Ojciec Święty Benedykt XVI spędził z nami cztery dni, a następnie odjechał, pozostawiając teologom, duszpasterzom, ale także wychowawcom, dziennikarzom oraz nam wszystkim, zadanie refleksji nad jego słowami, wygłaszanymi w wielu miejscach i przy wielu okazjach. Przed papieską pielgrzymką w licznych komentarzach wymieniano podobieństwa i różnice między Janem Pawłem II i Benedyktem XVI oraz porównywano zarówno ich nauki, jak i umiejętność nawiązywania kontaktu z wiernymi. Wydaje się, że wizyta Benedykta XVI jest ważna m. in. z tego powodu, ze zakończyła okres żałoby po Janie Pawle II i pokazała, że chociaż pozostanie on jednym z najważniejszych naszych nauczycieli, a w niedalekiej przyszłości zapewne jednym z patronów Polski, to życie toczy się naprzód, podobnie jak Kościół nadal podąża swoją drogą pod przewodnictwem nowego papieża.
Przez ostatni rok w życiu polskiego Kościoła żyliśmy głównie wspomnieniami wielkiego „polskiego” pontyfikatu. Papież był naszym rodakiem, był nam szczególnie bliski, był naszą dumą i naszą wizytówką w świecie. Gdy przyjeżdżał do Polski, wracał – chociaż na chwilę – do domu, a my chcieliśmy w czasie tych krótkich wizyt opowiedzieć i pokazać wszystko, co zdarzyło się podczas jego nieobecności. Przez tę niemal rodzinną bliskość, jego wskazania i napomnienia traktowaliśmy trochę pobłażliwie, ponieważ najważniejsza była sama Jego obecność – wśród nas, osieroconych po Jego wyjeździe. Teraz już nie ma papieża-Polaka. Jest nowy Pasterz , następca św. Piotra, papież Kościoła powszechnego. Gdy przybywa do nas, to nie wraca do domu, bo jego dom pozostał w Bawarii. Gdy spotyka się z nami na Błoniach czy pod kurią, to nie spotyka starych znajomych, rodaków, mówiących tym samym językiem i rozumiejących te same symbole. Już nie może wzruszyć nas wspomnieniem miejsc, w których także bywaliśmy, czy rozbawić opowieścią o kremówkach, których smak wszyscy znamy. Przybywa do nas Benedykt XVI i mówi nam to, co uważa za najważniejsze i najpilniejsze, nie tylko dla Polski, ale dla całej Europy i całego świata.
Podczas tych spotkań z nowym papieżem zupełnie inaczej widzimy siebie samych. Patrzymy na Polskę i polski Kościół z perspektywy Rzymu, z perspektywy problemów, które tak samo jak nas, dotyczą Włochów, Niemców czy Hiszpanów. Podobnie jak od Jana Pawła II otrzymujemy wskazówki, jak żyć w dzisiejszym świecie, ale teraz nabierają one dla nas innego, szerszego wymiaru. Mówi je nam papież, który nie zna wszystkich naszych problemów, nie rozumie naszych słabości, nie uczestniczy w dzielących nas sporach.
Teraz musimy się zmierzyć z zadaniami, które przed nami stawia Benedykt XVI. Przekonać się, czy rzeczywiście nasza wiara jest wystarczająco silna, by stać się świadectwem dla Europy. Upewnić się, czy nasze życie – także społeczne – budujemy na skale, czyli na nauce Chrystusa, czy na ruchomych piaskach sezonowych mód i przemijających idoli. Zgodzić się z papieżem, że nasza wolność pozwala nam dokonać wyboru Prawdy, która jest jedna, a nie wybierać cokolwiek, w zależności od aktualnych potrzeb i kaprysów. Umocnić się w przekonaniu, że Chrystusa nie sposób przeciwstawić Kościołowi.
Benedykt XVI zachwycił nas swoją naturalną prostotą, skromnością, życzliwością wobec otaczających go tłumów. Ale okazało się także, że stanowczy obrońca dogmatów wiary potrafi mówić w sposób zrozumiały dla wszystkich, bardzo jasno wyrażać swoje myśli. Wydaje się, że wyjechał pod wrażeniem siły polskiego katolicyzmu. To od nas zależy, aby nie zawieść tego wrażenia.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia June 02 2006
1620 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".