Skandal, jaki przydarzył się polskiej prokuraturze wymaga natychmiastowej reakcji. To już nie jest tylko zwykła nieudolność czy zaniedbywanie obowiązków, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić. To już nie jest także zwykła głupota przedstawicieli tej instytucji.
Na Białorusi postsowiecki reżim Łukaszenki od lat zwalczał opozycyjną organizację „Viasna” (Wiosna), kierowaną przez Alesia Bialackiego. Od kilku lat organizacja pieniądze otrzymywane z Zachodu, w tym także z Polski, przechowywała na kontach bankowych w innych państwach. Takie konto posiadała również w Polsce. Z punktu widzenia białoruskiej dyktatury posiadanie takich kont jest nielegalne. Co więc zrobiły władze Łukaszenki? Zwróciły się do polskiej prokuratury, aby w ramach tzw. „pomocy prawnej” pomogła im przyłapać Bialackiego na skarbowym „przestępstwie”. A co zrobiła polska prokuratura? Przekazała reżimowi Łukaszenki dowody winy opozycjonisty. Dzięki temu został aresztowany, a w przyszłości będzie można postawić go przed sądem i, skazać nawet na siedem lat więzienia, tyle bowiem mu grozi według białoruskich przepisów.
Co skłoniło polską prokuraturę do wysługiwania się obcym służbom? Może uaktywnili się rosyjscy agenci, przy okazji wspierający Łukaszenkę, a może ktoś przyjął solidną łapówkę? Polska skompromitowała się nie tylko wobec białoruskiej opozycji, którą wspierała od lat. Straciła również na wiarygodności w oczach wielu opozycyjnych polityków np. na Ukrainie albo w Rosji. Czy w związku z tym prokurator generalny podał się do dymisji? Czy podejrzani o współpracę z obcymi służbami zostali zatrzymani? O niczym takim nie słyszymy. Owszem, jeden urzędnik podał się do dymisji, a drugiego odwołano ze stanowiska. Czy na tym się skończy? Zapewne. Odpowiedzialność ograniczy się do przesunięcia ich na inny fotel, bo z pewnością nie pociągnie za sobą obniżenia zarobków.
Dramatyczna sytuacja w polskim wymiarze sprawiedliwości trwa od lat i nic nie zapowiada poprawy. Niewyjaśnione zabójstwo komendanta głównego policji, sprawa porwania i zamordowania Olewinika, seria samobójstw ważnych świadków w więzieniach, wlokące się latami procesy komunistycznych zbrodniarzy – podobnych przykładów, w najlepszym przypadku świadczących o zawodowym partactwie, a w najgorszym o wpływach mafijnych układów, można przytoczyć długą listę. W tej sytuacji trudno się dziwić, że mało kto wierzy w samobójstwo Andrzeja Leppera.
A jak na białoruską aferę zareaguje polski rząd? Ano, tak jak zwykle. Tusk wzruszy ramionami i oświadczy, że prokuratura jest niezależna, a prokuratorzy mogą robić co zechcą. Ale skoro są formalnie niezależni od polskiego rządu, to czy przypadkiem nie są zależni od kogoś innego? Czy to polskiego rządu nie interesuje? Ministerstwo Spraw Zagranicznych wspiera białoruską opozycję (przynajmniej tak twierdzi), a równocześnie prokuratura wysługuje się białoruskiemu reżimowi. I wszystko jest w porządku? Klich rozłożył polską armię, a na koniec wysłuchał pochwał prezydenta i premiera, Grabarczyk wykończył polską kolej i w Sejmie dostał kwiaty od partyjnych koleżanek. Czy za kilka tygodni prokuratorzy dostaną jakieś wysokie państwowe odznaczenia? W gabinetach tej władzy nieudolność uznawana jest za zaletę, a brak kompetencji za wystarczający powód do awansów i nagród.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia August 18 2011
1115 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".