Kto narzeka na wynik wyborów? Właściwie wszyscy. Główne partie mają powody do narzekania: Platforma Obywatelska, bo uzyskała poparcie znacznie niższe od oczekiwanego; Prawo i Sprawiedliwość, bo dzięki nagłaśnianej w mediach grupce rozłamowców, na pewno straciło kilka procent; lewica, bo nie zdołała wyjść poza swój żelazny elektorat. Chyba tylko PSL jest zadowolone, chociaż wynik w wyborach samorządowych niekoniecznie przełoży się na najbliższe wybory parlamentarne.
W telewizji różni fachowi komentatorzy powtarzają do znudzenia, że znakomite rezultaty osiągnęli kandydaci bezpartyjni albo którzy za takich się przedstawiają, szczególnie w kilku dużych miastach. Otóż to nieprawda. Wszyscy ci rzekomo ponadpartyjni zwycięzcy kandydowali co najmniej po raz drugi. Po prostu w kilku miastach wygrali ci, którzy rządzili już poprzednio, bo wyborcy uznali, że nie warto ich zmieniać. Nie pojawił się żaden nowy kandydat spoza głównych partii politycznych, który wygrał wybory.
Zaskakująca jest ogromna liczba oddanych głosów nieważnych: 1 700 000 (tak: milion siedemset tysięcy). To ponad 12 procent głosujących, szczególnie na wsi. Czy wyborcy nie radzili sobie ze skomplikowanym systemem wybierania, czy też przy liczeniu głosów podfałszowano wyniki? Tego prawdopodobnie nie dowiemy się już nigdy. Ale na wszelki wypadek przy kolejnych wyborach trzeba więcej uwagi poświęcić pracy komisji wyborczych.
Wśród polityków Platformy krążą pogłoski o planie Tuska i Schetyny, aby przyspieszyć wybory i urządzić je w marcu lub kwietniu. Rządząca partia obawia się załamania finansów państwa i chce doprowadzić do politycznej konfrontacji zanim wyborcy zaczną wskazywać winnych. Platforma obawia się również dalszego spadku poparcia i chce wykorzystać wewnętrzne kłopoty PiS. Ludowcy oszołomieni swoim umiarkowanym sukcesem również uważają, że dobry wynik mogą osiągnąć teraz albo nigdy. Tak więc rozwiązanie Parlamentu i rozpisanie wyborów nastąpiłoby najszybciej jak to jest możliwe. Również grupa Kluzik i Poncyliusza obawia się, że do jesieni przyszłego roku ich polityczna oferta już dawno straci efekt nowości. Dziś jeszcze mogą marzyć o paru procentach głosów, za rok będą żebrać, aby PiS przyjął ich z powrotem.
Wybory parlamentarne na wiosnę? To możliwe. Ale wcześniej odbędzie się druga tura wyborów prezydenta Krakowa, a w styczniu wybory do rad dzielnic. Czy Nowa Huta zagłosuje za Majchrowskim, czy za Kracikiem? Pierwszy krzywi się z plakatów w ironicznym uśmiechu, drugiego umalowano na egipskiego amanta. Wydaje się jednak, że obu otrzepano wcześniej z naftaliny i obaj ze znużeniem czekają na koniec przedłużającej się kampanii.
Jaki będzie wynik niedzielnej dogrywki? Przede wszystkim zainteresowanie wyborami już opadło i weźmie w nich udział niewielki procent krakowian. A że kandydaci są do siebie dość podobni i nie mają wyborcom niczego nowego do zaoferowania – rezultat drugiej tury nie będzie miał dla Krakowa większego znaczenia.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia December 03 2010
1031 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".