+ + +
Zami³owanie do rze¼bienia w drewnie ma – jak mówi - od dziecka. „Zawsze” struga³ jakie¶ zwierzêta czy ptaki. Z sze¶ciorga rodzeñstwa tylko on tak mia³. Mo¿liwe, ¿e te zdolno¶ci odziedziczy³ po tacie, który by³ kowalem – takim, co nie tylko konie ku³, ale tak¿e wykonywa³ z metalu ozdobne akcesoria.
Wkrótce z rodzinnych Niepo³omic Józef zacz±³ doje¿d¿aæ do Liceum Sztuk Plastycznych w Krakowie. Szko³a akurat specjalizowa³a siê w sztukateriach gipsowych, wiêc gdy pewnego razu przedstawi³ profesorowi swoj± rze¼bê w drewnie, ten uzna³, ¿e bardziej odpowiednia dla realizacji artystycznych marzeñ m³odego cz³owieka, bêdzie zakopiañska szko³a Kenara.
Tak trafi³ do Zakopanego, do Liceum Technik Sztuk Plastycznych, znajduj±cego siê przy Krupówkach, (potem przy ul. Ko¶ciuszki). Zdarzy³o mu siê mieszkaæ w internacie razem z W³adys³awem Hasiorem, który ju¿ wówczas zaznacza³ swój talent...
W klasie by³o 12 uczniów. Z ca³ej Polski. Uczyli siê przede wszystkim rze¼by w drewnie, ale i w kamieniu. Pamiêta, ¿e tematem jednej z prac, a chodzi³o tym razem o p³askorze¼bê w kamieniu, mia³ byæ redyk góralski, który Józef „skomponowa³” i wyrze¼bi³ bardzo realistycznie. Po piêciu latach nauki, zda³ u „Kenara” maturê. A potem trzeba by³o rozejrzeæ siê za prac±. I tak z liceum plastycznego Józef Iwulski trafi³ do hutniczej koksowni.
+ + +
- Do moich obowi±zków nale¿a³o przygotowywanie dekoracji na ¶wiêta pañstwowe i hutnicze. Zaczyna³em od projektu – przygotowania takich w³a¶nie miniaturowych modeli: graficznej tre¶ci plansz i przestrzennej kompozycji. Projekt musia³ najpierw uzyskaæ akceptacjê kierownika i dopiero wówczas trafia³ do realizacji. Powiêksza³em go „rêcznie” kopiuj±c obrazy do normalnych, (co w praktyce oznacza³o bardzo du¿ych, 6-metrowej wysoko¶ci plansz), a w plansze zawieszane by³y na specjalnie przygotowanej stalowej konstrukcji – wspomina po latach.
O projektach, których by³o sporo, bo i okazji „¶wi±tecznych” by³o wtedy wiele, my¶la³ z wyprzedzeniem. – Dzisiaj plastycy maja ³atwiej – mówi. - Wówczas musia³em szukaæ inspiracji, zdjêæ sam, gdy¿ kolorowej prasy by³o ma³o. Pamiêtam ¿e sporo fotografii, z my¶l± o pó¼niejszym wykorzystaniu, wycina³em z ilustrowanych magazynów: dostêpne „Kraj Rad” i „Ogoniok”, wydawane by³y na bardzo dobrym papierze, z dobrej jako¶ci kolorowymi zdjêciami. Np. stamt±d bra³em kolorowe god³a republik radzieckich ...
Tylko nad has³ami nie musia³ siê zastanawiaæ, gdy¿ w tym przypadku do niego nale¿a³ tylko wybór liternictwa, tre¶æ – otrzymywa³ od prze³o¿onych.
Raz zdarzy³o mu siê nieco j± przekrêciæ i zamiast „Idee Lenina wiecznie ¿ywe” wysz³o „Lenin wiecznie ¿ywy”, ale po konsultacji uznano, ¿e has³o w tej formie mo¿e zostaæ.
Oczywi¶cie najbardziej spektakularne by³y „dekoracje polityczne”, bo takie wówczas by³o zapotrzebowanie. Okazji by³o mnóstwo: 22 lipca, rocznica wyzwolenia Krakowa, rocznica urodzin i ¶mierci Wodza Rewolucji, czy akcje protestu przeciwko bombie atomowej, Dzieñ Hutnika, 1 Maja etc.., ale jako plastyk wydzia³u: najpierw koksowni potem wydzia³u samochodowego, przygotowywa³ równie¿ plansze bhp, czy oznakowania (logowanie symbolem „HiL”) autobusów poruszaj±cych siê po drogach huty).
- Moje projekty na ogó³ siê podoba³y i bez uwag, to znaczy poprawek, trafia³y do realizacji. Co to du¿o mówiæ, w ten sposób zarabia³em na ¿ycie, to by³y moje obowi±zki pracownicze. A do partii nie nale¿a³em, choæ muszê powiedzieæ, ¿e z tego powodu ¿adna przykro¶æ w pracy mnie nie spotka³a – wspomina po latach.
Projektowa³ przestrzenne plansze na rzecz huty, choæ podejmowa³ siê te¿ podczas wyborów, wystroju obiektów, w których znajdowa³y siê komisje wyborcze. To by³y jedynie pojedyncze zlecenia z zewn±trz.
+ + +
Projekty wykonywa³ w stolarni (wówczas ka¿dy wydzia³ mia³ tak± stolarniê, w której wykonywano drewniane wzory dla odlewów) ze sklejki – wycinanej bardzo ró¿norodnie: to nie by³y tylko zwyk³e plansze graficzne, ale tak¿e sylwetki – or³a bia³ego czy husarskich skrzyde³. Elementem dekoracyjnym bywa³y czêsto szturmówki, popularne podczas ówczesnych pochodów pierwszomajowych – te szyli tapicerzy, bo wówczas huta mia³a tak¿e warsztat tapicerski! – opowiada Józef Iwulski.
Model w naturalnym wymiarze wykonywano z pil¶ni. Potem olbrzymie plansze dekorowa³y budynki lub bramy wjazdowe hutniczych obiektów. Wisia³y w plenerze przez jaki¶ czas – a¿ do nastêpnej „okazji” - rocznicy, ¶wiêta, a potem... by³y rozbierane i palone... ¦lad po nich nie pozosta³, mo¿e gdzie¶ na starych fotografiach?
S± za to miniaturki. Przetrwa³y w k±cie na szafie... Nie wszystkie, bo bywa³o ¿e taki modelik wpad³ w oko go¶ciom odwiedzaj±cym hutê i ¿yczyli sobie go mieæ...
- Czy to, co robi³em, sprawia³o mi satysfakcjê? Plastycznie – tak. Czy jestem dumny z tego „dzie³a”? We wszystkie wk³ada³em wiele pracy. Musia³em z czego¶ ¿yæ, a rze¼biarze i dzi¶ nie maj± ³atwo... - podsumowuje ich autor.
+ + +
Józef Iwulski nie pozbawi³ siê marzeñ. Mimo osiemdziesi±tki nadal ¿yje aktywnie. I rze¼bi. Czêsto wsiada na rower i jedzie do Puszczy Niepo³omickiej, ale potem wraca do swego warsztatu, gdzie ma k±cik rze¼biarski, bo pracowni± trudno to nazwaæ. Nadal chêtnie rze¼bi w drewnie. Warto spojrzeæ na jego ogródek przed domem w Niepo³omicach, gdzie stoi sporo drewnianych zwierz±t. Lubi te¿ rze¼biæ sylwetki kobiet. Drewno pozosta³o dla niego najlepszym tworzywem rze¼biarskim. lipowe, jaworowe - trochê twardsze, brzoza, olcha – drzewa li¶ciaste, dobre dla rze¼by. Ale wykorzystuje nie tylko drewno.
Jaki¶ czas temu wykona³ gipsowy odlew dinozaura. 7-merowego. Wyrze¼bi³ te¿ nagrobek dla rodziców.
+ + +
- Sam by³em znaleziskiem zaskoczony... Wuj w³a¶nie koñczy³ pomnik ksiêdza Popie³uszki, który dzi¶ stoi na cmentarzu w Niepo³omicach, a ja na szafie w pyle, w warsztacie, zauwa¿y³em modele, które przecie¿ pamiêta³em, jako olbrzymie plansze stoj±ce na hutniczych skwerach, wyci±gn±³em, odczy¶ci³em. Przecie¿ to ¶wiadectwo pewnej epoki, zgoda, ¿e ówczesnej propagandy, ale tak¿e plastyczne dokonanie mojego wuja. Ot choæby kompozycja dla uczczenia Tysi±clecia Chrztu Polski! Dla mnie to niejako i historyczna i rodzinna pami±tka. Zastanawiam siê czy siê one jeszcze na co¶ przydadz± ? – mówi Witold Szyd³ak.
+ + +
Co siê stanie z kolekcj± miniaturek z koñcówki lat piêædziesi±tych i sze¶ædziesi±tych? Mo¿e lepiej by trafi³a do jakiego¶ muzeum, gdzie mog³oby obejrzeæ znacznie wiêcej ludzi ni¿ w firmowym magazynie siostrzeñca Józefa Iwulskiego?
Krystyna Lenczowska
Ten serwis u¿ywa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przegl±darki oznacza zgodê na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowi± tylko czê¶æ materia³ów, które w ca³o¶ci znale¼æ mo¿na w wersji drukowanej "G³osu - Tygodnika Nowohuckiego".