Maciej Twaróg wpad³ na dobry pomys³, by opisaæ Now± Hutê swojego dzieciñstwa i swojej m³odo¶ci z perspektywy najbli¿szych sobie okolic. Wybra³ zrêczn± formê u³o¿onych alfabetycznie hase³ - tych, które dla niego by³y wa¿ne i które wry³y siê w jego pamiêæ. Zapewne alfabet innych mieszkañców naszej dzielnicy wygl±da³by trochê inaczej – bo chocia¿ mieszkamy na tych samych osiedlach, to ró¿nie toczy³o siê nasze ¿ycie, ró¿ne mamy wspomnienia. Ja, od urodzenia, przez trzydzie¶ci parê lat mieszka³em „Za torami” (takie has³o mo¿emy znale¼æ w ksi±¿ce Twaroga), czyli w osiedlu Na Skarpie. A ¿e jestem o pokolenie od niego starszy, wiêc w moim alfabecie znalaz³yby siê has³a, których u pana Macieja nie spotka³em, a niektóre z zaproponowanych przez niego hase³, u mnie mia³yby inne znaczenie – jak na przyk³ad „Kot³ownia”. Twaróg pisze: „Kot³ownia: rewir, miejscówka - nie¶miertelna do koñca. Wybetonowany, podniesiony obszar z czym¶, co przypomina³o prymitywne zielone rakiety – i takie co¶, co by³o olbrzymi± wentylacj±. Kot³ownia zamkniêta by³a dwoma blokami i ty³em gara¿y. Podzielona na pó³, murkiem – który zosta³ zaadaptowany na bramki do gry w beki – podobnie jak ¶ciana gara¿y. Tam te¿ grywali¶my w kapsle, ale czê¶ciej w beki. To by³o tak¿e miejsce gry w pi³kê mojego brata. Pó¼niej droga na skróty na pocztê albo na B1. Jedno z miejsc kultowych na podwórku: taki nasz ogródek jordanowski, którego na podwórku nie mieli¶my”.
Z kolei dla mnie „kot³ownia”, to by³ tajemniczy parterowy budynek znajduj±cy siê przed oknami mojego bloku nr 28 w os. Na Skarpie. Latem i wczesn± jesieni± na plac przed kot³owni± zwo¿ono ha³dy wêgla, a przed Bo¿ym Narodzeniem organizowano tam targ choinek, ¶wie¿ych i pachn±cych. Wszystko to mog³em obserwowaæ z mojego okna. Dzi¶ kot³ownia jest nieczynna. Na parterze budynku znajduje siê Poradnia Zdrowia Psychicznego. A na placu, na który zwo¿ono kiedy¶ wêgiel i choinki, dzi¶ stoj± dwa rzêdy murowanych gara¿y. Na pewno dopisa³bym has³o „Odpust”. Oczywi¶cie ten w Mogile. Jako dziecko przez ca³y tydzieñ kursowa³em pomiêdzy Skarp± a Mogi³±. Ogl±da³em karuzele, kramy i pod±¿aj±ce do ko¶cio³a grupy w regionalnych, krakowskich i góralskich strojach. A popo³udniami, na podwórku, by³y zabawy w wojnê, z u¿yciem zakupionych na odpu¶cie pistoletów na kapiszony. Bardziej majêtni lub trochê starsi koledzy zaopatrywali siê w korkowce. „Bar mleczny”. Kolejne has³o mojego alfabetu. Dzia³aj±cy nieprzerwanie do dzisiaj w os. Na Skarpie. Gdy rodzice musieli czasami wyjechaæ z Nowej Huty na ca³y dzieñ, dostawali¶my z bratem po parê z³otych i szli¶my do baru. Do dzisiaj pamiêtam smak podawanego tam kisielu (by³ tañszy) i budyniu (by³ dro¿szy). Kolejne wspomnienie i kolejne has³o „Kopciuszek”. „Kopciuszek”, pieszczotliwie nazywany przez wszystkich „Kopciuchem”, to bar w bloku przy torach (po jego przek±tnej by³ i jest do dzisiaj cmentarz). Do „Kopciucha” zagl±da³em rzadko. Raz na tydzieñ, raz na dwa tygodnie, gdy ojciec posy³a³ mnie tam, abym kupi³ mu piwo. Mia³em wówczas sze¶æ mo¿e siedem lat. Szed³em z wymyt± do czysta aluminiow± bañk± na mleko i do tej bañki zamawia³em piwo do pe³na. Na pocz±tku lat sze¶ædziesi±tych piwo jeszcze dzieciom sprzedawano, a ja, wracaj±c do domu, nawet nie pomy¶la³em, by trochê tego napoju skosztowaæ. Z t± dwulitrow± bañk± na mleko wi±¿e siê inne moje wspomnienie i kolejne has³o: „Mleczarnia”, czyli kultowy sklep, do którego chodzi³o siê po mleko. Mleczarnia mie¶ci³a siê w os. M³odo¶ci, tam gdzie dzisiaj znajduje siê filia Nowohuckiej Biblioteki Publicznej. I tam w³a¶nie, co drugi dzieñ wêdrowa³em, by kupiæ mleko do domu. Sprzedawczyni bra³a moj± bañkê i nalewa³a litrow±, pod³u¿n± chochl± dwie porcje, czyli dwa litry tego cennego bia³ego p³ynu. Nie pamiêtam, by w sklepie tym sprzedawano cokolwiek innego. Byæ mo¿e by³y tam tak¿e jeszcze jakie¶ inne mleczne produkty jak ma¶lanka czy ¶mietana, ale ja chodzi³em tam tylko po mleko. „Dozorczyni”. By³a kobiet± têg±, a w oczach kilkuletniego ch³opaka kobiet± potê¿n±. Rz±dzi³a podwórkiem. Potrafi³a hukn±æ na szesnasto, czy osiemnastolatka, a ten pokornie znika³ jej z oczu. Mówi³o siê o niej „pani dozorczyni”. By³a te¿ znana z tego (o czym dowiedzia³em siê wiele lat pó¼niej), ¿e prowadzi³a melinê. U niej o ka¿dej porze dnia i nocy mo¿na by³o zaopatrzyæ siê w wódkê. No i oczywi¶cie doda³bym has³o „£±ki” – nie „nowohuckie”, ale w³a¶nie „³±ki”. W latach sze¶ædziesi±tych nikt nie mówi³ o ³±kach nowohuckich. Sz³o siê po prostu na ³±ki. Ze Skarpy by³o tam po prostu blisko, a ta otwarta i zielona przestrzeñ (z wie¿± spadochronow±, sporym i otoczonym sitowiem stawem u stóp Szpitala ¯eromskiego, czy z odbywaj±cymi siê tam od czasu do czasu wy¶cigami motocrossowymi) by³a po prostu dla nas bardzo atrakcyjna.
Nowa Huta lat sze¶ædziesi±t na pewno ró¿ni³a siê od tej z lat osiemdziesi±tych, któr± zapamiêta³ Maciej Twaróg. Ale to przecie¿ ta sama Nowa Huta.
W ksi±¿ce Twaroga rozbawi³o mnie tylko jedno has³o: „G³os Nowej Huty”. Autor pisze: „(..) kupowali¶my – chocia¿ zion±³ w latach Jaruzelskiego straszn± komun±. Bywa³y w nim ciekawe materia³y z historii Nowej Huty, dobre reporta¿e. Najczê¶ciej siêga³em po strony sportowe, które by³y wówczas na koñcu. Tam g³ównie znajdowa³y siê relacje z meczów Hutnika ze zdjêciami Stanis³awa Gawliñskiego (którego po latach bli¿ej pozna³em). Dzisiaj kompletnie bojkotujê. Szanujê czas”.
Oczywi¶cie bojkot „G³osu” nie wzi±³ siê z powietrza, a Maciej Twaróg, jak widaæ, ch³opak pamiêtliwy. Otó¿ jakie¶ dziesiêæ lat temu w „G³osie” ukaza³ siê niezbyt przychylny dla Nowej Huty felieton naszego sta³ego wspó³pracownika. Twaróg oczekiwa³, ¿e w tej sytuacji zerwiemy wspó³pracê z naszym sta³ym autorem. Na nic zda³y siê (wydrukowane zreszt±) t³umaczenia, ¿e felieton, to taki gatunek literacki, który wyra¿a jedynie opiniê samego autora, a nie redakcji. Na nic zda³y siê t³umaczenia, ¿e zerwanie wspó³pracy oznacza³oby, i¿ wprowadzili¶my cenzurê. Twaróg obrazi³ siê ¶miertelnie. Zwróci³ nam nawet tytu³ Nowohucianina Roku, jakim swego czasu redakcja obdarzy³a go za wybitne zas³ugi w promowaniu Nowej Huty. I – jak z przytoczonego has³a wynika – bojkotuje nas do dzisiaj.
Za to my, Panie Maæku, nie bojkotujemy Pana. A ksi±¿kê, której dodatkowym walorem s± rysunki Agaty Dêbickiej-Zab³ockiej, chwalimy i polecamy naszym czytelnikom.
Jan L. Franczyk
Maciej Twaróg, Alfabet nowohuckiego przedmie¶cia, Wydawnictwo: grupa Das Werk, Nowa Huta Wolne Miasto 2012, stron 100, oprawa miêkka.
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".