Wiedziałem już, że spróbuję połowić na gruntówkę z ciężkim ołowiem dennym, z przynętą wyrzuconą daleko w morze. Wiedziałem też, że miejscowi chłopcy łowią na niewielkie małże. Ale ja zamierzałem skorzystać z jeszcze innej przynęty. Dowiedziałem się o niej przypadkiem, gdy na wieczorny obiad zaprosili nas gospodarze domu, w którym mieszkaliśmy. Zaserwowali typowe dla Dalmacji potrawy. Jedną z nich była salata od hobotnice, czyli... sałatka z ośmiornicy. Doprawiona oliwą z oliwek, okraszona jakimiś ziołami. Właśnie od gospodarza dowiedziałem się, że dobrą przynętą są kawałki ośmiornicy. Zostawiłem więc na swoim talerzu kilka kawałków białego, lekko gumowatego mięsa. Będzie na jutro pomyślałem. Gdy zostaliśmy sami, przynętę schowałem do lodówki.
Na ryby wybrałem się późnym popołudniem. Nad wodą, w drugiej połowie września było cicho i spokojnie. Na brzegu, który w okresie wakacyjnym był wykorzystywany w charakterze mini-plaży wymurowane były metalowe rurki, w które wkładano przeciwsłoneczne parasole. Te rurki znakomicie nadawały się do prostopadłego ustawienia wędziska. Na haczyk numer 3 nadziałem kawałek mięsa z ośmiornicy. Wziąłem zamach i przynętę obciążoną płaskim i dość sporym ołowiem wyrzuciłem daleko w morze. Kij wstawiłem do rurki. Na jego szczycie zamocowałem dzwoneczek. Naciągnąłem żyłkę. I pozostało czekać oraz kontemplować otoczenie. A było na co patrzeć. Przed sobą, w odległości kilkuset metrów miałem dwie niewielkie, puste wysepki. W oddali dwie niewielkie rybackie łodzie. Pewno miejscowi zarzucili sieci. Prawie jak w raju.
Z marzeń wyrwał mnie krótki dźwięk dzwoneczka. Poderwałem się i podszedłem do kija. Gdy szczytówka drgnęła po raz drugi, energicznie zaciąłem. Poczułem opór. Tak, coś najwyraźniej się zaczepiło. Zacząłem ściągać żyłkę. Opór nie był zbyt duży, ale najwyraźniej miałem zaczepioną rybę. Podholowałem ją pod brzeg, pomogłem sobie podbierakiem i wyciągnąłem na skałę. Ryba nie była wielka. Mierzyła dwadzieścia pięć centymetrów. Nie znam się na śródziemnomorskich rybach, ale ta, którą złowiłem, najbardziej przypominała mi makrelę. Wypuściłem ją z powrotem do morza. Może sprawi, że będę miał szczęście jeszcze tutaj kiedyś połowić...
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia October 13 2005
1605 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".