Co oznacza dla Krakowa wynik prezydenckich wyborów? Czy Jacek Majchrowski, który już po raz trzeci zasiądzie w gabinecie na pierwszym piętrze magistratu, będzie lepszym prezydentem niż przez dwie poprzednie kadencje? A czy wojewoda Stanisław Kracik, kolekcjoner stanowisk (był już m.in. burmistrzem Niepołomic, posłem na Sejm, przewodniczącym lokalnej Unii Wolności), bardziej zasłużyłby na uznanie krakowian?
Do wyborów poszła zaledwie jedna trzecia uprawnionych do głosowania, nieco więcej niż połowa z nich poparła Majchrowskiego, o jego wyborze zdecydowała więc skromna mniejszość mieszkańców naszego miasta. Teraz przez cztery lata będziemy znosić wszystkie dotychczasowe niedogodności: komunikacyjny chaos, rozrost biurokracji, przewagę drobnych interesów nad perspektywą rozwoju. Żadnych wielkich planów, żadnych śmiałych decyzji, raczej zastój niż rozwój, powolne dreptanie daleko w tyle za Wrocławiem, Gdańskiem czy Łodzią.
A jednak wielu z nas ma satysfakcję, że Kraków nie stał się wyborczym łupem Platformy. Bo tak jak za Majchrowskim opowiadała się cyniczna i obłudna lewica, tak za Kracikiem maszerowała żarłoczna i pazerna Platforma. To nie jest już partia, która jeszcze parę lat temu zapowiadała unowocześnienie gospodarki i poszerzenie obywatelskich wolności. Dziś to jest partia bez programu, bez idei, bez wiary w lepszą przyszłość; dziś to jest partia władzy za wszelką cenę. Dziś Platforma to partia matactw w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem, bezczelnych kłamstw jej ministrów, żałosnego lokajstwa wobec Rosji. Partia, która rozbraja polską armię, niszczy przemysł, zadłuża państwo. Partia, która wyhodowała Palikota i płaszczy się przed Jaruzelskim, marnuje dorobek polskiej szkoły i popiera dyktaturę obcych mediów. Partia, która zagraża demokracji i dla której wzorem stała się Rosja, rządzona przez tajne służby i skorumpowanych bogaczy. Partia, dla której wyborcy są motłochem, im głupszym, tym łatwiejszym do manipulowania. Platforma za zwycięstwo w wyborach i dostęp do „lodów” poświęci wszystko, nawet samą siebie.
Wybory już za nami. Kwaśniewski dzwonił z gratulacjami. Posypią się premie i nagrody za skuteczną kampanię. Majchrowski wyjedzie na urlop. A Kraków, zawalony śniegiem i błotem, wciąż będzie oglądał ironiczny uśmieszek na plakatach zwycięzcy.
Czy ci, którzy nie chcieli ani Majchrowskiego, ani Kracika, powinni pogrążyć się w bezsilnym narzekaniu? Wręcz przeciwnie. Przecież bywało już gorzej. Porażka w wyborach samorządowych nie oznacza jeszcze straconej kadencji. Za parę tygodni wybierzemy radnych dzielnic, którzy wzmocnią naszą lokalną reprezentację. W Radzie Miasta chwilowo najsilniejsza Platforma zaraz pokłóci się i podzieli, tak jak to było w poprzedniej kadencji. Dziś radni PiS są w opozycji, ale jutro mogą rządzić miastem. Środowiska prawicy umacniają się, zasilane ideową młodzieżą.
Kraków wiele już widział i nie jedno przetrwał. W ciągu ostatnich dwudziestu lat byli prezydenci lepsi i gorsi. Chociaż grozi nam finansowe załamanie, Kraków z nadzieją patrzy w przyszłość, bo jego historia uczy, że nawet najdłuższa zła passa kiedyś wreszcie się kończy.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia December 10 2010
1121 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".