Lawina zmian, która po zwycięstwie prezydenta Donalda Trumpa, przetacza się przez Amerykę, zaczyna docierać do Europy. Na konferencję dotyczącą bezpieczeństwa, odbywającą się w Monachium przyjechał J. D. Vance, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych. I od razu zaszokował europejskich polityków, zasiedziałych w swojej pozorowanej aktywności, która sprowadza się do pomnażania osobistych majątków i przyzwalania lewackim narwańcom na przerabianie Europy w rasową i kulturową mieszankę. A celem tej obłąkanej lewicy jest zniszczenie opartej na chrześcijaństwie cywilizacji i zamienienie naszego kontynentu w ubogi skansen globalnego świata, pogrążony we wszelkich możliwych patologiach i dewiacjach.
Trump chce przywrócić potęgę Stanów Zjednoczonych taką, jaką dysponowały przez dziesięciolecia. Vance proponuje Europie uczynić to samo: odbudować znaczenie europejskiej gospodarki oraz umocnić tradycyjne wartości, takie jak patriotyzm, pracowitość, uczciwość, przywiązanie do wolności i troska o rodzinę. Europa musi zadbać o swoje bezpieczeństwo, a nie tylko oglądać się na pomoc Ameryki. Vance mówił też, że demokracja polega na słuchaniu głosu wyborców, a nie na kneblowaniu wolności słowa, unieważnianiu wyborów, które nie podobają się w Brukseli (dał przykład Rumuni), czy na zamykaniu w więzieniach posłów opozycji (była to wyraźna aluzja do Polski).
Czy europejskie lewicowo-liberalne elity są w stanie zrozumieć głos Amerykanów? W każdym razie nie zamierzają się do niego zastosować, bo to oznaczałoby koniec ich panowania w Europie. W czasie gdy Trump naciska na Rosję, a Vance w Monachium rozmawia z prezydentem Ukrainy o zakończeniu wojny, ani Unia Europejska, ani Niemcy czy Francja nie mają Ukrainie wiele do zaoferowania, poza mglistymi obietnicami oraz wciąż ograniczaną i dozowaną pomocą. Oszukiwanie Ukrainy, że zostanie szybko przyjęta do Unii, jest tylko wyrazem bezradności i cynizmu. Zachodnia Europa marzy o wznowieniu interesów z Rosją, bo na tym dorabiali się fortun europejscy politycy.
Vance odbył wiele spotkań z politykami, ale nie rozmawiał z kanclerzem Niemiec, który przez głupotę swojej partii doprowadził do upadku rządu i przyspieszonych wyborów. Sikorski i Trzaskowski kręcili się po kuluarach, ale akurat oni niewiele rozumieją z tego, co dzieje się po zwycięstwie Trumpa. W tym samym czasie do Warszawy przyjechał Hegseth, sekretarz obrony USA i chwalił Polskę za program rozbudowy armii, podjęty przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Spotkał się z prezydentem Andrzejem Dudą, a także z Kosiniakiem-Kamyszem, w obecnym rządzie odpowiedzialnym za obronę, ale całkowicie zlekceważył Tuska. Niestety, z tym rządem Polska, jako kraj podległy Berlinowi i Brukseli, pozostanie na marginesie światowej polityki, zwłaszcza gdy Trump doprowadzi do zakończenia wojny na Ukrainie.
Tusk posłusznie realizuje interesy Niemiec, a otoczony gromadką nieudaczników którzy udają ministrów, doprowadzi nie tylko do utraty przez Polskę międzynarodowego znaczenia, ale także do osłabienia gospodarki i zubożenia polskiego społeczeństwa. Już dziś wszyscy odczuwamy skutki polityki tej ekipy, która tworzy najsłabszy rząd w najnowszej historii Polski. Pozostaje więc wierzyć, że zmiany, które wprowadza Trump, otrzeźwią Europę, powstrzymają narzucane przez lewicę gospodarcze samobójstwo, a w Polsce pozwolą jak najszybciej powrócić na drogę rozwoju.
Ryszard Terlecki
· Napisane przez Administrator
dnia February 21 2025
22 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".