Niewielu wędkarzy można w grudniu spotkać nad jeziorem czy nad rzeką. Zwłaszcza, że przy temperaturze kilku stopni poniżej zera nad wodą nie jest zbyt przytulnie. A z drugiej strony – przynajmniej na razie – nie ma tak silnych mrozów, by wodę ścięły i powstała gruba powłoka lodu, na która można by wejść, wywiercić otwór i połowić. Wtedy sytuacja jest jasna. Należy się ciepło ubrać. Wziąć krzesełko, by nie siedzieć na lodzie, w termosie mieć przygotowaną gorącą herbatę z cytryną i można pobawić się mormyszką. A gdy jeszcze słońce odbije się w tysiącach grudek lodu, może być po prostu i miło i pięknie. Takie zimowe wędkowanie potrafi dostarczyć wiele niezapomnianych wrażeń.
Niektórzy lubią się wybrać w ten zimowy czas nad tzw. kanał ciepłej wody w pobliżu nowohuckiego kombinatu. Tam woda niemal paruje – zwłaszcza, gdy temperatura powietrza spada poniżej zera. Dlatego nawet w grudniu czy w styczniu można tam trafić na niezłe płocie. W pobliskiej Wiśle – mniej więcej w tym samym rejonie - łowiono w grudniu zupełnie przyzwoite (jeśli chodzi o wielkość) sandacze.
Jednak większość wędkarzy swój sprzęt odłożyła już dawno do kąta. Czekają na marzec. Na ten magiczny miesiąc, gdy zima zaczyna się z nami żegnać. Gdy nad brzegami pojawiają się pierwsze bazie, gdy słońce roztapia ostatnie resztki śniegów, a ziemia zaczyna pachnieć swoim przedziwnym zapachem, zapowiadającym wiosnę. W rzekach woda jest wtedy zazwyczaj dość wysoka i trochę zmętniała. To zasługa topniejących śniegów i wymywanych przez wodę stoków, pól i dróg…
Lubię wtedy spacerować nad brzegami rzek, ale w te marcowe dni najchętniej udaję się nad jakiś niewielki staw. Gdy przygrzeje słońce, woda na płyciznach ogrzewa się dość szybko i można wtedy zauważyć jak wiele w niej się dzieje, jak znów odradza się w niej na nowo życie. I chociaż z takich marcowych wypraw najczęściej wracałem o pustym kiju, rozpoczęcie sezonu uznawałem zawsze za udane.
A póki co, pozostają wspomnienia mijającego roku. Wspomnienia karpi wyciągniętych z nowohuckiego zalewu, wspomnienia leszczy z jeziora czchowskiego, wspomnienia kleni z Dunajca… Jest o czym wspominać w trakcie spotkań z kolegami po kiju. I oby nadchodzący Nowy Rok okazał się równie łaskawy dla wędkujących. Czego sobie i szanownym kolegom wędkarzom z całego serca życzę.
Jakub Kleń
· Napisane przez Administrator
dnia December 27 2007
1364 czytań ·
Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to)Prezentowane na stronie internetowej informacje stanowią tylko część materiałów, które w całości znaleźć można w wersji drukowanej "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego".