Jak wspominałem w ubiegłym tygodniu, z kiełbiami zaznajomiłem się już w dzieciństwie. Lubiłem siedzieć nad wodą i obserwować, jak stadka kiełbi opuszczają swoje głębsze miejsce i dostojnie wypływają na zalane słońcem płycizny. Jak przetrząsają swoimi pyszczkami denny piasek, poszukując w nim drobnych żyjących zwierząt, służących im za pokarm. Zauważyłem też, że kiełbie najwyraźniej znają się na kolorach. Zdają się gustować w czerwonym – najchętniej więc łakomią się na niewielkie czerwone, wijące się na haczyku, gnojaczki. Z opisanego zachowania kiełbi wynika typ kiełbiowej wędki. Montując taki zestaw, od razu uświadamiamy sobie podstawowy warunek, jaki musi spełnić wędka kiełbiowa. Ma podawać przynętę na samo dno i tam ją stale utrzymywać w czasie spływania. Wydaje się, że apelacji od tego warunku natura kiełbi nie przewiduje.
Obserwując biorącego kiełbia zauważamy, że bierze on przynętę dość zdecydowanie i krótko, a gdy już ją pochwyci raczej nie ucieka z kęsem, ale pozostaje w miejscu. Kiełb chwyta robaka „od góry”. Wcześniej odchyla się nieco w bok i – mówiąc obrazowo – nakrywa żer głową, biorąc go w swój dolny pyszczek. Na takie zachowanie ryby, gdy ta w pierwszym momencie chwyta robaczka, spławik reaguje krótkimi drganiami. Po chwili zatrzymuje się w biegu, aby w końcu gwałtownie zanurkować (to może trochę wyglądać jak gdyby haczyk zaczepił o dno).
Mimo swoim niewielkich rozmiarów kiełbie swój pyszczek mają dość obszerny, dlatego najlepiej używać haczyków płociowych. Trochę większy haczyk sprawdzi się znakomicie, a my unikniemy głębokich zacięć i kłopotów z uwolnienie haczyka z kiełbiowego pyszczka. Haczyk wiążemy do delikatnego przyponu – nie grubszego niż 0,15 mm i długości ok. 15 centymetrów.
Łowienie kiełbi stanowi doskonale odprężającą przyjemność nawet dla przesyconych sukcesami wędkarzy. Chociaż to przyjemność stosunkowo rzadka, ponieważ stanowiska tych ślicznych rybek w naszych rzekach i strumykach stają się coraz rzadsze, bo trudniej niż przed dziesięcioleciami o czystą wodę i wymiatane z mułowych osadów dno.
Wybierając się na kiełbie (które doskonale nadają się na żywca, szczególnie na okonia, sandacza, węgorza i suma) w charakterze przynęty zabieramy przede wszystkim wspomniane czerwone robaczki oraz kawałki cienkich dżdżownic. Sprawdzają się też chruściki i jętki. Generalnie pokarm zwierzęcy. Co prawda, w niektórych poradnikach można przeczytać, że zdarzało się ich autorom łowić kiełbie na pęczak i pszenicę, ale to raczej wyjątki wynikające z ostrej konkurencji pokarmowej panującej w łowisku, a także z wcześniejszego wielokrotnego zanęcania łowiska przynętą roślinną.
Oczywiście teraz kiełbi raczej nie złowimy. Musimy poczekać aż zaczną się ciepłe wiosenne dni.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia November 24 2011
1081 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".