Wielki błąd robią wędkarze, którzy stosując zanętę, sypią ją do wody kilogramami. Najedzone ryby zwykle niezbyt interesują się kolejną porcją pożywienia – tym razem zawieszonego na naszym haczyku. Sztuką jest stworzenie takiej sytuacji, by ryba zjawiła się w naszym łowisku zwabiona jakimś szczególnym zapachem czy smakiem. I gdy już wygłodzona będzie niespokojnie kręcić się po łowisku szukając smakowicie pachnącego pożywienia, wtedy my podsuniemy jej, niemal pod nos, właściwą przynętę.
Wabić najłatwiej jest w rzekach. Prąd wody rozniesie interesujący dla ryby zapach w okolicy, w której zamierzamy łowić. Wystarczy, że na dnie rzeki położymy bryłę gliny wymieszanej ze zwierzęcą krwią lub porcją zapachowej substancji, a ciągnąca się za chwilę w wodzie wabiąca, smakowo-zapachowa smuga, przywabi w pobliże ryby. Wtedy wystarczy wyciągnąć wędkę i łowić. Ten połów będzie tym skuteczniejszy, im skuteczniej trafiliśmy w węchowo-smakowe rybie upodobania. Oczywiście nasza przynęta powinna być przeniknięta tym samym zapachem i smakiem, które zastosowaliśmy w wabiącej bryle gliny.
Do najczęściej używanych przywabiaczy – oprócz wspomnianej krwi zwierzęcej – należą wanilia, roztarty korzeń tataraku, mięta, arcydzięgiel, arnika górska (można ją kupić w aptece lub sklepie zielarskim), czy roztarty czosnek. Wśród substancji smakowych prym wiodą: mleko w proszku, przyprawa bulionowa, cukier (zarówno zwykły jak i palony), topiony serek, utarte drobno biszkopty i miód. Czasami skuteczne okazuje się dodanie roztartych organizmów (jętek, ochotek czy ślimaków). Oczywiście nie każda ryba przepada za pełnym zestawem wspomnianych delicji. Inny zestaw szykujemy, gdy zamierzamy zapolować na lina, leszcza, czy karpia, a inny gdy zależy nam na kleniach czy brzanie.
Wspomniana wyżej taktyka zdaje egzamin, gdy łowimy w przypadkowym łowisku, nad którym zamierzamy spędzić jeden lub dwa dni. Inaczej jest, gdy nad wodą rozbijemy obóz, a nasz pobyt obliczony jest na cały urlop. Wtedy możemy podjąć trud podkarmiania ryb. Podkarmianie jest rodzajem zanęcania obliczonego na dość trwałe przywiązanie ryb do określonego miejsca, które następnie odwiedzane jest przez nie w porach żerowania. Dotyczy to szczególnie ryb karpiowatych, z karpiami włącznie. Łowisko, w którym stosowaliśmy podkarmianie przez kilka dni z rzędu może nam się odwdzięczyć naprawdę niezłymi okazami.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia April 18 2008
1880 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".