W polityce jest tak, ¿e nie ka¿dy wytrzymuje gorycz chwilowej pora¿ki, nie ka¿dy te¿ potrafi poskromiæ swoje ambicje i wytrwaæ w drugim czy trzecim szeregu politycznej ofensywy. Tak w³a¶nie sta³o siê z europos³ami, wybranymi z listy Prawa i Sprawiedliwo¶ci. Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski zdecydowali siê rozpocz±æ nowy rozdzia³ swojej dzia³alno¶ci, tym razem na w³asn± rêkê.
Wykorzystali do tego wyborcze niepowodzenie PiS. Wyst±pili w mediach jako zwolennicy reformy partii. Najpierw za¿±dali rekomendacji Komitetu Politycznego PiS na stanowisko wicemarsza³ka Sejmu dla jednego ze swoich zwolenników. Pó¼niej rozpoczêli prasowy i telewizyjny festiwal wypowiedzi, w których wyra¿ali zatroskanie o szansê przysz³ego zwyciêstwa. Do³±czy³ do nich europose³ Tadeusz Cymañski. Nie proponowali przy tym ¿adnych konkretów poza postulatem „otwarcia siê PiS na nowe ¶rodowiska”. Na jakie? Nie wiadomo.
Swój pomys³ zg³osili w chwili, gdy PiS dokona³ najwiêkszego w swojej historii otwarcia. W Klubie Parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwo¶ci znalaz³o siê prawie piêædziesiêciu nowych pos³ów, reprezentuj±cych ró¿ne ¶rodowiska: akademickie, prawnicze, ekonomiczne. W Sejmie znale¼li siê tak¿e czo³owi dzia³acze Ruchu im. Lecha Kaczyñskiego i reprezentanci instytutów, wspó³pracuj±cych z PiS. Kogo zabrak³o wed³ug Ziobry i Kurskiego?
Moim zdaniem ich pomys³ budowy nowego, radykalnego ugrupowania zrodzi³ siê znacznie wcze¶niej. W czasie kampanii przed ostatnimi wyborami do Parlamentu, wszyscy trzej europos³owie je¼dzili po kraju i wspierali wybranych przez siebie kandydatów, zwykle z dalszych miejsc na listach, pragn±c pozyskaæ ich jako swoich stronników. Nie by³oby w tym jeszcze nic z³ego, gdyby nie robili tego wbrew w³adzom partii, zwykle bez uzgodnienia z szefami struktur, najczê¶ciej na szkodê innych kandydatów. Ich akcja wywo³a³a chaos w najgorêtszym okresie kampanii, doprowadzi³a do sk³ócenia lokalnych dzia³aczy, podwa¿y³a zasadê wspólnej walki o zwyciêstwo.
Wyborcy najczê¶ciej nie dali siê nabraæ. Wiêkszo¶æ z promowanych przez europos³ów kandydatów i tak nie dosta³a siê do Sejmu. Pomimo tego zdecydowali siê na roz³am.
Uznali jednak, ¿e wygodniej im bêdzie wyst±piæ w roli skarconych krytyków. Nie zdobyli siê na mêskie postawienie sprawy: idziemy swoj± drog±. Odegrali teatrzyk, wystêpuj±c w roli pokrzywdzonych wielbicieli PiS i Jaros³awa Kaczyñskiego. Proponowali rzekomy kompromis, który w rzeczywisto¶ci mia³ doprowadziæ do destrukcji partii. Skar¿yli siê jak dzieci, ¿e nie zostali wys³uchani. Równocze¶nie usi³owali pozyskaæ kolejnych zwolenników.
W czasie, gdy w Platformie dosz³o do ostrej rywalizacji miêdzy Tuskiem, a Schetyn±, w czasie, gdy rz±d Platformy praktycznie przesta³ dzia³aæ, a jego premier gdzie¶ znikn±³ (podobno wyjecha³ na wakacje) i to w okresie kryzysu w Unii Europejskiej, Ziobro i jego koledzy umo¿liwili odwrócenie uwagi opinii publicznej od najwa¿niejszych problemów Polski. Teraz przez kilka tygodni bêdzie trwa³a zabawa pod tytu³em „czy Ziobro zak³ada w³asn± partiê”. Ku przestrodze tych, którzy w medialny teatrzyk gotowi s± uwierzyæ, warto przypomnieæ, ¿e gdy powsta³ PJN i roz³amowcy z PiS codziennie wystêpowali w telewizji, sonda¿e dawa³y im kilkana¶cie procent spo³ecznego poparcia. A skoñczy³o siê na ca³kowitej klêsce i dwóch procentach uzyskanych w wyborach.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia November 10 2011
1126 czytañ ·
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".