W Polsce obecnie na tysi±c zawartych ma³¿eñstw rozpada siê oko³o trzysta, to ju¿ prawie jedna trzecia. Z roku na rok ta liczba ro¶nie. W roku 2000 oko³o 200 par ma³¿eñskich siê rozstawa³o, a 30 lat temu na pocz±tku lat osiemdziesi±tych tylko sto ma³¿eñstw na tysi±c mówi³o sobie ¿egnaj. S± to zaskakuj±ce dane. Przecie¿ lata osiemdziesi±te to okres PRL-u i to czas bardzo trudny, bo wprowadzenia stanu wojennego i skromnego ¿ycia na kartki. Ko¶ció³, który nie dopuszcza rozwodów, w tamtym czasie, by³ przynajmniej oficjalnie sekowany przez w³adzê. Wszystko wydawa³oby siê nie sprzyja³o u¶wiêconemu przez ko¶ció³ sakramentowi. W PRL lansowano ¶wiecki tryb ¿ycia i rozwód zgodnie z prawem by³ czym¶ powszednim, w przeciwieñstwie do stanowiska ko¶cio³a katolickiego.
Obecnie ¿yjemy w wolnym i demokratycznym kraju. Ko¶ció³ katolicki posiada bardzo mocn± pozycjê w pañstwie i wydawa³oby siê ludzie powinni w wiêkszym stopniu przestrzegaæ kanonów i zasad przez niego g³oszonych. Jednak w tak wa¿nej dziedzinie ¿ycia, jak± jest stabilno¶æ zwi±zków ma³¿eñskich, traci na znaczeniu. Zreszt± sam ulega trendom i co prawda nadal nie akceptuje rozwodów, ale wyra¼nie ro¶nie liczba uniewa¿nieñ ma³¿eñstw zawartych w ko¶ciele, zwanych przewrotnie przez niektórych „rozwodami ko¶cielnymi”. Zasada „matrimonium non consumatum”, czyli nie skonsumowanie ma³¿eñstwa nie odgrywa tu wiêkszej roli, a przede wszystkim brane s± pod uwagê przyczyny uznaniowe, czyli psychika i niedojarza³o¶æ do ma³¿eñstwa. Jedni siê zastanawiaj± jak zahamowaæ to niepokoj±ce zjawisko. Inni twierdz±, ¿e to normalny proces i formu³a ma³¿eñstwa powoli siê wyczerpuje. Uwa¿aj±, ¿e w to miejsce wchodz± zwi±zki partnerskie i konkubinat, czyli niesformalizowane przebywanie dwóch osób razem, polegaj±ce tak¿e na wzajemnym dzieleniu ¿ycia.
Staram siê zrozumieæ wspó³czesny ¶wiat i byæ tolerancyjny na otaczaj±c± nas rzeczywisto¶æ. Nie jestem zwolennikiem potêpiania i ¶cigania kryminalnego, tak jak obecnie w Rosji, zachowañ odbiegaj±cych od norm powszechnie przyjêtych w relacjach stosunków miêdzyludzkich. Natomiast jednak jestem tradycjonalist± w zachowaniu formu³y ma³¿eñstwa, w którym sam jestem od 37 lat. Dlaczego? Bo ma³¿eñstwo to bliski zwi±zek dwojga ludzi oparty na mi³o¶ci. A có¿ jest piêkniejszego w ¿yciu jak mi³o¶æ? Co prawda nie ma definicji mi³o¶ci, ale na pewno jest to uczucie, oparte na zdrowych zasadach moralnych, wzajemnym szacunku i kulturze bycie ze sob±. Bior±c pod uwagê przytoczone na pocz±tku tego felietonu statystyki ludzie urodzeni i wychowani w drugiej po³owie XX wieku mieli ukszta³towany ca³kiem zdrowy system warto¶ci. Ponadto z w³asnego do¶wiadczenia pamiêtam, ¿e startuj±c w doros³e ¿ycie we dwoje, w po³owie lat siedemdziesi±tych, otrzyma³em mieszkanie spó³dzielcze za niedu¿e pieni±dze i do tego kredyt dla m³odych ma³¿eñstw, za który urz±dzi³em przyzwoicie ca³e mieszkanie. A co dzisiaj proponuj± rz±dz±cy dla m³odych ma³¿eñstw? Mieszkanie za ciê¿kie pieni±dze z jak±¶ skromn± od przysz³ego roku preferencj± finansow±. M³odzi ludzie s± najbardziej dotkniêci bezrobociem. Jak w takiej sytuacji zawieraæ trwa³e zwi±zki ma³¿eñskie, gdy siê nie ma pracy i mieszkania. Nie ulega w±tpliwo¶ci, ¿e nasze „kochane” i demokratyczne pañstwo niewiele robi, aby wspieraæ instytucjê ma³¿eñstwa oraz tworzyæ warunki dla jego trwa³o¶ci.
S£AWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia September 26 2013
1494 czytañ ·
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".