Przez długie lata Polska była państwem szczycącym się produkcją węgla i jego używaniem na cele energetyczne. Starsi Polacy pamiętają jak przywódcy narodu w PRL hołubili górnictwo. Apogeum ukochania węgla osiągnęliśmy za czasów Edwarda Gierka, który wywodził się ze Śląska i starał się dopieszczać górnictwo na różne sposoby. Można cytować wiele jego wystąpień, w których zapowiadał, że nasz kraj leży na węglu, który na zawsze będzie stanowił podstawowe nasze bogactwo. Dzięki temu ludzie związani z górnictwem byli uprzywilejowani, a ich status społeczny i majątkowy był bardzo wysoki. Wielu rodaków z zazdrością mówiło nie tylko o wysokich płacach w górnictwie, ale także o sklepach za żółtymi firankami i talonami na różne deficytowe dobra dla górników i ich rodzin. Co prawda w kraju obfitego rynku ten ostatni przywilej znikł, ale pozostał nadal korzystny system świadczeń finansowych dla górników, z możliwością przechodzenia na wcześniejsze emerytury. Tego ostatniego im nie zazdroszczę, bo rzeczywiście praca w kopalni na dole jest mimo rozwoju technologicznego nadal ciężka i niebezpieczna. Jednak nie ulega wątpliwości, że nasz stosunek do węgla się zmienia i w najbliższych latach powinien ulec daleko idącej metamorfozie. Jeszcze po transformacji politycznej u schyłku XX wieku, rządzący krajem stawiali na węgiel. Sam obecny premier Donald Tusk nie dawno mówił o podstawowym znaczeniu węgla dla naszego kraju. Były to chyba ostatnie takie emocjonalne stwierdzenia tego polityka, bo pod naciskiem Unii Europejskiej będziemy musieli zmienić swój stosunek do węgla. Cały postępowy świat rozumie, że spalanie paliw stałych takich jak m.in. węgiel powoduje zanieczyszczanie powietrza i jeśli będziemy chcieli żyć w czystym środowisku, to będziemy musieli od tego odchodzić. Już na światowych szczytach ekologicznych są ustalane limity emisji zanieczyszczeń powietrza, a w szczególności w UE podchodzi się do tego poważnie, z grożącymi konsekwencjami finansowymi dla „trucicieli”.
Polska zostaje zmuszana przez UE do odchodzenia od używania węgla. Na razie do roku 2020 będziemy musieli zrezygnować z domowych pieców węglowych. Powstał już rządowy program, który zakłada, że na likwidację palenisk węglowych w domach do tego roku będzie potrzeba 5 mld zł. Także w Małopolsce i w Krakowie przygotowywane są rozwiązania prawne w tej kwestii.
Niestety niemieckie tabloidy już rozpoczęły kampanie medialną straszącą ludzi zakazem palenia węglem. Jest ona obliczona jedynie na ferment i podburzanie ludzi, a nie racjonalne wyjaśnianie. Nie wolno straszyć ludzi tylko rosnącymi kosztami, gdyż programy w Polsce, a w Krakowie od roku 2008 zakładają dofinansowywanie zamiany pieców węglowych na te ekologicznie czyściejsze. Mało tego, program krakowski zakłada także dopłaty dla ludzi gorzej sytuowanych, przy eksploatacji takich pieców. Nie mówi się także ludziom, że jeżeli nie odejdziemy od palenia węglem w domowych piecach to grożą nam olbrzymie kary, sięgające kilkuset tysięcy euro dziennie. Zatem lepiej się opłaci te pieniądze przeznaczyć na różnego rodzaju dopłaty niż odprowadzać je do kasy w Brukseli. Wreszcie najważniejszy problem to opuszczenie przez Polskę przedostatniego miejsca w UE pod względem jakości powietrza. Na pewno chcemy oddychać czyściejszym powietrzem, bo przecież zdrowie Polaków to priorytetowa sprawa. Nie stać nas na leczenie schorzeń związanych z zanieczyszczonym powietrzem, lepiej usunąć przyczynę chorób i żyć zdrowo.
SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia October 03 2013
1479 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".