To, że niekiedy z wyprawy na ryby wracamy z pustą siatką, bywa też powodem zastosowania niewłaściwej przynęty. To znaczy takiej przynęty, która nie sprawdza się na konkretnym łowisku. Generalnie wiadomo na co biorą poszczególne gatunki ryb. Wiadomo też, że większość ryb żyjących w naszych wodach nie pogardzi białym czy czerwonym robakiem. To chyba najbardziej uniwersalne przynęty. Ale bywa, że mijają kolejne godziny, a na naszych wędkach spokój. Tymczasem sąsiad, który siedzi obok, co rusz wyciąga kolejnego leszcza. Ale on akurat łowi na gotowany makaron. Tak to już jest, że uniwersalne przynęty sprawdzają się w mało żyznych wodach, gdzie ryby mają niewiele naturalnego pokarmu. W takiej sytuacji pojawienie się białego czy czerwonego robaka, to okazja nie byle jaka. W wodach, w których ryby pokarmu mają pod dostatkiem, sprawa mocno się komplikuje. Komplikuje się również tam, gdzie ryby są nęcone określoną zanętą. Długotrwałe nęcenie kukurydzą czy kulkami proteinowymi karpiowego łowiska sprawia, że praktycznie nie mamy wyboru. Jeśli chcemy odnieść sukces na haczyku musimy użyć jednej lub drugiej przynęty. Oczywiście i w takiej sytuacji może się trafić karp, który połakomi się na kawałek skórki od chleba czy na dorodną dżdżownicę. Ale to będzie raczej przypadek.
Bywaj jednak i tak, że karpie reagują nie tylko na określony rodzaj przynęty, ale na jej zapach. Opowiadał mi kiedyś jeden z karpiarzy, jak jego kolega przesiedział bez brania tydzień nad jednym z jezior w zachodniopomorskim. Mój znajomy pojechał nad to samo jezioro i złowił kilka naprawdę dużych karpi. Ale – jak opowiadał – swoje kulki nasączał aromatem Scopeksu, który znakomicie sprawdza się w wodach, z występującą w niej w dużych ilościach racicznicą, która stanowi naturalny pokarm karpi. Na inne kulki proteinowe karpie na reagowały.
Jaki stąd wniosek? Dla mnie jest on oczywisty. Jeśli zjawiam się nad nieznanym stawem czy jeziorem, zaczynam od uniwersalnych białych i czerwonych robaków. Jeśli nie mam brań przez godzinę, zaczynam eksperymenty z przynętami. Na haczyk wędrują kolejno: makaronik, później płatki owsiane, ziarno kukurydzy, jeszcze później kawałek skórki chleba czy kawałek ciasta, następnie kulka proteinowa… Jeśli na którąś z wymienionych przynęt ryba zareaguje, wiem że w tym łowisku właśnie do takiej przynęty ryby są przyzwyczajone.
Oczywiście może być i tak, że danego dnia ryba w ogóle nie żeruje. Wtedy nawet najlepsza przynęta niewiele pomoże.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia February 18 2010
1677 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".