Czy światowy kryzys finansowy ominie Polskę, jak obiecuje minister Rostowski? Czy strategia rządu Tuska okaże się lepiej przemyślana i skuteczniejsza od wysiłków podejmowanych przez gospodarcze potęgi: Niemcy, Francję, Wielką Brytanię, Japonię, a przede wszystkim Stany Zjednoczone? Czy rzeczywiście Tusk, Schetyna, Palikot i Niesiołowski tworzą ekipę bardziej kompetentną od przywódców wymienionych powyżej państw? Jeżeli tak, to dlaczego świat nie pielgrzymuje do Warszawy, żeby od naszych mistrzów liberalnej ekonomii uczyć się unikania skutków kryzysu?
Żarty na bok. Wiele wskazuje na to, że w tym roku około miliona Polaków straci pracę. Być może nie jest to powód do zmartwień ministra Rostowskiego, o którym mówi się w Warszawie, że bardziej od polskiej gospodarki obchodzą go doniesienia na temat finansów londyńskiego City. Padające zakłady różnych branż, huty zwalniające pracowników, zamykane stocznie, likwidowana zbrojeniówka – to wszystko są symptomy tej samej choroby. Vincent-Rostowski jej nie widzi, woli zapewniać, że wszyscy dookoła źle przewidują przyszłość i tylko on jeden ma rację. Ale gdy okaże się, że jednak racji nie miał, to po prostu zostanie odwołany i wyjedzie do Londynu, gdzie jako były minister finansów zapewne otrzyma znacznie lepsze wynagrodzenie, niż pobierał dotąd. A my zostaniemy z dziurą budżetową i bezrobociem oraz z rewoltą zdesperowanych tłumów na ulicach.
Rostowski wyjedzie, a nam zostaną dziurawe drogi i opłaty za wizytę u lekarza. W autostrady Tuska już nikt nie wierzy, ale jesienią okaże się także, że brakuje na remonty kolei, na budownictwo socjalne, na dopłaty do mieszkań. Skok Platformy na publiczną telewizję przyniesie nie tylko fortuny dla kolesiów od propagandy; spowoduje także likwidację kanału informacyjnego w trzecim programie TVP. Po co ten ciemny lud ma oglądać wiadomości? – pytają w sztabie Platformy. Niech lepiej ogląda seriale, a jak zechce się czegoś dowiedzieć, to niech sobie włączy TVN.
Polacy już nie wierzą w zapewnienia rządu, że jest dobrze, a jak się bardzo postaramy, to będziemy pogrążać się w recesji jeszcze trochę wolniej. Polacy są zadłużeni i coraz bardziej niepokoją się o przyszłość. Według bankowych analiz już ponad 600 tysięcy osób nie jest w stanie spłacać kredytów i musi zaciągać kolejne pożyczki, aby płacić zaległe raty. Ta kredytowa pułapka ma oczywiście swoje dno i któregoś dnia okaże się, że wielu z nas jest właścicielami już tylko niespłaconych pożyczek. Zarobią komornicy, komisy zapełnią się prawie nowymi samochodami, na rynku pojawią się tanie domy i mieszkania. Wtedy kryzys odczują już nie tylko bezrobotni, wtedy załamie się sprzedaż wielu towarów, a równocześnie podskoczą ceny i wzrosną wszystkie dotychczasowe podatki. Czy wtedy Polska zażąda od Wielkiej Brytanii ekstradycji Rostowskiego?
Nie wiemy jak wygląda finansowa sytuacja państwa ani jakie zmiany zamierza wprowadzić rząd do tegorocznego budżetu. Platforma przed wyborami nie przyzna się do błędów, a po wyborach rozjedzie na zasłużone wakacje. Dopiero gdy wróci i przystąpi do nowelizacji budżetu, okaże się co nas czeka w najbliższych miesiącach i latach. Im gorsze będą to wiadomości, tym dalej wyjedzie minister Rostowski, pilnować swoich interesów za granicą.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia May 28 2009
1164 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".