Czy ci, którzy trzydzieści lat temu zakładali „Solidarność”, którzy w latach 1980-1981 prawie dziesięć milionów Polaków natchnęli nadzieją na lepsze życie, którzy po 13 grudnia bronili idei wolności, narażając się na więzienie, wyrzucenie z pracy, utratę zdrowia, a czasem nawet życia – czy ci wszyscy, twórcy i działacze wielkiego ruchu społecznego, mają dziś powody do słusznej dumy i zadowolenia? Mieli swoje zasługi w czasach niewoli, a później działali w 1989 roku, jedni popierając okrągły stół i rząd Mazowieckiego, inni protestując przeciwko pobłażaniu dla komunistów i polityce „grubej kreski”. Gdy Polska odzyskała niepodległość i mozolnie odbudowywała demokrację, tylko nieliczni z nich zostali wykorzystani w instytucjach wolnego państwa.
Co dziś zostało z entuzjazmu tamtych lat? Czy przynajmniej ktoś przypomina nazwiska zasłużonych? Wielu klepie biedę za marne emerytury i renty, wielu cierpi z powodu źle leczonych chorób, bo brakuje pieniędzy na lekarstwa. Niektórzy jeszcze działają, zbierają się po kościelnych salkach i w pokoikach kombatanckich organizacji, zakładają związki internowanych, stowarzyszenia byłych więźniów lub przymusowych emigrantów. Czy Polska, o którą walczyli, której poświęcili najlepsze lata, zmarnowane kariery, niedoszłe awanse – dzisiaj o nich pamięta?
Niektórzy przynajmniej dostają ordery – skromne dowody wdzięczności. Ale tysiące nie doczeka nawet tej drobnej satysfakcji. A wszyscy widzimy, jak wielu komunistycznych drani dorobiło się majątków i zaszczytów, jak wielu ubekom powodzi się lepiej, niż ich ofiarom sprzed lat. Dziś dzieci pokolenia „Solidarności” pytają rodziców: tato, mamo, po co wam to było? Czy ktokolwiek jest wam wdzięczny?
Roztrwoniono dorobek wielkiego ruchu, zapomniano o jego historii. Wykreślono z podręczników, wykoślawiono w mediach, ośmieszono. W Polsce nie ma pieniędzy na muzeum „Solidarności”, w Gdańsku trzeba robić zbiórkę na remont walącej się hali, w której w 1980 roku podpisano sierpniowe porozumienie, bo ministerstwo kultury ma ważniejsze wydatki. Takich doczekaliśmy czasów.
Więc gromada uczestników twardej walki sprzed trzydziestu lat, opozycjonistów i członków Komisji Zakładowych, działaczy tajnych struktur i nielegalnych organizacji, kolporterów, drukarzy, organizatorów robotniczych duszpasterstw i członków Komitetów Obywatelskich, zebrała się w Warszawie, żeby powołać stowarzyszenie, które nazwała „Solidarni dla Niepodległości” (SdN). Brakuje tu miejsca, by pisać o szczegółach, ale będę do tej sprawy jeszcze wracać. W każdym razie pojawiła się nadzieja na upomnienie się nie tylko o prawa, należne weteranom opozycji i „Solidarności” oraz o odpowiednie dla nich miejsce w narodowej pamięci. Ale także – a może przede wszystkim – o to, by wolna Polska odpowiadała oczekiwaniom tych, którzy o nią walczyli.
Dla zainteresowanych, uczestników antykomunistycznego ruchu, a także dla tych wszystkich młodszych, którzy dziś podzielają jego ideały, znajdzie się miejsce i robota w SdN. Na razie służę kontaktem przez swoją pocztę internetową (ryszard.terlecki@sejm.pl), później z pewnością pojawią się oficjalne komunikaty nowej organizacji.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia April 01 2010
1068 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".