¦wiadkowie historii: 70 lat temu wielka budowa wkroczy³a – jak w przypadku Jana Rospondka z Pleszowa i innych – do spokojnych podkrakowskich wsi niemal z butami. To by³a szansa dla czy klêska?
- Naukowcy wykopuj± z ziemi pos±gi licz±ce tysi±ce lat, odkrywaj± budowle wzniesione przed wiekami. S³owem – sztuki piêkne s± tak stare jak ludzko¶æ, nie sposób ustaliæ ich metryki. Natomiast za to rok urodzenia sztuki filmowej ³atwo podaæ - 1895 – te zdania wydawa³oby siê oderwane od rzeczywisto¶ci roku Pleszowa, ma³ej wioski pod Krakowem, roku 1962, w zwyk³ym szkolnym zeszycie w szerok± liniê, zanotowa³ Jan Rospondek.
Byæ mo¿e wydarzeniem, które zaowocowa³o postanowieniem prowadzenia zapisków by³y odkrycia archeologiczne, jakich by³o bogactwo, w wykopach pod fundamenty powstaj±cej huty? Wzmianka o filmie to odprysk dzia³alno¶ci maj±cej na celu „niesienie kaganka o¶wiaty” w nieo¶wiecony lud ch³opski? W ka¿dym razie z notatek wynika ¿e autor, wówczas ju¿ ponad sze¶ædziesiêcioletni, by³ nadal ciekawy ¶wiata, który za jego ¿ycia tak radykalnej ulega³ zmianie.
Te wspomnienia pokaza³ mi przed laty jego syn – W³adys³aw, który potem opisa³ historiê Pleszowa, a tak¿e utrwali³ zachodz±ce przemiany na wielu zdjêciach, zachowa³ kilka zeszytów ojca, z zapisami historii najbli¿szej, rodzinnej, czynionych przez Jana z my¶l± o wnukach. To glos ¶wiadka najnowszej historii.
***
„Najmilsza dla cz³owieka jest ta ziemia, na której stawia³ pierwsze kroki swoje” – zapisa³ Jan 1 listopada 1962 roku. Mo¿e to ¶wiêto Wszystkich ¦wiêtych obudzi³o refleksjê, o dniach minionych i chêæ utrwalenia dla przysz³ych pokoleñ tego co ulotne, przemijalne?
Znajdujemy w zapiskach Jana Rospondka obraz Pleszowa z pocz±tków XX wieku. Obraz widziany oczami dziecka, ale wzbogacony po latach o refleksje doros³ego cz³owieka.
Jan urodzi³ siê w 1901. Rodzina jego ojca pochodzi³a z Karniowa.
„Tatu¶ nasz urodzili siê w 1854 roku i pamiêtali powstanie z 1863. Opowiadali o tym, widzieli rannych powstañców, mówili ¿e do Karniowa, do dworu, wojska carskie strzela³y, bo tam byli powstañcy co przeszli przez granicê austriack±. Granica by³a za wsi±. Pola karniowskie dochodzi³y do granicy carskiego zaboru za Kocmyrzowem i C³em. Tam by³y rogatki, a ¿o³nierze armii carskiej, (so³daty – piechota i kozacy) pilnowali granicy. Pamiêtam dobrze jak mi raz tatu¶ pokazywali szwarcowników, to jest takich, co siê przekradali przez granicê. Sz³o ich kilku, mieli przewieszone przez plecy pêcherze nape³nione spirytusem. Szli ze dworu z Pleszowa. Tam spirytus kupowali tanio, a sprzedawali na stronie rosyjskiej – z du¿ym zarobkiem. Ale taki przemyt grozi³ nieraz ¶mierci± od kuli so³dackiej” – wspomina³ po latach.
Ojciec Jana pochodzi³ „z gospodarstwa”. Jego rodzice w Karniowie mieli „dwana¶cie morgów ziemi, trzy konie i krowy piêkne”. Ale na gospodarstwie zosta³a najm³odsza siostra. On dosta³ sp³atê i - jak pisze Jan – musia³ i¶æ za prac± we ¶wiat. A „dawniej nie by³o tyle robót co dzi¶, w miastach. By³a praca we dworach i tak siê los zmienia³ z lepszego na gorsze. (…)„Tatu¶ za ten sp³at rodzinny, kupi³ pó³ domu w Pleszowie. Teraz mamy swój k±t spokojny i nasi najukochañsi rodzice i my tam siê przenie¶li¶my” – pisze Jan.
Wcze¶niej rodzina Rospondków mieszka³a w dworskich czworakach. Czworaki – nazwa pochodzi³a od tego, ¿e wej¶cie do nich by³o z czterech stron - tzw. sienie. Dworski dom by³ bardzo d³ugi i kilka drzwi by³o do niego. By³o tam bardzo ciasno, po kilka osób mie¶ci³o siê w jednej izbie. Dom, ju¿ w³asny,– notuje autor wspomnieñ - by³ ma³y z gankiem, kryty gontem (³upane w drzewie deseczki wpuszczane jedna w drug± rowki i przybijane do ³at w dachu). „Tatu¶ kupili po³owê tego domu: by³a jedna izba i kuchnia, bardzo¶my siê cieszyli, ¿e nam bêdzie teraz naprawdê dobrze. W akcie kupna i sprzeda¿y tej po³owy domu z roku 1904, jest napisane, ¿e dom d³ugi jest 12 metrów, a szeroki na 6”.
Dom stoi na ¶rodku wsi. Widaæ z niego daleko. Do szko³y blisko, ko¶cio³a i sklepu te¿. Niedaleko by³a te¿ bardzo du¿a karczma, wszystko tam mo¿na by³o kupiæ: p³ótno na koszule i rozmaite chustki dla kobiet, i „materyje” na bluzki i na spódnice, ¿ywno¶æ i ró¿ne towary ¿elazne i domowe. „By³o bardzo du¿o towarów w tej karczmie, ale pieniêdzy u biednych by³o bardzo ma³o. Ale byli te¿ bardzo bogaci kmiecie i gospodarze na wsi. Szczycili siê, ¿e s± bardzo bogaci z dziada pradziada, jak s³ysza³em nie raz, jakiem do szko³y chodzi³. O biednych mówili, ze s± dziady i gardzili nami” – opisuje po latach Jan Rospondek.
I dodaje: „byli¶my biednie ubrani, ale czysto. Tatu¶ mieli piêkn± sukmanê, kaftan i szeroki pas, zwany opaskiem, piêknie wybijany mosiê¿nemi kapslami z ró¿nymi wybijanymi kó³kami i gwiazdkami. By³ to prawdziwy strój krakowski. Tatu¶ mieli go jeszcze w swoim domu w Karniowie”.
***
Prostym równym pismem opisuje Jan Rospondek nie³atwe ¿ycie rodziny. „Tatu¶ s³u¿yli za stró¿a we dworze: p³acono dwana¶cie korców zbo¿a to jest 3 m. na kwarta³. By³ to jêczmieñ, ¿yto i najmniej pszenicy. Sze¶æ zagonów ziemi pod ziemniaki, litr mleka, dwana¶cie metrów wêgla, z pracê nale¿a³o siê te¿ drzewo i by³o – dok±d by³ las. Potem nic. Trochê s³omy do ³ó¿ka i parê koron dop³aty by³o na rok. A rok jest bardzo d³ugi i tak tego zbo¿a by³o za ma³o na ten razowy chlebu¶, który nam tak bardzo smakowa³” – dlatego po ¿niwach dzieci szly na ¶cierniska i zbiera³y pozosta³e k³osy.
Najstarsza siostra Jana s³u¿y³a w pa³acu za pokojówkê, brat by³ w terminie w Krakowie. Drugi brat pracowa³ we dworze, m³odsza siostra chodzi³a do szko³y, a po nauce na po³udnie sz³a do pracy do ogrodu. Tam pracowa³y dzieci, bo starsi musieli i¶æ do pracy w polu.
Praca ta zaczyna³a siê o ¶wicie, a koñczy³a o zmroku. „Noc wygania³a i noc przygania³a - mówiono. „Ile mêki trza by³o przy pracy: od trzeciej rano do po³udnia – dziewiêæ godzin, trochê wypoczynku przy obiedzie i znów do dziewi±tej wieczór. By³a to katorga, nawet o wodê do picia by³o ciê¿ko – zauwa¿a autor wspomnieñ. P³aca – we ¿niwa by³a jednakowa tj. 100 halerzy, czyli pó³tora bochenka chleba – opisuje po latach. By³o nam jednak trochê lepiej ni¿ reszcie s³u¿by dworskiej bo mieli¶my ju¿ w³asne mieszkanie. We czworakach ci±g³e by³y k³ótnie i swary, bo i by³a bieda. My dzieci ¿yli¶my jednak zgodnie i nie widzieli¶my problemów doros³ych, Dla nas nie by³o wa¿ne, ¿e w miejsce starych, których Ja¶nie Pan wygna³ ze s³u¿by, wprowadzali siê „jacy¶” nowi.
Jak wygl±da³o codzienne dzieciñstwo?
„Nasze zabawki to by³ kawa³ek szpagatu czyli sznurka, jak siê gdzie¶ znalaz³o, na drodze… Bawili¶my siê w konie: dwóch za rêce uwi±zanych sznurkiem, a trzeci – furman za nimi, z batem”. To ch³opcy. Dziewczêta robi³y sobie laleczki, ze starych szmatek i tuli³y je - powielaj±c zachowania swoich rodzicieli. Ojcowie ma³o do domu przychodzili, sypiali we dworze , w stajni koñskiej, by dla ich obrz±dku nie chodziæ w tê i z powrotem.
Dzieci od rana do wieczora biega³y boso, bo nie mia³y butów. By³o weso³o – o jedzeniu nie my¶la³o siê – wspomina dzieciêce lata Jan Rospondek.
Jakie to by³o jedzenie? „Chleba niedu¿o, ziemniaki, by³o ich dosyæ, ale nieomaszczone i ¿ur, te¿ nie bardzo lubiany, mleko z wod±, bo go by³o za ma³o – jeden litr na dzieñ, na tyle ludzi”.
Wreszcie Janek poszed³ do szko³y. „Pierwsza klasa chodzi³a po po³udniu. Nie mog³em siê doczekaæ kiedy bêdê móg³ ju¿ czytaæ. Nauka sz³a mi dobrze. Dzieci z bogatszych gospodarskich domów wygl±da³y inaczej ni¿ my: by³y du¿e, czerwone, widzieli¶my jak jad³y chleb z mas³em. Nosi³y ze sob± piêkne jab³ka i gruszki. My tego nigdy nie jedli, w ten czas zaczynali¶my siê dowiadywaæ, jak to ludzie maj± dobrze. Dzieci te patrza³y na nas jako siê mówi krzywym okiem, wiedzia³y ¿e s± bogate i nigdy nie ³±czy³y siê z nami, mówi³y na nas „dziady”.
Lubi³ siê uczyæ, a ciekawo¶æ ¶wiata pozosta³a mu do staro¶ci – wspomina³ syn W³adys³aw Rospondek. – W szkole, na egzaminach, by³y nagrody: piêkne ksi±¿ki do czytania, do nabo¿eñstwa oraz inne podarki. Ale nie dla dzieci z biednych rodzin: „kmiece dzieci by³y zawsze obdarzone, dla bogatszych musia³o byæ a dla nas – nic „ - napisze po latach, opisuj±c z emocjami swoje wcale nie sielskie, dzieciñstwo.
I dlatego gdy zaczêto budowaæ hutê, która po II wojnie da³a pracê tym, którzy niegdy¶ s³u¿yli we dworze, tak¿e Janowi, dla niego, a potem dla jego dzieci, by³a to radykalna zmiana w porównaniu do czasów gdy, przed szko³±, do po³udnia chodzili po mleko do dworu, z blaszankami - „brali¶my po litrze, czasem starsza dojarka dolewa³a nam wiêcej jak nikt nie widzia³…”
W zabawach ch³opców, przeskakiwaniu przez ogrodzenie do dworskiego ogrodu po owoce, czy zabawy w obej¶ciu dworskim.
Nie oby³o siê bez wypadków. – „Gdy¶my jednego razu przyszli do dworu po mleko, usiedli¶my pod ¶cian± wozowni. By³o nam bardzo mi³o; s³onko grza³o dobrze. Ale to miejsce by³o niebezpieczne, za mn± sta³ lewar do podnoszenia powozów, gdy je myli. Ja go troszkê ruszy³em plecami i naraz us³ysza³em trzask i straszliwe uderzenie w g³owê. Straci³em przytomno¶æ na chwilê. Zawroty g³owy zmusi³y mnie do zostania w miejscu, ale potem powlok³em siê do domu, zawroty g³owy bardzo d³ugo odczuwa³em”. To ju¿ by³ kolejny wypadek ma³ego Janka. wcze¶niej, porwa³y go sp³oszone konie jednego z gospodarzy i mocno poturbowa³y, ale o odszkodowaniu ¿adnym mowy byæ nie mog³o, a rodziców nie staæ by³o na dochodzenie sprawiedliwo¶ci w s±dzie. Nieszczê¶cia zwi±zane z zabawami, dzieci, by³y do¶æ czêste. „Jednego razu spad³ z ¿erdki – „trzepaka” Wojtu¶ Ra¼ny, syn stelmacha, najlepszy gimnastyk, który potrafi³ kilka razy przej¶æ po go³ej ¿erdzi, a teraz spad³ i skrêci³ kark. P³aka³em d³ugo bo to by³ mój najlepszy przyjaciel. Na drugi rok znów utopi³ siê na stawie dworskim drugi dobry kolega Jêdru¶ Lech. Reszta nas trzyma³a siê dosyæ zdrowo.
Bawili¶my siê w wolnych chwilach a od czasu do czasu robili¶my wyprawy na marchew, kalarepê i inne smako³yki, które ros³y w ogrodzie niedaleko pa³acu”. Tam oczywi¶cie dochodzi³o do potyczek z pilnuj±cym zagonów ogrodnikiem.
Do domowych obowi±zków Jana nale¿a³o czyszczenie butów ojca. „By³y du¿e i dosyæ siê namêczy³em, a¿eby ³adnie wygl±da³y, musia³y b³yszczeæ. Czy¶ci³o siê je szwarcem. By³ on w drewnianym pude³ku i kosztowa³ dwa centy. Miesza³o siê go z wod± i tar³o buty mazakiem, a potem glancowa³o szczotk±, a¿ do po³ysku. Patrza³em potem jak tatu¶ szli do ko¶cio³a. Zawsze chodzili rano, nieraz i w domu ¶piewali pie¶ni, najlepiej w zimie – kolêdy. Zdawa³o mi siê, ¿e widzê te doliny judzkie i tych pasterzy, co trzód swych strzegli…- wspomina³ bêd±c ju¿ sze¶ædziesiêcioletnim mê¿czyzn±.
***
Kilkakrotnie rozpoczyna³ pisanie. W³adys³aw Rospondek, który wyprowadzi³ siê z cha³upy w Pleszowie, do mieszkania w bloku, w Nowej Hucie, przechowa³ stare szkolne zeszyty z zapiskami ojca. Jan ostanie lata u niego mieszka³.
Zamys³ wspomnieñ by³ obszerniejszy: „Bêdê stara³ siê jak najlepiej opisaæ nie tylko historiê swojego ¿ycia, ale te¿ i wydarzenia jakie by³y w tych czasach to jest od 1901 roku do dzi¶” – postanowi³.
Chcia³ opisaæ ¿ycie zwykle i nie takie zwyk³e. Plan tematów które chcia³ poruszyæ by³ szeroki. Po pierwsze - opis dworu i praca u stelmacha, rymarza – kto dzisiaj zna co to za zawody? Chcia³ opisaæ ¿ycie wsi: obowi±zki, maszyny rolne, zwyczaje („dzwon nawo³uj±cy do pracy”, ogród w Pleszowie i pa³ac, polowania i do¿ynki. Dzieciñstwo to szko³a, wycieczka na Wawel i Kopiec Ko¶ciuszki, odpusty, imieniny cesarza Franciszka Józefa, czytanie ksi±¿ek, szopki, zbieranie k³usek, rani±c± bose nogi dzieci ¶cierñ po ¿niwach, pasienie krów na plebani, pracê w ogrodzie i na folwarku
Wojnê – I wojna ¶wiatowa, Janowi kojarzy³a siê z jeñcami - Moskalami, piêknie ¶piewaj±cymi we dworze, bratem Piotrusiem, okopami we wsi, wygnaniem z domów, pobytem w Krakowie u siostry Wikci, odwrotem wojsk austriackich, i ucieczk± Ja¶nie Panów.
Przygotowuj±c konspekt zamierzonych wspomnieñ, wylicza znacz±ce dla niego daty:
1915 – powrót do domu, pomagam Tatusiowi we dworze, r±banie drzewa do domu.
!917 – ucieczka jeñców, 1919 – pobór do wojska 1922-1924 – s³u¿ba wojskowa w Grudzi±dzu.
1925 – 27 praca, u Zieleniewskiego,
1929 – ¶lub
1930 – bezrobocie
1939 – praca na Forcie
W wojnê – praca w Monopolu w Czy¿ynach.
Ostatnia z wa¿nych dat - 1949 – budowa huty i praca w hucie.
Nie wszystko uda³o siê opisaæ szczegó³owo.
- Widzisz kochany Mireczku – pisa³ Jan Rospondek, po latach do wnuka – mnie siê widzi, ¿e teraz wszystko siê zmieni³o; czasy i ludzie, wszystko d±¿y w bardzo szybkim tempie naprzód. To co widzieli¶my na pocz±tku doros³ego wieku teraz ju¿ nie istnieje, albo jest udoskonalone i ulepszone. Przemys³ wysoko rozwiniêty, tu gdzie by³y pola. Dzielili¶my ziemiê pañsk± która by³a zroszona potem ojców naszych, a kto¶, kto ani s³ysza³ o jaki¶ kombinatach, hutach i stalowniach – teraz tam pracuje…
Krystyna Lenczowska
Symboliczne zdjêcie Henryka Hermanowicza. Lata sze¶ædziesi±te XX wieku. W³asno¶æ MHK.
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".