Po 58 latach istnienia drzwi księgarni „Skarbnica” (pod tą nazwą istniała 20 lat) w Nowej Hucie zostaną zamknięte. Lokal na osiedlu Centrum C1 został sprzedany. Właścicielka wyprzedaje dziś wszystko. Od regałów po biurka i oczywiście książki. Najtańsze publikacje kupimy tam nawet za złotówkę. Ale i to nie zachęca klientów. Jeśli przychodzą, to ubolewają nad zamknięciem księgarni, ale zaraz wychodzą. Z pustymi rękami. To znamienne dla tego rynku. Dzisiejszy rynek księgarski jest skomercjalizowany. Książka jest specyficznym produktem i nie można traktować jej jak zwykłego towaru. W przeciwieństwie do molochów, małe księgarnie często współpracują z niedużymi wydawnictwami, które nierzadko są w dobrej kondycji. Anna Włodarczyk od kilkudziesięciu lat związana z tą księgarnią zamierza teraz poświęcić się prowadzeniu swej drugiej placówce, specjalizującej się w tematyce medycznej. - Po doświadczeniach ze „Skarbnicą” zrozumiałam, że to zajęcie typowo biznesowe. Zasady kierujące wolnym rynkiem są bezlitosne. Zamknięcie „Skarbnicy” to wielka strata dla Nowej Huty. To była księgarnia z duchem, którego dziś tak brakuje. Właścicielce księgarni nie pomogły żadne działania, prowadzące do uratowania literackiej enklawy w Nowej Hucie. Jedną z szans było wykupienie przez nią lokalu, w którym mieści się nowohucka placówka. Ale to niestety nie przyniosło rezultatu. Anna Włodarczyk dziękuje wszystkim, którzy od lat byli związani z tą książnicą i kupowali tu książki i przeprasza za to, że nie udało się uratować „Skarbnicy”. (mp) Fot. archiwum i autor
Kiermasz książki przed księgarnią na Placu Centralnym 12 maja 1974 r.
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".