa tak, że czasami nie możemy wyrobić się z reagowaniem na częste brania. A bywają i takie wyjazdy, że godzinami siedzimy nad wodą albo wędrujemy wzdłuż rzeki i nic. Wtedy marzymy o najmniejszej nawet rybce, o jakimś braniu. Byle tylko coś zaczęło się dziać. I wtedy mogą pojawić się jelce, które potrafią odmieć nasz humor. Bo, jak głosi stare porzekadło: „Na bezrybiu i rak ryba”. Tak, tak. I właśnie wtedy, te małe, srebrzyste, niepozorne jelce, w bezrybny dzień, potrafią ucieszyć nas wielce.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia March 07 2014
1360 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".