Polska polityka nabiera przyspieszenia. Panika w Platformie skutkuje przyspieszonymi wyborami na szefa partii. Tusk boi się swoich konkurentów, więc nie da im czasu na kampanię wewnątrz partii. Ogłoszenie wyborów w Platformie na koniec lata (przełom sierpnia i września) oznacza, że ani Schetyna, ani Gowin, nie zdążą zebrać wystarczającej liczby zwolenników. Przy okazji Tusk chce także „przykryć” Kongres Prawa i Sprawiedliwości, zapowiedziany na 29-30 czerwca na Śląsku: ma nadzieję, że telewizje zamiast pokazywać zjazd prawicy, będą się ekscytować przepychankami na konwencji Platformy.
Wybory na szefa partii, w których wezmą udział wszyscy jej członkowie, w przypadku Platformy to oczywisty pozór demokracji. Bo kto należy do partii? Oprócz garstki naiwnych, którzy nadal wierzą w hasła sprzed kilku lat, kadry PO stanowią klienci Tuska: tłumy urzędników, członków rad nadzorczych, przedsiębiorców uzależnionych od państwowych zamówień, autorów rozmaitych „projektów” na wydawanie europejskich pieniędzy. To oni będą głosować na Tuska, bo dobrze wiedzą, że jego konkurenci nie dadzą im gwarancji dalszego dorabiania się „na państwowym”.
Dlaczego tylko Tusk daje takie gwarancje? Bo Platforma pod wodzą Schetyny zacznie się sypać, przecież ekipa Tuska nie odejdzie bez walki i będzie nowego przewodniczącego skutecznie podgryzać. Po kilku miesiącach skończy się to rozłamem, a zniechęceni wyborcy przerzucą swoje poparcie na inną partię. A Gowin? Jego zwycięstwo jest niemożliwe, ale coraz ostrzejsza krytyka obecnego rządu i obecnych władz partii jeszcze pewniej prowadzi do rozłamu. Gowin szykuje się do budowy własnej partii, co jest zajęciem bardzo pracochłonnym i trudnym. Czy mu się uda? To zależy od tego ilu pójdzie za nim posłów PO. W każdym razie jego samodzielny start pogrąży Platformę, bo tylko wśród dotychczasowych zwolenników tej partii Gowin jest w stanie zdobywać zwolenników.
Tusk ma jeszcze jedną broń: rekonstrukcję rządu. Może potencjalnym przeciwnikom rozdać parę ministerialnych foteli i tym samym powstrzymać albo przynajmniej ograniczyć rozłam. Czy zwolennicy Schetyny albo Gowina dadzą się kupić? Zapewne niektórzy tak, ale ponieważ upadku Platformy to nie powstrzyma, będą w rządzie stanowić wewnętrzną opozycję. Po kilku miesiącach takich eksperymentów cała budowla i tak się zawali.
Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory. Należy więc postawić dwa pytania. Pierwsze: kiedy? Czy dojdzie do przyspieszonych wyborów, czy też rozkład Platformy będzie trwał jeszcze przez dwa lata? Po drugie: jak wysoko? Czy PiS zdobędzie większość wystarczającą do samodzielnego rządzenia – co jest warunkiem radykalnej zmiany w wielu dziedzinach, takich jak służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości, publiczne finanse, rynek pracy, szkolnictwo, bezpieczeństwo państwa i obywateli itd. Czerwcowy Kongres PiS przedstawi gotowe projekty zmian i ich harmonogram po objęciu władzy. Tusk, zajęty kłopotami w swojej partii, nie ma czasu myśleć o Polsce. Można się więc spodziewać, że odpowiedzieć na oba pytania będziemy mogli jesienią, gdy dojdzie do politycznego przesilenia. Jedno jest pewne: pomyślna przyszłość Polski zależy od tego, jak szybko uda się usunąć rząd Platformy oraz jak wysoko wybory wygra Prawo i Sprawiedliwość.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia May 30 2013
854 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".