„Prawo i Sprawiedliwość traci poparcie!” wykrzykują przejęci komentatorzy z TVN 24. „PiS zamyka się w oblężonej twierdzy”, „PiS zamienia się w polityczną sektę”, „Co dalej z PiS?” – troszczą się zatroskani dziennikarze i politolodzy. Przez media przetacza się fala lamentów, z których wynika, że już wkrótce PiS, prowadzony na manowce przez Jarosława Kaczyńskiego, zniknie z politycznej sceny. Dziwna rzecz: ci zmartwieni to dziennikarze i publicyści, którzy równocześnie nawołują do ostatecznej rozprawy z PiS. Więc jak jest naprawdę? Chcą, żeby PiS rozwiał się jak zły sen, czy przeciwnie, niepokoją się o los opozycyjnej partii?
Gdy posłanka PiS Elżbieta Jakubiak poszła na spotkanie z prezesem partii, pod warszawską siedzibą PiS na ulicy Nowogrodzkiej, koczowało kilka ekip telewizyjnych i kilkudziesięciu dziennikarzy. Czekali na wynik rozmowy, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie wśród tysiąca spraw nieporównanie ważniejszych. Ten kwiat polskiego dziennikarstwa, tłoczący się na parkingu przed siedzibą partii, nie ma czasu ani wystarczającej wiedzy, aby zmontować choćby najprostszy materiał o rosnących cenach, rosnącym bezrobociu, o nowych podatkach, o zadłużaniu państwa i nas wszystkich – za to przekrzykiwać się pytaniami w rodzaju: jak się pani czuje, jaką minę miał prezes, czy poczęstował panią herbatą? – to owszem, to jeszcze od biedy potrafią. A potem telewizyjni pajace, nie wiadomo czemu nazywani publicystami, godzinami roztrząsają kwestię humoru pani poseł, wmawiając telewizyjnej publice, że to właśnie najważniejsza ze spraw, jakie dzieją się w Polsce. Swoją drogą, jeżeli jest telewizyjna publika, która nie tylko wytrzymuje ten bełkot, ale jeszcze gotowa jest wierzyć, że dzięki niemu pozostaje dobrze poinformowana, to trudno się dziwić, że mimo ciężkich pieniędzy, jakie zarabia się w telewizji, dziennikarze nie wysilają się nawet na odrobinę refleksji nad trudniejszymi tematami.
Nie potrafią także, mistrzowie kamery, mikrofonu i pióra, zaglądnąć do łatwo dostępnych statystyk i zauważyć, że tzw. „twardy elektorat” PiS, czyli ci, którzy zdecydowani są głosować na tę partię, jeszcze parę miesięcy temu liczył pond 20 procent, a teraz spokojnie przekracza 30 procent. Nie chcą też zauważyć strachu w oczach premiera Tuska, gdy przychodzi mu tłumaczyć, dlaczego Unia Europejska broni Polski przed niekorzystną umową gazową z Rosją, którą rząd za wszelką cenę (ciekawe jaka to cena?) usiłuje podpisać. Ale po co pytać Tuska i Pawlaka, dlaczego i za ile chcą na kilkadziesiąt lat uzależnić Polskę od rosyjskiego gazu i od rosyjskich wpływów, skoro można przez kilka dni zajmować się miną i humorem szeregowej posłanki PiS?
Tak toczy się medialna dyskusja wokół nieuchronnej porażki PiS w najbliższych i każdych następnych wyborach, jakby ich wynik zależał od dziennikarzy, a nie od wyborców. Bo gdyby zależał od dziennikarzy, to do dziś spokojnie żylibyśmy w komunizmie, bo w tamtych czasach dziennikarze – poza nielicznymi, chlubnymi wyjątkami – popierali reżim i gotowi byli mu wiernie służyć. Tylko że wtedy studenci i robotnicy pisali na murach „TV łże”, a na demonstracjach palili gazety. I komuna padła, a osieroceni dziennikarze masowo popierali Unię Demokratyczną (później Unię Wolności), która zapewniła byłym komunistom spokojne i dostatnie życie. Dzisiaj po Unii Wolności też nie ma już śladu. Ciekawe co za parę lat zostanie z Platformy Obywatelskiej?
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia September 23 2010
1141 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".