Kilka dni temu obchodziliśmy Dzień Matki. To piękne święto, jest obchodzone zawsze uroczyście, a w zależności od wieku mamy i jej dziecka lub dzieci przybiera różne formy. Gdy mama jest młoda, a jej dzieci mają kilka lat, dzięki inspiracji przedszkolanek, czy nauczycieli przygotowują swoim mamom laurki, z prostymi wyznaniami miłości. Z czasem małe dzieci stają się młodzieżą i już w inny sposób przypominają mamom o swoich z nią związkach. Chociaż w wieku młodzieńczym pełnym różnego rodzaju buntów bywa, że dzieci nie okazują swojego uczucia tak prosto i szczerze jak to czynili jeszcze kilka lat temu wcześniej.
Później dzieci wyfruwają z rodzinnego gniazda i usamodzielniają się. Zakładają swoje rodziny i córki zostają matkami, a synowie ojcami. Powstają nowe rodziny. Bywa, że zakładane daleko od domów swoich rodziców, a gdy nawet jeśli jest to niedaleko, to jednak nowa rodzina zaczyna samodzielny byt i więzy z dotychczasowymi rodzicami przechodzą różne metamorfozy. Bywa, że rodzice młodej mamy i ojca zostają kochanymi dziadkami i miłość nabiera nowych barw. Niektórzy nawet twierdzą, że miłość babć i dziadków do swoich wnuków jest bardziej pełniejsza i dojrzalsza niż kiedyś w zagonionej bieżączce dnia codziennego ta matczyna, czy ojcowska do swoich dzieci. Tak bywało przez wieki, ale coś w tym odwiecznym porządku zaczyna się psuć…
Coraz bardziej odchodzą w przeszłość rodziny wielopokoleniowe. Dawniej mieszkały one razem. Rodzice, dzieci, wnuki w jednych domostwach. Tak było na wsiach i na dworach, a nawet w rodzinach mieszczańskich. Jednak rozwój gospodarczy świata spowodował rozpad takich tradycyjnych rodzin. Młodzi ludzie stawali się coraz bardziej samodzielni i nie byli tak uzależnieni od swoich rodziców jak to kiedyś bywało. Ma to swoje dobre strony, gdy zakładane nowe rodziny żyją lepiej i dostatniej od swoich rodziców. Dobrze, gdy wspierają swoich starzejących się rodziców.
Nadeszły jednak kryzysowe czasy. Wiele młodych rodzin przeżywa trudności. Bezrobocie dotyka coraz bardziej młodych ludzi. Spadają dochody startujących w dorosłe życie. Coraz częściej młodzi ludzie liczą na wsparcie swoich rodziców i to jak najdłużej. Dzisiaj coraz trudniej się jest usamodzielnić nowo zakładanym rodzinom. Najbardziej niepokoi spadek dzietności. Niż demograficzny dotyka coraz bardziej nasz kraj i w ogóle całą Europę. Dziecko zaczyna być luksusem. Wykształceni i robiący tzw. kariery odkładają decyzje o powiększeniu rodziny na później, a bywa, że ad kalendas graecas, czyli na „świętego nigdy”. Inni nie decydują się na dzieci, bo nie mają mieszkań i widoków na nie, a ich niskie zarobki wzbudzają obawy o utrzymanie dziecka i zapewnienie mu odpowiednich warunków rozwoju.
Ci co mają jakikolwiek wpływ na korzystne rozwiązania w państwie dla rodzin mają świadomość niekorzystnych procesów i mówią o konieczności podjęcia działań na rzecz ratowania tej podstawowej komórki społecznej. Ostatnio pan Prezydent RP zgłosił takie rozwiązania. Jednak już słychać krytyczne opinie i znów, gdzie Polaków dwóch, tam cztery zdania. Obawiam się, że z korzystnych dla rodzin planów nie wiele uda się wdrożyć w życie, a to doprowadzi nas do coraz bardziej pogłębiającego się kryzysu rodziny, która jest podstawą funkcjonowania ludzi w każdym społeczeństwie. SŁAWOMIR PIETRZYK
· Napisane przez Administrator
dnia May 30 2013
804 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".